《αттємρт ησ.5》

564 85 16
                                    

- Dobrze, prezesie

Oops! Ang larawang ito ay hindi sumusunod sa aming mga alituntunin sa nilalaman. Upang magpatuloy sa pag-publish, subukan itong alisin o mag-upload ng bago.

- Dobrze, prezesie. Zajmę się tym, oczywiście - Mingi stał przy blacie z kubiem kawy w dłoni. Jego włosy były nieuczesane, a ubrania leżały przygotowane na oparciu kanapy. - Do widzenia - zakończył połączenie.

   Westchnął. Na jego podłodze leżał młody, śmierdzący alkoholem student. Nie wiedział co ma z nim począć. Wyrzucić na dwór? Zostawić i wyjść? Nie lubił skomplikowanych rzeczy.

   Kiedy tak mu się przyglądał, mając na sobie jedynie bokserki oraz czarne skarpetki, niebiesko-włosy się poruszył. Ziewnął głośno, podnosząc się do pionu. Rozejrzał się nieprzytomnie dookoła. Nie wyglądał na zakłopotanego, gdy jego wzrok wylądował na nagim torsie biznesmena.

- Dzień dobry... - mruknął, drapiąc się za uchem. - Miło mi się spało - Mingi odłożył kubek. Podszedł do kanapy, obok której przeciągał się student wciągając na siebie spodnie.

- Dobrze to słyszeć, a teraz... - wskazał wyjście - wyjdź. Muszę iść do pracy. Mogę po drodze podrzucić cię na uczelnię, jeśli chcesz - młodzieniec się ożywił.

- Naprawdę? Podrzucisz mnie? O! Jesteś najlepszy! - Yunho chciał poklepać mężczyznę po ramieniu, lecz został powstrzymany. Wydął smutno usta.

- Ty... - Mingi przypomniał sobie, że nadal nie znał imienia dziwnego studenta. Zaczął zapinać guziki białej koszuli.

   Czy powinien pytać o jego imię? Może lepiej będzie jeśli pozostanie mu obcy. W końcu z ich znajomości nie może wyniknąć nic dobrego. Zawiązał ciemny krawat.

- O, naucz mnie - uniósł brwi.

- Czego?

- No, tego co właśnie zrobiłeś - Yunho zaczął imitować jego ruchy pod swoją szyją. - O to.

- Jak się wiąże krawat? - pokiwał głową.

- Tak, moja mama będzie szczęśliwa jak będę umiał to zrobić - jego promienny uśmiech wywołał u mężczyzny ciarki. Zerknął na wyświetlacz telefonu.

- Nie mam na to czasu, chodź jeśli chcesz... - poczuł na dłoni ciepły dotyk, wzdrygnął się. Chłopak pochylał głowę w lewą stronę, ślicznie się uśmiechając. Skrzywił się.

- Proszę... - zgrzytnął zębami, wyrwał dłoń otrzepując rękaw marynarki.

- Słuchaj młody, nie mam czasu na takie pierdoły - był nieco poirytowany zachowaniem gościa. -  Poproś ojca, a nie mi zawracasz gitarę...

- Nie mam taty - Mingi przygryzł wargę przeklinając w myślach.

- Wybacz... - powiedział zakłopotany. - Nie widziałem. Nie chciałem...

- Nie ma problemu - chłopak się uśmiechnął idąc w kierunku drzwi. - Nigdy go nie znałem, więc nie wiem co straciłem. Skoro nie pomagał mamie to pewnie nic wartościowego.

   Mężczyzna przyglądał mu się, gdy kucnął żeby założyć swoje buty. Poprawił kaptur bluzy i pomachał gospodarzowi.

- Dziękuje, że mnie przenocowałeś żono - puścił mu oczko otwierając drzwi, wyszedł.

- Czekaj! - zawołał za nim, szybko zgarniając swoje rzeczy.

   Pobiegł za studentem jak jakiś idiota. Mógł go przecież zostawić. W końcu się go pozbyć!

- Zaczekaj! - wypadł na zewnątrz. Niebiesko-włosy stał na chodniku patrząc na biznesmena z uniesioną brwią. - Nie znam... - zawahał się - nie znam twojego imienia!

- A, faktycznie! - podszedł do mężczyzny z rękoma w kieszeniach i różowymi od zimna policzkami. - Nazywam się Yunho, Jung Yunho. Miło cię poznać Mingi!

   Mężczyzna stał nie mając pojęcia co powinien zrobić. Patrzył na rozpromienionego młodzieńca z szybko bijącym sercem oraz drżącą wargą. Przełknął głośno ślinę.

- T-tak... - zająknął się - mi... mi też jest miło, Yunho.

⫷⫸

Witam! Dawno nie było rozdziału. Dziś jest.
Jeśli są błędy, piszcie.
Następny wrzucę szybko, ale raczej nie dziś. Jutro mam cztery kartkówki...
Miłego dnia.

Trolley [ateez, yungi]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon