《αттємρт ησ.11》

388 57 37
                                    

   Mingi leżał na zimnej ziemi, wpatrując się w sufit

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

   Mingi leżał na zimnej ziemi, wpatrując się w sufit. Słyszał swój oddech, który odbijał się echem w ogromnym, pustym pomieszczeniu. Od jego wizyty u Yunho minęły dwa dni. Jeszcze nie dotarło do niego co się stało. Był z tym głupim niebiesko-włosym dzieciakiem. Stał się jego chłopakiem. Tak po prostu. Uśmiechnął się lekko pod nosem.  

   Zdjął z szyi ciasny krawat. Odetchnął głęboko. Miał ochotę go odwiedzić. Znowu. Nie wiedział jednak co o całej sytuacji mogłaby pomyśleć pani Jung. Przygryzł wargę. Bał się jej reakcji. Chociaż, gdy zobaczyła ich w wannie nie wydawała się być zbyt... zdziwioną. Może się tego spodziewała?

   Wstał z podłogi i powłóczył nogami w stronę kanapy. Na dworze było już ciemno. Odgłos jego kroków zagłuszył brzęczące na dworze cykady. Klapnął na miękkich poduchach. Był szczęśliwy.

***

- I? - spytała kobieta opierając twarz na dłoni. - Co tam u Mingiego? 

   Yunho delikatnie się uśmiechnął. W herbaciarni nie było jeszcze żadnych klientów, słońce ledwie sięgało dachów budynków. Student podrapał się za uchem. Zamierzał powiedzieć matce o wszystkim, lecz nie teraz. Było za wcześnie. 

- Chyba dobrze. Tak jak zawsze, dużo pracuje i nie ma w ogóle na nic czasu. Wiesz jaki on jest - pokiwała głową popijając herbatę.

- A kiedy się do niego wprowadzasz?

- Jeszcze o tym nie rozmawia... - zamarł. Wytrzeszczył oczy. - Dlaczego miałbym z nim mieszkać!? - zawołał, czując jak jego policzki robią mu się gorące. 

- A czy to nie jest normalne dla par? - Yunho się wzdrygnął. 

- Ale... ale my nie jesteśmy parą... - bąknął cicho, spuszczając wzrok.

- Oczywiście - zaśmiała się lekko. - A może wolisz żeby wprowadził się do nas?

- Nie! - zaprzeczył, nie zdążywszy ugryźć się w język. - Niech to...

- Czyli miałam rację! Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? To już kilka tygodni... Może zamierzałeś to przede mną ukrywać do mojej śmierci? - brwi chłopaka poszybowały do góry.

- Jak to kilka tygodni... spotykamy się od trzech dni... - powiedział cicho, kurcząc się w krześle.

- Naprawdę? - pokiwał energicznie głową. - Oh, myślałam... zresztą nie ważne! - uśmiechnęła się szeroko klepiąc syna po ramieniu.

- Zaraz, co myślałaś! - wstał z siedziska. - Myślałaś, że już się spotykaliśmy? Od kiedy...

- Mniej więcej od momentu, gdy go przyprowadziłeś. Moje przypuszczenia się potwierdziły kiedy zobaczyłam jak się całujecie przed herbaciarnią - upiła kolejny łyk ciepłego, pachnącego naparu.

Trolley [ateez, yungi]Where stories live. Discover now