•ładnie ci w różowym

170 5 2
                                    


    Już od samych drzwi, czułam zapach świeżo smażonych naleśników. Na co mój brzuch zaczął się przewracać z głodu.
-Trafiłaś idealnie. Odparł ojciec przewracając naleśnika na patelni. Zrób nam kawę dodał po chwili. Nastawiłam ekspres, wyłożyłam talerze, a z szafki wyciągnęłam dżem i czekoladę. Usiadłam na krzesełku, opierając się rękami o blat.
-Wyglądasz jak trup. Powiedział Luck, siadając na przeciwko mnie, spoglądając na mnie złowrogim spojrzeniem.
-Czyli lepiej od Ciebie? Zapytałam z szyderczym uśmiechem w jego kierunku.
-Dzieci, jesteście dorośli, najwyższa pora się ogarnąć. Odparł ojciec, popijając świeżo zrobioną kawę.
-Powiedz to swojemu pierworodnemu, bo najwyraźniej myśli, że jest panem tej wyspy. Stwierdziłam, smarując naleśnika dżemem truskawkowym, puszczając zirytowany uśmiech w stronę taty.
-Zamknij się rozpuszczona plotko. Krzyknął Luck, wstając nerwowo od stołu. Ojciec na te słowa pokiwał przecząco głową.
-Schlebiasz mi snobie. Krzyknęłam w kierunku wychodzącego brata. Wstałam od stołu, zajrzałam w głąb szafki kuchennej, wyciągając plastikowe pudełeczko. Zrobiłam kilka sztuk naleśników z czekoladą i szczelnie je zapakowałam.
-A to dla kogo? Zapytał ojciec, podnosząc jedną brew ku górze.
-Dla Maybanka, nie zadawaj więcej pytań. Powiedziałam, biorąc pudełko z naleśnikami, udając się w kierunku swojego pokoju. Dzisiaj umówiłam się z Kie na leżakowanie na plaży. Postanowiłam więc, że po drodze wstąpię do JJ'a i zobaczę jak wygląda jego nowa praca. Wzięłam prysznic, założyłam na siebie białe bikini, a na nie luźną różową koszulę. Zapakowałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy, założyłam klapki na stopy i okulary przeciwsłoneczne na nos. Związałam włosy w luźnego koka i napisałam Kiarze wiadomość, że już wychodzę.
Przy samej plaży zobaczyłam mały, biały drewniany budynek. Nad jego drzwiami wisiał szyld ,,Wypożyczalnia desek u Rodrigues'a". Otwierając drzwi, rozbrzmiał dźwięk szeleszczących muszelek, które informowały o tym, że ktoś właśnie wszedł. Powolnym krokiem szłam w stronę lady, gdzie widziałam siedzącego w telefonie Maybanka.
-Puk, puk. Powiedziałam kładąc na blat pudełko z naleśnikami.
-Wow Rosalie. Co tutaj robisz? Zerwał się z miejsca, uśmiechając szeroko w moją stronę.
-Umówiłam się z Kiara na plaży, więc pomyślałam, że zajrzę jak sobie radzisz. No i przyniosłam Ci obiad. Odparłam przesuwając pudełko w jego kierunku. Na co chłopak odpowiedział uśmiechem.
-Cieszę się, że do nas wróciłaś. Obiecaj, że będziesz już na zawsze. Powiedział, gryząc kawałek naleśnika. -Jest przezajebisty. Dodał oblizując swoje wargi.
-Przysięgam na plotki. Powiedziałam stanowczo, przykładając dwa palce do głowy, na znak obietnicy. Zaczęłam rozglądać się po sklepie, nie pływałam na desce odkąd miałam wypadek. Czułam, że tego potrzebuje i jest to odpowiedni moment by wreszcie to zrobić. Wyciągnęłam jasnoróżową deskę z półki na mojej wysokości.
-Jesteś pewna? Zapytał niepewnym tonem JJ, błądząc spojrzeniem po mojej twarzy.
-Tak jestem. Jutro ją zwrócę. Odparłam stając przy drzwiach sklepu.
-Ładnie ci w różowym. Krzyknął blondyn z uśmiechem na twarzy. Na co moje poliki nabrały czerwonej barwy.
        Rozglądałam się po plaży szukając mulatki wokół turystów, którzy przylecieli na wakacje.
