•nocne przejażdzki

929 20 7
                                    

Chwyciłam niepewnie za klamkę od drzwi i wsiadłam do środka. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, może z czystej ciekawości. Nie znałam go dobrze, spędziłam z nim tylko jeden wieczór. Opinie na jego temat wyrobiłam sobie tylko z ludzkich opowieści. Nie mogłam, nie zgodzić się z tym, że jest cholernie przystojny. Mogłabym nawet stwierdzić, że jest idealny. Miał w sobie coś co przyciąga, niebezpiecznie przyciąga do jego osoby. W jednej chwili się ocknęłam, przecież ten człowiek mnie śledzi, a ja siedzę obok niego w samochodzie. Odjechaliśmy i wolnym tępem krążyliśmy wokół wyspy.
-Dlaczego mnie śledzisz? Powiedziałam łamiącym się głosem, nerwowo bawiąc się włosami.
-Rosalie moja droga, nie pochlebiaj tak sobie. Odparł kładąc rękę na moim udzie. W tym momencie w mojej głowie było z tysiąc mrocznych scenariuszy. Lecz z drugiej strony, podobało mi się to w jaki sposób się na mnie patrzył. Jego wzrok krążył po całym moim ciele, czułam że chcę dotrzeć do każdego milimetra mojej skóry.
-Przecież nie jestem głupia. Dobrze wiem, że od jakiegoś czasu za mną chodzisz. Nagle gdy tylko gdzieś wychodzę, Ty jesteś już obok mnie. Spojrzałam na jego dłoń i stanowczym ruchem zdjęłam ją z siebie.
-Nie czujesz się wtedy bezpiecznie? Powiedział zmieszanym głosem, podjeżdżając pod mój dom.
-Czy czuję się bezpiecznie? Czy Ty słyszysz co mówisz? Śledzisz mnie, znasz każdy mój krok. Fakt, ostatnio miło spędziliśmy razem wieczór, ale żeby chodzić za mną bez mojej wiedzy? To jest chore Rafe. Odparłam drżącym głosem, otwierając drzwi.
-Czekaj. Ciemnowłosy blondyn chwycił mnie mocno za rękę przyciągając do siebie.
- Chciałem tylko Cię poznać. W swoich myślach dodałam sobie tylko ,, i zabić"
-Rafe daj mi spokój. Szybko chwyciłam za klamkę, wychodząc jak najszybciej z auta, udając się w kierunku mojego domu. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za talię i przyciąga do siebie.
- Powiedziałaś, że miło spędziliśmy razem czas? Zapytał patrząc z góry w moje oczy.
- Tak, dokładnie tak powiedziałam. Na te słowa jego oczy nabrały blasku.
-Daj mi się poznać a obiecuję, że tego nie pożałujesz. Odparł, wyciągając w moim kierunku mały palec na znak przysięgi.
-Zgoda. Odparłam z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Czy mogę zabrać Cię teraz w jedno miejsce? Zapytał, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
-Masz godzinę. Powiedziałam, wchodząc szybkim tępem do samochodu.
Przyglądałam mu się całą drogę, jechał w skupieniu, patrząc przed siebie.
-Jesteśmy na miejscu. Zapraszam. Odparł wychodząc z auta.
Moim oczom ukazał się klif, na który droga była oświetlona małymi latarniami. Rafe prowadził wolnym krokiem na samą górę, a ja uważnie szłam za nim. Światła prowadziły do ławeczki, która była na samym szczycie. Widok z samej góry, sprawił, że niemal zaniemówiłam.
-Ja nie wiem co mam powiedzieć, tutaj jest jak w bajce. Chodziłam w koło z wielkim uśmiechem, aż wreszcie usiadłam na ławce tuż obok niego.
-Cieszę się, że Ci się podoba, zawsze chciałem zabrać tutaj kogoś wyjątkowego, a nie było jeszcze okazji. Odparł, nerwowo ruszając nogą.
-Dlaczego akurat wybrałeś właśnie mnie? Zapytałam stanowczym tonem.
-Dlaczego? Bo jest w Tobie coś czego dotąd nigdy nie widziałem. Miesiąc temu wpadłaś na mnie w sklepie, przy czym rozrzuciłaś moje zakupy, które trzymałem. Pamiętasz?
