Bez względu na to,jak źle jest w danym momencie,to tylko krótki moment.
Mała nieznacząc chwila,która przemnie zanim się obejrzysz.
Podobnie jest z wiatrem może on wiać,ale góry i tak mu się nie pokłonią.
•Książka zawiera kilka błędów ortograficznych...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Wracając do wydarzeń,które miały miejsce.W niecały tydzień mojego pobytu tutaj. Pomoc braciom,Rose i Trevor,kamień księżycowy.Ponowne spotkanie z pierwotnym wampirem.
Wiedziałam,że walka jest nie unikniona,ale nie wiedziałam,że zbliżanie się jej będzie szła tak szybko. Ja tylko chciałam zapomnieć o przeszłości,która miała miejsce moich kilku porażek.
-Elizabeth!-Usłyszałam ponownie głos z dołu.Mimo picia mojego brata jego głos wydawał się przestraszony?Obojętny? Mimo tego postanowiłam zejść nadół. Bo i tak nie miałam nic szczególnego do wykonywania czynności.
-Czego chcesz Damon!-Krzyknęłam szukając wzrokiem sprawcy tego zamieszania. Mój wzrok odrazu pokierował się na blond włosą leżącą na ziemi.Podniosłam wzrok do góry słysząc kolejny szmer-Wilkołaki-Odparłam patrząc na dwóch mężczyzn.
-Dobranoc-Usłyszałam szept przy prawym uchu.Jednak zanim zdążyłam odpowiedzieć moje powieki stały się niezwykle ciężkie.
○ ○
-Damon muszę przyznać nie umiesz dobierać sobie znajomych-stwierdziłam,rozpasowując obolałe miejsce.
-Ty mówisz to do mnie?-Spytał rozgladając się po pomieszczeniu-Bynajmniej nie chodzę do łóżka z pierwotnym.
-Miło widzieć,że już nie śpisz Elizabeth-powiedział głos jednak nie mogłam,zdefiniować z,której cześć pomieszczenia on się rozchodzi.