•niebieska koperta

236 5 4
                                    

Mijały tygodnie, a rodzice obchodzili się ze mną jak z małym dzieckiem. Czułam się już dobrze, a większość rzeczy mi się przypomniała. Zrozumiałam kto jest moim prawdziwym przyjacielem, a kto nim chyba nigdy nie był. Do dnia dzisiejszego nie mam pojęcia, dlaczego JJ chciał mi wmówić, że jestem jego dziewczyną. Kiedyś może przyjdzie ten moment, że będę chciała z nim o tym porozmawiać. Reszta płotek rozmawiała ze mną od momentu wypadku aż dwa razy. Nie wiedzieli jak zachowywać się w moim towarzystwie, między nami było wręcz sztucznie, dlatego przestałam odpisywać im na wiadomości dla ich, a może mojego dobra.
     Jeśli chodzi o Camerona nie miałam z nim kontaktu od momentu gdy wpadł do szpitala. Było to dla mnie dziwne, ponieważ wydawał się wtedy bardzo przejęty moim stanem. Jednak z drugiej strony jego nieobecność była chyba dla mnie najlepszym wyjściem z tej sytuacji. Był dla mnie kimś ważnym, kimś kto sprawiał, że czułam ekscytację na każde spotkanie z nim. Jednak był on nieobliczalny. Był osobą, która mimo uczucia do mnie, celowała do mnie z broni, była w stanie mnie zabić.
      Było południe, wiec postanowiłam przejść się po okolicy, a przy okazji zjeść coś w restauracji taty. Wyjrzałam na taras, aby sprawdzić jak bardzo jest dziś upalnie i o zgrozo, było aż za bardzo. Otworzyłam swoją dwumetrową białą szafę i wygrzebałam z niej luźną sukienkę w kwiaty. Upięłam wysoko włosy i założyłam okulary na nos.
-Gdzie są te cholerne klapki. Powiedziałam pod nosem, szukając ich po całym ganku.
-Tego szukasz? Zapytał Luck, pokazując palcem na klapki leżące tuż przed moim nosem.
-Tak, dzięki. Idę się przejść po okolicy, a potem coś zjeść w restauracji. Powiedziałam schodząc po drewnianych schodach prowadzących do wyjścia.
-Jeśli zobaczysz, że ktoś się wokół ciebie kręci, masz dzwonić. Rozumiesz Rosalie? Krzyknął ciemnowłosy, siadając na metalowej ławce przed domem.
-Nie jestem dzieckiem Luck. Odparłam zamykając furtkę na klucz.
    Luck od momentu, gdy dowiedział się o tym, że Cameron celował do mnie z broni, zaczął mnie kontrolować. Sprawdzał gdzie wychodzę, a co gorsza chciał wszędzie ze mną chodzić. Rozumiem, że się bał, ale przeszłam już tyle sama, w najgorszych momentach byłam całkowicie sama i dawałam radę. Teraz też dam radę. Wiedziałam, że zrobił coś Rafe'owi i wiedziałam, że też zakazał mu zbliżania się do mnie. Akceptowałam to, akceptowałam to, że wtrącił się w moje życie.
     Idąc kamienistym chodnikiem, podziwiałam jak piękna jest ta wyspa. Palmy, które rosły wzdłuż drogi, prawie biały piasek i niesamowicie rozległy ocean, którego kolor przypominał mi oczy, w których kiedyś utonęłam. Z mojego błądzenia pomiędzy  myślami, wybiła mnie nagle drobna blondynka, która machała w moją stronę.
-Część piękna! Krzyknęła, ściskając mnie mocno, a ja oddałam jej również mocny uścisk.
-No hej Sarah. Idziesz ze mną coś zjeść do mojego taty? Zapytałam chwytając ją pod ramię.
-Pytasz a dobrze znasz odpowiedź. Odpowiedziała, zawracając  nas w kierunku restauracji. Droga minęła nam szybko, cały czas się śmiałyśmy i obgadywałyśmy ludzi, których mijałyśmy, aż w końcu dotarłyśmy do restauracji. Przyznam, że ojciec miał łeb do interesów. Budynek był postawiony na pomoście i był cały przeszklony z dodatkami białych desek. U góry był taras widokowy, gdzie wieczorami odbywały się różne koncerty, to miejsce było oblegane i ciężko było w nim coś zjeść bez rezerwacji.
-Cześć dziewczyny, siadajcie, zrobię coś wam pysznego. Powiedział ojciec, zawracaj się w naszym kierunku.
-Zdajemy się na Pana, powiedziała Sarah puszczając oczko w kierunku taty. Na co teatralnie uderzyłam się w głowę.
    Nigdy nie pomyślałabym, że jedyną osobą, z którą będę kiedyś rozmawiać, a czym prędzej kolegować się będzie Sarah Cameron. Dziewczyna, która kiedyś wyzywała mnie od pań do towarzystwa, a ja szarpałam ją za włosy. Po moim wypadku, gdy wróciłam, natknęłyśmy się na siebie i przez długi moment patrzyłyśmy na siebie w ciszy. Aż blondynka rozpłakała się i zaczęła za wszystko przepraszać, a w szczególności za jej brata. Ona również zerwała kontakt z płotkami, ponieważ zaczęli coś knuć, mówiła, że znowu chodzi o jakiś skarb. Kazała wybrać Johnemu B, ona albo płotki, wybrał jak widać. Od tego spotkania, widujemy się prawie codziennie i naprawdę dobrze się dogadujemy. Sarah jest taką przyjaciółką, której nigdy nie miałam. Jedyny temat tabu to jej brat, mówiłyśmy o nim może dwa razy, wiem jedynie tyle, że opuścił Outer Banks.
-Webster twój ojciec to geniusz kulinarny. Powiedziała pakując do buzi kolejną łyżkę makaronu.
-Masz rację, jest całkiem zjadliwe. Odparłam lekko się śmiejąc. Patrząc w dal ujrzałam znajomą postać idącą w kierunku restauracji, moje ciało w jednym momencie zamarło, aż mój oddech stał się nierówny.
-Rosalie co się stało? Krzyknęła blondynka łapiąc mnie za rękę.
-Twój, twój brat wrócił. Odparłam ledwo słyszalnym głosem, patrząc w jego kierunku.
-Nie mart się nie pozwolę by znowu Cię skrzywdził. Powiedziała dziewczyna, podchodząc w moim kierunku, mocno ściskając.
-Widzisz poszedł sobie. Chyba jest z Topperem, powiedziała wypatrując w dal.
Jego powrót oznaczał, konfrontacje, której w głębi serca chciałam, ale bardzo się bałam.
Pożegnałam się z blondynką i dogadałam się z nią co do jutrzejszej Nocy Świętojańskiej. Wydarzenia, na które czeka całe miasto. Ja co roku również na nie czekałam z niecierpliwością, jednak w tym roku było inaczej. Bałam się tego co jutro tam spotkam, a bardziej kogo.
-Wróciłam! Krzyknęłam na cały dom, jednak nie uzyskałam zwrotnej odpowiedzi. Otworzyłam drzwi na nasz tylni ogród. Rozsiadłam się na wygodnym hamaku i wzięłam pierwszą lepszą książkę, która leżała na stoliku. Chciałam zająć czymś swoje myśli, niestety nie trwało to zbyt długo. Zobaczyłam Lucka, niemal wbiegającego na taras. Nie zauważył mnie i rozmawiał z kimś nerwowo przez telefon
-Posłuchaj mnie. Jeśli zobaczysz, że kręci się gdzieś w okolicy. Masz dać mi znać. Chodził w kółko drapiąc się po głowie. Widziałam w nim ogromne zdenerwowanie.
-Nie obchodzi mnie to, że nie wiesz jakie ma na jutro plany. Masz się dowiedzieć. Zaczął nerwowo machać jakąś kopertą, siadając na murowanych schodkach.
-Luck, co się stało? Odparłam, delikatnie podchodząc w jego kierunku.
-Cholera Rosalie, przestraszyłaś mnie. Wzdrygnął się na mój widok, kończąc połączenie.
-Wiesz, że on wrócił? Powiedział przeczesując swoją długą grzywę do tyłu.
-Wiem. Odparłam, wzruszając ramionami. Widziałam go dzisiaj.
-I Ciebie to nie rusza? Po tym co ci zrobił? Luck niemal krzyczał w moim kierunku.
-Mówiłam ci już nie raz. Nie jestem dzieckiem, nie wtrącaj się już w moje sprawy. Powiedziałam, krzyżując ręce.
-W takim razie proszę. Zostawił to w skrzynce na listy. Wysyczał, wręczając mi kopertę.
-Co to jest? Zapytałam przyglądając się niebieskiej kopercie, na której widniały inicjały RC.
-A skąd mam wiedzieć. Nie zaglądałem do środka. Zarzucił, wchodząc do domu.
      Zabrałam butelkę wody, która stała na stoliku i ruszyłam w stronę pomostu, który znajdował się na naszej posiadłości. Usiadłam na skraju i zamoczyłam nogi w wodzie, lekko nimi machając. Po mału zaczęłam rozklejać kopertę, która wręczył mi Luck. Poczułam zapach perfum, zapach którym zawsze pachniał Cameron. Bałam się co tam przeczytam, ręce cały czas mi drżały, ledwo trzymając tę pieprzoną  kartkę.

