- Dobrze, prezesie. Zajmę się tym, oczywiście - Mingi stał przy blacie z kubiem kawy w dłoni. Jego włosy były nieuczesane, a ubrania leżały przygotowane na oparciu kanapy. - Do widzenia - zakończył połączenie.
Westchnął. Na jego podłodze leżał młody, śmierdzący alkoholem student. Nie wiedział co ma z nim począć. Wyrzucić na dwór? Zostawić i wyjść? Nie lubił skomplikowanych rzeczy.
Kiedy tak mu się przyglądał, mając na sobie jedynie bokserki oraz czarne skarpetki, niebiesko-włosy się poruszył. Ziewnął głośno, podnosząc się do pionu. Rozejrzał się nieprzytomnie dookoła. Nie wyglądał na zakłopotanego, gdy jego wzrok wylądował na nagim torsie biznesmena.
- Dzień dobry... - mruknął, drapiąc się za uchem. - Miło mi się spało - Mingi odłożył kubek. Podszedł do kanapy, obok której przeciągał się student wciągając na siebie spodnie.
- Dobrze to słyszeć, a teraz... - wskazał wyjście - wyjdź. Muszę iść do pracy. Mogę po drodze podrzucić cię na uczelnię, jeśli chcesz - młodzieniec się ożywił.
- Naprawdę? Podrzucisz mnie? O! Jesteś najlepszy! - Yunho chciał poklepać mężczyznę po ramieniu, lecz został powstrzymany. Wydął smutno usta.
- Ty... - Mingi przypomniał sobie, że nadal nie znał imienia dziwnego studenta. Zaczął zapinać guziki białej koszuli.
Czy powinien pytać o jego imię? Może lepiej będzie jeśli pozostanie mu obcy. W końcu z ich znajomości nie może wyniknąć nic dobrego. Zawiązał ciemny krawat.
- O, naucz mnie - uniósł brwi.
- Czego?
- No, tego co właśnie zrobiłeś - Yunho zaczął imitować jego ruchy pod swoją szyją. - O to.
- Jak się wiąże krawat? - pokiwał głową.
- Tak, moja mama będzie szczęśliwa jak będę umiał to zrobić - jego promienny uśmiech wywołał u mężczyzny ciarki. Zerknął na wyświetlacz telefonu.
- Nie mam na to czasu, chodź jeśli chcesz... - poczuł na dłoni ciepły dotyk, wzdrygnął się. Chłopak pochylał głowę w lewą stronę, ślicznie się uśmiechając. Skrzywił się.
- Proszę... - zgrzytnął zębami, wyrwał dłoń otrzepując rękaw marynarki.
- Słuchaj młody, nie mam czasu na takie pierdoły - był nieco poirytowany zachowaniem gościa. - Poproś ojca, a nie mi zawracasz gitarę...
- Nie mam taty - Mingi przygryzł wargę przeklinając w myślach.
- Wybacz... - powiedział zakłopotany. - Nie widziałem. Nie chciałem...
- Nie ma problemu - chłopak się uśmiechnął idąc w kierunku drzwi. - Nigdy go nie znałem, więc nie wiem co straciłem. Skoro nie pomagał mamie to pewnie nic wartościowego.
Mężczyzna przyglądał mu się, gdy kucnął żeby założyć swoje buty. Poprawił kaptur bluzy i pomachał gospodarzowi.
- Dziękuje, że mnie przenocowałeś żono - puścił mu oczko otwierając drzwi, wyszedł.
- Czekaj! - zawołał za nim, szybko zgarniając swoje rzeczy.
Pobiegł za studentem jak jakiś idiota. Mógł go przecież zostawić. W końcu się go pozbyć!
- Zaczekaj! - wypadł na zewnątrz. Niebiesko-włosy stał na chodniku patrząc na biznesmena z uniesioną brwią. - Nie znam... - zawahał się - nie znam twojego imienia!
- A, faktycznie! - podszedł do mężczyzny z rękoma w kieszeniach i różowymi od zimna policzkami. - Nazywam się Yunho, Jung Yunho. Miło cię poznać Mingi!
Mężczyzna stał nie mając pojęcia co powinien zrobić. Patrzył na rozpromienionego młodzieńca z szybko bijącym sercem oraz drżącą wargą. Przełknął głośno ślinę.
- T-tak... - zająknął się - mi... mi też jest miło, Yunho.
⫷⫸
Witam! Dawno nie było rozdziału. Dziś jest.
Jeśli są błędy, piszcie.
Następny wrzucę szybko, ale raczej nie dziś. Jutro mam cztery kartkówki...
Miłego dnia.
BINABASA MO ANG
Trolley [ateez, yungi]
Fanfictionyunho boi się tramwajów. mingiego nie stać na samochód. yungi; strangers to lovers au