- No w końcu. Odparłam zdyszana wbijając deskę w piach obok Kiary. Dziewczyna spojrzała na mnie, rzucając puszkę zimnego napoju.
-Będziesz surfować? Dodała z niepokojem, wyostrzając wzrok. Rozłożyłam ręcznik obok niej, siadając na nim odparłam
-Tak będę. Dlaczego was to tak dziwi? Zapytałam, biorąc łyk zimnego napoju, który momentalnie ochłodził mnie od środka.
-Wiem, że zawsze byłaś w tym mistrzynią, ale sama wiesz, martwimy się. Odparła spoglądając na mnie z troską.
-Lepiej opowiedz mi o planach z Popem. Powiedziałam kładąc  się wygodnie na ręczniku. -Zamieniam się w słuch. Dodałam po chwili. Leżałyśmy już jakąś godzinę, słońce opalało nam skórę, a wiatr przyklejał piach do ciała nasmarowanego kremem z filtrem. Cieszyłyśmy się swoim towarzystwem, w końcu Kiara była pierwszą, która zaczęła się ze mną kumplować. Teraz miałam nadzieję, że z Sarah będziemy tworzyć nierozłączną trójkę. Mulatka przysnęła, więc położyłam jej kapelusz na głowę, by za bardzo słońce jej nie przygrzało. Otrzepałam się z piachu i wyciągnęłam deskę. Stanęłam przed oceanem i wyłączyłam swoje myśli. Weszłam wolnym krokiem do wody i gdy zobaczyłam pierwszą falę od razu na nią wskoczyłam.
-Udało się! Krzyknęłam wydając z siebie okrzyk radości. Łapałam dobre fale prawie kwadrans, aż do momentu gdy ustały. Usiadłam na desce i delikatnie się kołysałam na wodzie. Spojrzałam w kierunku mulatki, która nie była już sama.
-Nie wierzę. Powiedziałam pod nosem. Perfidnie się na mnie gapił, trzymając plastikowy kubek. Gdy tylko zobaczył, że patrzę w jego kierunku, przyjął pewną siebie postawę. Szybko wypłynęłam na brzeg, wzięłam deskę pod pachę i pewnym krokiem udałam się w ich kierunku. Cameron spojrzał w moim kierunku, poprawiając okulary na nosie, odchodząc w przeciwnym kierunku.
-Niech to zostanie między nami Kie. Krzyknął z dalszej odległości, na co mulatka puknęła się w czoło. -Czego on tu chciał? Kto mu pozwolił tu przyjść? Usiadłam zdenerwowana na piachu, nerwowo przegryzając policzek od środka.
-Martwi się o ciebie dupek. Odparła Kiara chwytając mnie za bark. -Przyszedł tutaj od razu jak weszłaś do wody, nie wiem skąd wiedział, że jesteśmy tutaj razem. Wypytywał o Maybanka i takie tam. Spoko nic mu nie powiedziałam. Odparła stając na przeciwko mnie.
-Mam tego wszystkiego dość. Powiedziałam łapiąc się za głowę.
-Wiem o tym zielonooka. Przykro mi to mówić, ale muszę się zbierać. Dodała podając mi rękę, żeby podnieść mnie z piachu.
Po pożegnaniu się z mulatką, postanowiłam, że przejdę się do pobliskiej kawiarni na plaży. Kawa mrożona chodziła za mną od samego rana i nie dawała o sobie spokoju. Oparłam deskę o ławkę, którą stała przed ogrodzeniem ze sznura rybackiego i spojrzałam na menu, które było rozpisane na bufecie.
-Hej Rosalie. Co dla ciebie? Powiedział Kelece, który stał za ladą.
-Hej. Nie wiedziałam, że tutaj pracujesz. Odparłam z uśmiechem na twarzy. Dla mnie będzie kawa mrożona na miejscu, zapłacę kartą.
-To kawiarnia mojej mamy, pracownik się rozchorował i o to jestem. Powiedział kierując terminal w moją stronę. Chłopaka znałam ze szkoły i z imprez, kolegował się z Topperem, Rafem i moim bratem Luckiem.
-Zaraz przyniosę kawę do stolika. Odparł znikając gdzieś na zapleczu. Usiadłam przy stoliku z widokiem na wodę, odpaliłam Instagrama, żeby zobaczyć czy dzieje się tam coś ciekawego. Widziałam zdjęcia znajomych, którzy powyjeżdżali gdzieś na wakacje, znajomi z Francji, również gdzieś wyjechali. Niestety kontakt nam się już urwał, jednak kilometry robią swoje. Z czystej ciekawości weszłam na profil Camerona, pousuwał wszystkie zdjęcia, zostawił tylko jedno. Zostawił zdjęcie, które mu zrobiłam gdy byliśmy na jachcie. W co on do cholery gra, pomyślałam. Aż wreszcie zobaczyłam przed oczami moją upragnioną kawę.
-Dziękuję Kelece, marzyłam o niej cały dzień. Odparłam od razu biorąc ogromny łyk, który zmroził mi mózg.
-Bardzo proszę Webster. Powiedział odchodząc. Ruch mieli tutaj całkiem spory, cały czas ktoś przychodził i odchodził. Jedna osoba tutaj nie dawała mi spokoju. Siedziała przy stoliku na ukos ode mnie i cały czas mi się przyglądała. Byłam pewna, że już gdzieś ją widziałam, ale kompletnie nie wiedziałam gdzie. Miała ciemne krótkie włosy i była ubrana w sukienkę w jakieś wzory. Skanowałam jej twarz milimetr po milimetrze, dokładnie tak jak ona mnie. Wzięłam ostatni łyk mojej kawy, wstałam od stolika i wolnym krokiem podeszłam w jej kierunku.
-Przepraszam mam coś na twarzy, że nie możesz oderwać ode mnie wzroku? Zapytałam siadając na przeciwko niej. Na co ona wzdrygnęła.
-Zastanawiam się co on takiego w tobie widzi. Odparła poprawiając słomiany kapelusz na głowie. Wydawała się bardzo pewna siebie, do tego stopnia, że nie było dla niej w tym nic dziwnego.
-Wybacz, ale nie wiem o czym mówisz. Odparłam nerwowo bawiąc się okularami, które trzymałam w dłoni.
-Kochaniutka, mówię o Rafie. Odparła perfidnie się do mnie uśmiechając. Wtedy do mnie wszystko dotarło, byłam zbyt pijana, żeby ją zapamiętać, zbyt dużo wtedy się działo bym wiedziała kim ona jest.
-Zastanawiam się co widzi w kimś takim jak ty. Dziewczynie, która nosi jakiś stary sznurek na ręce i zachowuje się jak płotka. Która miesza w głowie facetom, a potem ucieka do innego kraju bez słowa.
-Słuchaj laluniu, chyba trochę się zapominasz ze swoimi osądami. Przecież jesteście razem, więc Rafe do mnie już nic nie czuje. Powiedziałam wzruszając ramionami.
-Jesteśmy, nie jesteśmy. Ja staram się być, on niekoniecznie bo jakaś tam prawie plotka nie może wyjść mu z głowy. Zniszczyłaś go i dobrze o tym wiesz. Odparła ciemnowłosa, popijając Prosecco.
-Nie mam zamiaru z tobą dyskutować. Podniosłam się z krzesełka, delikatnie wsuwając je pod stolik.
-Na przyszłość jeśli, chcesz się do mnie upodobnić to używam szminki o ton jaśniejszej, niż teraz masz. Dodałam puszczając jej oko.
Wracam do domu i nie mogę dojść do siebie po tej dziwnej wyminie zdań. ,,Zniszczyłaś go" te słowa cały czas odbijają mi się w głowie. Nie mogę zrozumieć Camerona, nie potrafię. Pojawia się w szpitalu, wydaje mi się że się o mnie martwił, potem znika i wysyła list z wyznaniem miłości. Rozmawia ze mną gdzie wyznaje mi miłość, ale nie pozwala nam być razem i po sekundzie idzie pieprzyć się z dupą, która robi mi wywód znikąd. Weszłam do domu, szybko udając się do pokoju by na nikogo nie natrafić. Zamknęłam drzwi i zasunęłam ciężkie zasłony, zakryłam się kołdrą i zasnęłam by o niczym w tym momencie już nie myśleć.

,,Lazurowe spojrzenie" Outer Banks - Rafe Cameron Where stories live. Discover now