- Kompletnie wypadło mi to z głowy, faktycznie tak było. Spojrzałam delikatnie w jego stronę.
-Wtedy gdy schyliłaś się, żeby pomóc mi zbierać zakupy, a nasze spojrzenia się natknęły, zahipnotyzowałaś mnie. Tym bardziej, że chciałaś zapłacić za to co roztrzaskałaś, nikt nie był dla mnie tak dobry, odkąd sama wiesz. Ciężko westchnął.
-Jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, to nic nie mów. Kiedyś mi opowiesz. Odparłam spokojnym tonem.
-Chce żebyś wiedziała, że nie byłem wtedy sobą. Do dziś tego żałuję, nie ma dnia bym o tym nie myślał. Widziałam, że to wyznanie kosztuje go wiele emocji. -Wiem, że wytłumaczenie i zganianie winy na mojego ojca jest bezsensowne, ale tak było. Wierzysz mi Rosalie? Zapytał, patrząc w głąb oceanu.
-Mnie tutaj nie było, słyszałam tylko opowieści o Tobie i Twojej rodzinie. Dziękuję, że się ze mną tym podzieliłeś, doceniam to. Odparłam zerkając na niego ukradkiem. Na co on odwzajemnił delikatny uśmiech. Siedzieliśmy w ciszy jakiś czas, jednak była to komfortowa cisza.
-Niestety musimy się już zbierać bo godzina już dawno minęła. Odparłam, wstając z ławki, puszczając mu delikatny uśmiech.
Kolejnego dnia miała być impreza urodzinowa Sarah, nie miałam wcale ochoty tam iść. Wieczór z Rafem namieszał mi w głowie. On jest naprawdę fajnym chłopakiem. Nie sądziłam, że ktoś taki jak ja może mu się spodobać. Spędziłam z nim dwa wieczory, a cały czas chciałam poznać go bardziej, pomimo moich obaw. Czułam się fatalnie, tą całą sprawa nie dawała mi spokoju. Bałam się powiedzieć o tym płotkom, bo wiedziałam jak na to zareagują. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie krzątał się mój brat, robiący kawę.
-Będziesz na imprezie u Cameronów? Zapytał podając kawę.
- To się jeszcze okaże czy będę. Wzięłam kubek kawy i poszłam do salonu, obejrzeć serial z siostrą.
Popołudnie minęło mi dość leniwie, nie wiedziałam zbytnio co mam ze sobą robić. Cały czas przeleżałam na kanapie, oglądając raz telewizje, a raz czytając książkę. Nawet nie wiem kiedy udało mi się zasnąć. Po przebudzeniu moim oczom ukazał się, przykrywający mnie kocem JJ.
-Ale jak to co Ty tu robisz? Czy to mi się śni?Odparłam zachrypniętym głosem
-Tak, a ja jestem Twoim najgorszym koszmarem. Nie odpisujesz na wiadomości, dlatego tu jestem. Stwierdził, pukając mnie w czoło. Puszczając ten swój słodki uśmiech.
- Poza tym, za godzinę impreza, a ty dalej w piżamie. Wszyscy wypili już małe co nieco, więc będziesz musiała nadgonić .
-Oh Maybank nie mam ochoty dzisiaj na imprezowanie. Jutro pójdę do Sarah i dam jej prezent. Powiedziałam, szybko zakrywając się kocem
-Rosalie co się dzieje? Ty nie chcesz iść na melanż? Ziemio rozstąp się. Wstał i zrzucił mnie z łóżka.
- Nic tak tylko żartowałam. Daj mi chwilę.
Ten cholerny blondyn zawsze wie, że coś jest nie tak. Zawsze znajduje się w sytuacji, kiedy jest mi gorzej. Postanowiłam udawać, że nic mi nie jest i chociaż zgrywać pozory. Jedynie czego się obawiałam to spotkania Camerona twarzą w twarz i udawania przy nim, że nic się nie wydarzyło. Mimo tego, że bałam się tego wszystkiego to moje serce biło szybciej na myśl o nim i to nie ze strachu.




 Mimo tego, że bałam się tego wszystkiego to moje serce biło szybciej na myśl o nim i to nie ze strachu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
,,Lazurowe spojrzenie" Outer Banks - Rafe Cameron Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz