Prologue

998 64 22
                                    

San wyraził się jasno

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

San wyraził się jasno. Nie miał ochoty na żaden wyjazd w te wakacje. Do tego zaliczały się także przeróżne kolonie i obozy. Jego ojciec jednak był nieugięty i nie mógł pozwolić, by jego syn przesiedział całe dwa miesiące w domu.

- Powiedziałem, jedziesz i koniec. Przecież lubisz sport.

- Tak, ale kiedy obok mnie są ludzie, których znam. Przecież tam będą zupełnie obce mi osoby, jak ja mam tam wytrzymać dwa tygodnie?!

- Nie będziesz siedział drugi miesiąc przed telewizorem! Wystarczająco pozwoliłem ci zaniedbać swoją formę.

- I nie obchodzi cię, że ja nie chcę tam jechać, bo przecież twój syn musi być najlepszy.

- Jesteś tak głupi San. Masz talent, a ty zwyczajnie chcesz go zmarnować. Możesz mieć wszystko na wyciągnięcie ręki, czemu tego nie dostrzegasz?!

- Bo nie potrzebuję wszystkiego! Chcę tylko być szczęśliwy!

Mężczyzna zrozumiał co chłopak chciał mu przekazać. Od odejścia jego matki na pewno dużo się zmieniło. Nie potrafił zapewnić mu szczęśliwej rodziny, a sam nie miał wpływu na to, że żona tak po prostu go zostawiła. Najbardziej cierpiał przez to San, ale nie zwracał na niego uwagi, bo uważał, że w końcu się podniesie.

Gdy zaczął odnosić sukcesy w sporcie, wiedział, że jest to jego szansa. Dlatego bez przerwy wmawiał mu, że to jest to, co powinien w życiu robić. Dlatego też teraz, gdy San miał lat siedemnaście, nie potrafił stwierdzić, czy uprawia sport, bo to lubi, czy dlatego, że jego ojciec go wytresował.

- Idź do swojego pokoju. - nakazał mężczyzna, co San bez słowa wykonał. Nie miał ochoty na dalsze kłótnie, zwłaszcza, że w starciu z ojcem nie miał szans. Może gdyby była tu jego matka...

Ale na nią nie mógł już liczyć.

Był zły, że nie potrafi już walczyć o swoje marzenia. Za często pozwalał ojcu sobą manipulować. Stał się jego marionetką i nie potrafił nawet stwierdzić co chciałby robić w życiu oprócz sportu. Był już przyzwyczajony do wizji siebie w tym świecie.



Wooyoung odliczał powoli dni do wyjazdu. Nie mógł się wprost doczekać aż będzie mógł pojechać razem z zespołem na pierwszy taneczny obóz. Wcześniej nie miał pieniędzy, by samemu móc opłacić całe dwa tygodnie treningów, posiłków i noclegu. Dlatego dodatkowo był z siebie dumny, że udało mu się samemu zarobić na postawiony sobie cel.

Jego rodzice nie byli zbytnio zachwyceni jego pasją. Wiele razy powtarzali, że to co robi nie zapewni mu utrzymania w przyszłości oraz, że to "dziewczęce". Kilka razy nawet ojciec chciał dla niego opłacić obóz sportowy, by ten w końcu zajął się czymś "normalnym". Ciągle powtarzał Wooyoungowi, że taniec nie jest sportem, a jedynie dziwnym wymysłem ludzi, którym w życiu za bardzo się nudziło.

Ale jeśli Jung miał być szczery, przestał się tym przejmować już wiele lat temu. Robił to, co kochał nie przejmując się opinią rodziców. Wystarczali mu przyjaciele, którzy go wspierali i dzielili z nim pasję.

Choć w zespole nie było wiele chłopców, czuł się tam jak w rodzinie. Nie tylko razem tańczyli, lubili spędzać razem czas na rozmowach, niekiedy głupich zabawach.

- Powinieneś zbierać pieniądze na bardziej przydatne rzeczy, a nie jakieś obozy. - westchnęła jego matka, gdy patrzyła na pakującego się syna.

- To moje pieniądze, więc ja decyduję, co z nimi robię.

- A ja jestem twoją matką i próbuję ci wytłumaczyć, że to całe twoje hobby tylko marnuje twój czas i pieniądze.

Wooyoung nie skomentował tego, dalej się pakując. Nie miał już siły na codzienne wykłócanie się z rodzicami o to, czy jego pasja jest czegoś warta czy nie. Ważne było, że dawała mu radość. Ale najwyraźniej oni tego nie widzieli.

Niestety niecały zespół jechał na obóz. Wiadomo, niektórzy mieli już inne plany na wakacje. Dlatego z wszystkich najbliższych przyjaciół Wooyounga został jedynie Felix. Tańczył z nimi dopiero rok, ale oboje świetnie się dogadywali.

- Spakowałeś się już? - usłyszał po drugiej stronie słuchawki.

- Jeszcze nie. Jutro wszystko dokończę. Dzisiaj jestem już tym wszystkim zmęczony.

- Jak twoi rodzice?

- Jak zawsze, gadają i narzekają. Nie zamierzam rezygnować z planów, bo im się coś nie podoba. Będę tańczył, czy im się to podoba czy nie.

- I tak trzymaj! Ważne, żebyś ty był szczęśliwy, jeśli tego nie rozumieją, to trudno. Pamiętaj, że my jesteśmy z tobą.

- Tak wiem, wiem. Idę się myć, widzimy się jutro?

- Tak, jak zawsze o 14:00. Będę czekał jak coś.

- Okej, do zobaczenia.

- Na razie!

×××

a/ Póki co tak wygląda prolog.
Planowałam go wstawić gdzieś początkiem września, ale najwyraźniej za bardzo mi się nudzi w życiu :)
Także łapcie na chwilę obecną ten krótki prolog, a w pierwszym rozdziale widzimy się pod koniec września! ♥

Two weeks • Woosan ✓Where stories live. Discover now