《αттємρт ησ.3》

617 94 48
                                    

- Wróciłem - powiedział Yunho, wchodząc do herbaciarni, w której mimo późnej pory, nadal byli goście

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Wróciłem - powiedział Yunho, wchodząc do herbaciarni, w której mimo późnej pory, nadal byli goście.

   Matka spojrzała na niego marszcząc brwi. Skrzyżowała ręce na piersi, dokładnie przyglądając się synowi.

- Piłeś? - pokręcił głową. - Brałeś narkotyki? - ponownie zaprzeczył. - Przyszedłeś piechotą? - zawahał się. - Ah... Yunho mówiłam żebyś przyjechał tramwajem! Nie pamiętasz, że dziś starosta ma swoje cotygodniowe zebranie? Potrzebowałam twojej pomocy, a ty szwendałeś się po okolicy jakbyśmy nie mieli problemów!

- Mamo to nie tak...

- Nie chcę tego słuchać! - uderzyła ręką w stół, chłopak podskoczył, już wcześniej wyglądała na zdenerwowaną. Goście obserwowali ich kłótnie. - Idź się przebrać i, a zresztą nie ważne! Po prostu wejdź do swojego pokoju, mam dużo pracy... - Yunho lekko się zgarbił, posłusznie kierując się do sypialni.

   Odłożył rzeczy na ziemię, przebrał się w czystą koszulkę oraz spodenki, po czym usiadł przy biurku. Faktycznie zapomniał. Było mu przykro nie, dlatego że pani Jung na niego nakrzyczała tylko, dlatego że znowu ją zawiódł.

   Westchnął głośno. Uchylił okno, pozwalając by zimne powietrze wypełniło pomieszczenie.

- Nie zasługuję na bycie jej synem - mruknął kręcąc się na krześle, ze swojskim spokojem na twarzy. - Powinna mieć syna, który jest odpowiedzialny i byłby wstanie jej pomóc, eh... - wlepił oczy w gwiazdy. - Syna takiego jak "on" - pomyślał o spotkanym na przystanku mężczyźnie. - On mógłby się nią zaopiekować... gdybym tylko był kobietą... - zwiesił głowę z oparcia. - Ożeniłbym się z nim i mama nie musiałaby już pracować... - nagle go olśniło.

   Przestał się kręcić i wyciągnął komórkę. Wklepał w wyszukiwarkę frazę: "Facet z facetem - ślub". Zaczął uważnie przeglądać najróżniejsze artykuły. Nie zrażały go nieuprzejme komentarze, chciał jedynie wiedzieć czy coś takiego jest w ogóle możliwe.

"W Stanach Zjednoczonych osoby homoseksualne mogą wziąć ślub, a w niektórych stanach mogą nawet adoptować dzieci..." 

Pokiwał z uznaniem głową. 

- Ameryka jest taka postępowa... - zerknął na zegar, było wpół do jedenastej. Wzdrygnął się na myśl o porannych zajęciach.

   Wskoczył do łóżka przykrywając się kołdrą. Zamknął oczy i zaczął liczyć owce.

- Jedna niebieska owca, druga niebieska owca, trzecia niebieska owca... - nie działało to na niego, ale chociaż pomagało nie myśleć.

   Rano znowu był spóźniony. Leniwie zwlókł się z posłania, założył na siebie pierwsze lepsze spodnie i długą bluzę w kolorze dojrzałych truskawek. Podniósł torbę oraz wyciągnął ze skarbonki część swoich oszczędności.

   Przy drzwiach pożegnał mamę, po czym biegiem skierował się w stronę głównej ulicy. Zatrzymał się obok stoiska z grillowanymi parówkami. Chcąc nie chcąc, kupił sześć sztuk wydając wszystkie pieniądze. Żuł mięso na patyku, zastanawiając się co teraz powinien zrobić. Rozejrzał się. Dostrzegł znajomą postać, wsiadała do taksówki.

- Mingi! - zawołał, machając ręką z buzią pełną jedzenia. Nie zareagował. Yunho przełknął parówkę i krzyknął głośniej - Mingi! - mężczyzna, nieco zaskoczony, rozejrzał się szukając osoby, która go wołała.

- Ty... - student podbiegł do niego, łapiąc lekką zadyszkę. Skłonił się i wsiadł do pojazdu, nie prosząc o pozwolenie.

- Na uniwersytet Seulski, proszę - spojrzał na Mingiego, pochylając głowę w lewo. - Nie wsiadasz? - chwycił rękaw jego drogiej marynarki wciągając go do środka.

   Kierowca włączył stoper, po czym odjechał. Yunho rozsiadł się wygodnie, przymykając powieki. Mingi zmierzył go surowym wzrokiem.

- Co to ma niby znaczyć? - Yunho uchylił powiekę.

- No jak to co? Stawiasz mi przejazd na uczelnię, ponieważ jestem biedny i przystojny.

- Tak, tak. Słuchaj dzieciaku, nie mam czasu na takie bzdury. Na światłach wysiadasz. I zapłać za siebie! - Yunho jedynie wygodniej się ułożył, ignorując starszego.

- Gdybym był kobietą to by ci nie przeszkadzało. - Fuknął pod nosem uciszając towarzysza na resztę drogi.

   Kiedy kierowca zatrzymał się pod uniwersytetem, Yunho grzecznie podziękował za jazdę. Zanim taksówka odjechała, wcisnął do ręki Mingiego pognieciony rachunek z herbaciarni, na którym nabazgrał coś w czasie drogi.

- Będę jeszcze czegoś od ciebie potrzebował, więc zadzwoń. Tylko przed dwudziestą, później nie mam już ochoty na wyjścia - po raz ostatni pomachał mężczyźnie, a taksówkarz odjechał spod uczelni.

- Co to ma być, do cholery? - pomyślał, gniewnie zerkając na papier. - "Zadzwoń do mnie, bo czegoś od ciebie potrzebuję 066-xxx-xxx" - prychnął. - Co za irytujący szczyl! - miał zamiar wyrzucić notkę przez okno, ale zamiast tego schował ją do kieszeni. - Później ją wyrzucę.

Nie wyrzucił.

⫷⫸

Witam po dłuższej przerwie. 

Wróciłam z wakacji, więc postaram się wstawiać rozdziały częściej.

Mam nadzieję, że rozdział nie był najgorszy i wam się podobał.

Jeśli są błędy, piszcie. Od razu poprawię.

Miłego dnia.

Trolley [ateez, yungi]Where stories live. Discover now