Mała Rosalie,
wiem, że wyrządziłem Ci wiele bólu i cierpienia. Wiem też, że pokochałem Cię tak mocno, że nie jestem w stanie wyrazić tego w słowach, ani czynach. Nie wiem od czego mam zacząć, ale tylko w taki sposób mogę się z Tobą skontaktować. Nie oczekuję od Ciebie odpowiedzi, ani tego, że zrozumiesz moje czyny, które Ci kiedyś zrobiłem. Jest to mój największy grzech. Nie byłem wtedy sobą, byłem naćpany, za każdym razem, gdy dostawałem ataku. Wiem, miałem przychodzić do Ciebie wtedy, ale było to dla mnie upokarzające, by poniżać się przed kimś komu chciałem zaimponować. Przez co straciłem Twoje zaufanie, ten wieczór, ta noc, gdy zaatakowałem Cię na ulicy, śni mi się po nocach, jest to mój najgorszy koszmar. Wiedz, że żałuje i zawsze tego będę żałować, bo zmarnowałem coś co dawało mi szczęście, zmarnowałem szansę, którą Ty mi dałaś. Gdy zobaczyłem Cię w szpitalu i JJ powiedział, że to moja wina, wszystko zrozumiałem. Wiem, że tak było, dlatego zniknąłem. Nie chciałem Cię więcej krzywdzić, nie mogłem patrzeć do czego doprowadziłem. Twój brat i Maybank dali mi lekcje, która mi się należała. Jestem na leczeniu, dlatego też chyba piszę ten list. Mój terapeuta mi to polecił, przepraszam, że jest to tak chaotyczne. Jestem, albo byłem na odwyku, gdy to czytasz, robię to dla Ciebie, ale przede wszystkim dla siebie, by nikogo już więcej nie skrzywdzić. Czuję pustkę, której nigdy nie czułem, gdy nie wiem co u Ciebie. Gdy nie mogę spojrzeć w Twoje piękne szmaragdowe oczy, gdy nie widzę jak wiatr, rozczesuje Twoje włosy, a Twój uśmiech wypala mi dziurę w sercu. Wiedz, że zawsze będę stał z boku i patrzył na Ciebie jak dzielnie sobie radzisz ze wszystkim. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, ale nigdy o naszej miłości. Teraz gdy jesteśmy od siebie daleko i nie możemy mieć ze soba kontaktu, uświadomiło mnie to, że jesteś jedyną osobą, która kiedykolwiek pokochałem i będę kochać już na zawsze. Nawet jeśli nie będziemy mieli ze sobą kontaktu, będę szczęśliwy, gdy Ty będziesz. Najgorszy ból sprawia mi to, że gdy robi się między nami dobrze, wszystkie psuje i robię rzeczy, których potem żałuję. Pamiętaj, że zawsze będę tylko Twój, a Ty moja, w pewnym sensie.
R.
Poczułam jak łzy płyną strunami, na kartkę. Nie mogłam złapać powietrza, czułam jak zaczynam dusić się własnymi łzami. Podciągałam nogi blisko klatki piersiowej, ruszając się w przód i tył.
-Dziecko! Co Ty robisz!!! Usłyszałam krzyk matki, która podbiegła do mnie, podnosząc moją twarz w jej kierunku.
-Jak ty wyglądasz aniołku, co się stało? Zapytała, troskliwym głosem. Nie powiedziałam ani słowa, podałam jej list. Zerkałam na nią spod dłoni, którymi zasłoniłam twarz. Widziałam jak po jej poliku, zaczęły spływać łzy, które otarła rękawem fioletowej bluzki.
-Słońce, nie wiem co ci mam powiedzieć. Odparła mocno chwytając mnie za dłoń.
-Mamo ja też nie wiem. Powiedziałam przytulając się do jej klatki piersiowej.

 Powiedziałam przytulając się do jej klatki piersiowej

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
,,Lazurowe spojrzenie" Outer Banks - Rafe Cameron Where stories live. Discover now