Obcy uśmiechnął się nerwowo. Wstał oddalając się od Yunha na bezpieczną odległość.
- Nazywam się Song Mingi. Nie chcę ci zrobić krzywdy - chłopak opuścił nogi, opierając się o szybę. Gdy poznał imię nieznajomego, rozluźnił się i przestał zwracać uwagi na starszego mężczyznę. - No tak... - Mingi usiadł na ławeczce obok chłopaka, dyskretnie mu się przyglądając.
Niebieskie włosy bezwątpienia rzucały się w oczy. Do tego długie nogi oraz nieobecne spojrzenie. Mingi poprawił włosy.
- Dziwny dzieciak... - pomyślał, ponownie zerkając na studenta.
Para ciemnych, brązowych oczu powolutku oglądała każdy fragment jego ciała. Bez choćby grama zakłopotania, zatrzymał swoje oględziny na torsie elegancika. Wyciągnął ręce przed siebie i pogładził drogi materiał marynarki. Mingi poczuł jak przechodzi go dreszcz.
- Droższa niż kilka przejazdów taksówką... - mruknął do siebie ze smutkiem. Wstał z ławeczki, bez słowa ruszając w stronę swojego domu.
Mingi był bardzo zaskoczony jego nietypowym zachowaniem. Przecież siedział na przystanku tramwajowym. Dlaczego poszedł zamiast zaczekać? Mimo ciekawości, nie poszedł za studentem.
Wsiadł do tramwaju, w którym nie było żywej duszy. Dojechał na sam koniec trasy. Mieszkał w starym penthousie. Beże, brązy, wypłowiałe zielenie dominowały w całym domu. Gdzie nie gdzie wisiały jakieś białe elementy w formie kwiatów lub ręczników.
Odwiesił marynarkę na ramiączko w szafie. Przebrał się w stary dres, po czym wszedł do kuchnio-salonu.
Nie był głodny, lecz był nieco zmęczony. Nie miał pojęcia co mógłby porobić. Wziął ze stosu niechlujnie ułożonych książek jedną powieść mając nadzieję, że dzięki niej szybciej zaśnie. "Sztuka miłości" - tak brzmiał jej tytuł.
Zaśmiał się krótko, przypominając sobie jak jego starszy brat kupił mu ją żartobliwie na dwudzieste piąte urodziny. Otworzył tom na pierwszym rozdziale.
- Gdyby ktoś kazał mi powiedzieć czym jest miłość, nie umiałbym. Miłość przez jednych uznawana jest za prace naszego ciała - chemię. Inni za przeznaczenie, wolę Bożą... - zmarszczył czoło. Nigdy się nie zastanawiał nad tym czym może być to dziwne uczucie, miłość. -... troska, oddanie, chęć dbania o tą drugą osobę. Moim zdaniem to może być miłość... - zamknął książkę.
Położył się na kanapie, nie miał łóżka. Przykrył się kocem podkładając sobie pod głowę rękę. Właśnie, czym jest miłość - myślał powoli zasypiając.
Miał dwadzieścia siedem lat. Nigdy się nie zakochał. Zawsze pędził za karierą, spychając swoje potrzeby i pragnienia na bok.
- Chciałbym się zakochać, chociaż raz... - nie wiedział dlaczego przed zamkniętymi oczami zobaczył niewyraźny obraz obcego chłopaka o niebieski włosach. Tych charakterystycznych, niebieskich włosach...
⫷⫸
Chyba mi się nie uda napisać dziś menadżerki... przepraszam.
Mam nadzieję, że rozdział nie przynudzał. Postaram się by następne były lepsze!
Miłej nocy.
YOU ARE READING
Trolley [ateez, yungi]
Fanfictionyunho boi się tramwajów. mingiego nie stać na samochód. yungi; strangers to lovers au