•pisolet przy skroni

670 26 3
                                    

Nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa, moje ciało w jednej chwili oblał pot, a moje oczy zeszkliły się od łez. Mężczyzna, który stał przede mną nie był tą osobą, którą poznałam wcześniej. Widziałam w nim zmieszanie, jego ręka z której do mnie celował, nie była w stanie utrzymać broni, cała drżała.
-Mówię coś do ciebie! Krzyknął, przecierając łzy ze swoich polików, a jego głos drżał.
-Strzelaj. Odparłam przerażonym głosem. Jego spojrzenie na mnie w momencie, w którym to powiedziałam było nie do zapomnienia. Jego oczy krążyły po całym moim ciele, widziałam w nich ogromny strach. W mojej głowie były tylko myśli, gdzie popełniłam błąd, dlaczego moje serce wybrało akurat jego, nieobliczalnego Camerona.
- No strzelaj! Na co kurwa czekasz? Krzyknęłam mu prosto w twarz. W tym momencie pistolet upadł na ziemię, odwróciłam się i pobiegłam prosto przed siebie. Ledwo widziałam drogę przez łzy, które cały czas spływały mi z oczu. Bałam się cholernie się bałam. Z ogromnych emocji cały alkohol, który w siebie wlałam magicznie wyparował.
-Rosalie zaczekaj! Gdy tylko go usłyszałam, zaczęłam biec jeszcze szybciej, jednak moje nogi słabły z sekundy na sekundę.
-Zwolnij proszę cię! Krzyczał, aż doganiając chwycił mnie za ramię. Odwróciłam się, od razu go od siebie odpychając.
-Nie dotykaj mnie nigdy więcej. Nigdy! Mój głos tak drżał, że ledwo mogłam wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Nie patrząc na niego, szłam dalej przed siebie.
-Chce tylko z tobą porozmawiać. Powiedział błagającym głosem, nie odstępując mi kroku.
- Ty chcesz ze mną porozmawiać? Czy Ty się słyszysz? Mam nadzieje, że już nigdy cię nie zobaczę. Proszę, daj mi odejść.
Bolało mnie to, że musiałam powiedzieć takie słowa do osoby, dla której jeszcze niedawno byłabym w stanie zrobić wszystko, ale on był nieobliczalny.
- Czekaj Rosalie. Wiem, że mnie nienawidzisz. Wiem to, ale..
-Ale co? Rafe przed chwilą chciałeś mnie zabić. Zapomniałeś? Krzycząc przerwałam mu. Jego dłoń chciała zebrać mi włosy z twarzy, ale w ostatniej sekundzie odsunęłam się od niego.
-Wiem. Wiem. Powiedział siadając na środku drogi.
Spojrzałam na niego, wiedziałam, że nie panuje nad sobą. Przypomniała mi się wtedy nasza rozmowa. On wariował, nie panował nad sobą, miał cholerny atak i to z mojej winy. Ale czy przez to, że nie powiedziałam mu o wyjeździe, miał prawo grozić mi bronią? To nie był ten Rafe, co zawsze. To był Rafe, którego znałam z opowieści.
-Kurwa. Rosalie proszę nie zostawiaj mnie. Jego ciało całe się trzęsło, schował swoją twarz między dłonie, żebym nie patrzyła mu w oczy. On się bał, cholernie się bał. Tylko, że ja też się bałam, jeszcze bardziej niż on.
- Wiem co zrobiłem, ale proszę posłuchaj mnie. -Słucham. Siadając na przeciwko niego odparłam,
nerwowo bawiąc się opuszkami palców.
-Przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło, nie wiem co się ze mną dzieje. Tęskniłem za tobą. Wiem, że to nie tłumaczy tego co zrobiłem ale proszę nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj mnie bez słowa. Powiedział patrząc głęboko mi w oczy. Nie powiedziałam ani słowa, przełknęłam tylko głośno ślinę.
-Jesteś wszystkim tym co mam. Ros kocham Cię. Odparł przybliżając moją twarz do swojej, całując delikatnie w usta. Szybko odsunęłam się od niego chcąc powiedzieć mu to samo, ale nie mogłam tego zrobić.
-Przepraszam. Ja tak nie mogę. Odchodzę Rafe. Powiedziałam z płaczem, udając się w stronę domu.
Wróciłam do domu byłam kompletnie wyczerpana psychicznie jak i fizycznie. Wszyscy już spali więc starałam po cichu zrobić sobie herbatę i coś do jedzenia. Wchodząc po schodach zrobiło mi się ciemno przed oczami, czułam tylko jak upuszczam tacę z jedzeniem. Otworzyłam oczy, leżałam w swoim łóżku a na krawędzi leżała mama oparta o moje nogi.
-Mamo. Powiedziałam cichym głosem. Zerwała się szybko i nachyliła się nad moim czołem, dając całusa.
-Jak się czujesz skarbie? Boli cię coś? Zapytała przykrywając mnie kocem.
-Nie, nic mi nie jest. W jednej chwili się rozpłakałam i z całej siły wtuliłam się w nią. Mówiąc
-Ktoś sprawił, że moje serce pękło na kawałki. Co jest ze mną nie tak.
-Już dobrze córciu. Wszystko się ułoży, zobaczysz. Najważniejsze, że nic ci nie jest. Przespałaś cały dzień, będziesz zaraz miała gościa.
Przez drzwi zobaczyłam wychylającego się JJ'a z wielką torbą słodyczy.
-Dobry wieczór księżniczko. Dobry wieczór mamusiu. Powiedział wchodząc. Patrząc na niego puknęłam się ironicznie w czoło.
-No to ja już was zostawię. Tylko grzecznie tutaj. Dobranoc dzieciaki. Odparła mama śmiejąc się.
-Co ty tu robisz Maybank? Zapytałam szperając w torbie ze słodyczami.
-Słyszałem, że potrzebujesz towarzystwa więc jestem.  Powiedział, kładąc się obok mnie. Spojrzałam na niego przewracając oczami.
-Dobra. W takim razie możesz wybrać jakiś film a ja idę do łazienki.  Powiedziałam wstając z łóżka i rzucając w niego butelką wody, leżącą na podłodze.
Wchodząc z powrotem do pokoju, patrząc na JJ'a wreszcie poczułam w sobie spokój. Czułam się szczęśliwa, że mimo wszystko był przy mnie.  Położyłam się obok niego i patrząc mu w oczy odparłam.
-Dziękuję. Widziałam w tych oczach, że byłam dla niego kimś więcej. Widziałam, że patrzył na mnie wzrokiem takim jak ja patrzyłam na Rafe'a. Jego ręka odgarnęła moje włosy za ucho, a kciukiem delikatnie przejechał po moich ustach.
-Ubrudziłaś się czekoladą wariatko. Odparł śmiejąc się na cały głos.

 Odparł śmiejąc się na cały głos

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
,,Lazurowe spojrzenie" Outer Banks - Rafe Cameron Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz