Rozdział VII Koszmar Obozu

83 3 0
                                    


          Przebudziłam się w nocy, trzeba przyznać, że obozowicze umieją się bawić. Clarisse była bardzo zadowolona, że udało nam się wygrać i nawet nie straciliśmy sztandaru. Kiedy powiedziałam Benowi i reszcie, jakim cudem udało mi się zauważyć Annabeth, nie chcieli zbytnio uwierzyć. Niby jak kot mógłby mi to przekazać, a tym bardziej jak ja sama mogłam to zauważyć z takiej odległości. Później też zaczęłam się nad tym zastanawiać, ale wywnioskowałam, że nie warto takimi rzeczami się zajmować. Zawsze się może okazać, że mój boski rodzic ma sokoli wzrok, a kto tam wie. Wczoraj miałam okazję spróbować ambrozji, ale prosili mnie, abym raczej nie wspominała nic na ten temat Chejronowi. Od tak nie można dawać herosom boskiego napoju. Wywnioskowali, że skoro go nigdy nie piłam, to teraz nadarzyła się znakomita okazja. Nawet nie zwróciłam zbytnio uwagi na smak, ponieważ naszyjnik zaczął niemiłosiernie piec. Może to jakiś z znak z nieba, informujący mnie o zaprzestaniu picia?

Zauważyłam, że coś jest nie tak. Jest za cicho. Przecież to niemożliwe, aby nikt w domku nie oddychał, a tym bardziej się nie kręcił. Pomału podniosłam się do pozycji siedzącej, powinnam sobie podziękować, że dosyć dobrze widzę w nocy. Nawet jak na przyzwyczajenie się do ciemności, zadziwiające jest to, że bardzo dokładnie widzę kształty przedmiotów. Robiło się coraz dziwniej, ponieważ oprócz mnie nie było nikogo, gdzie oni się podziali? Udało mi się wygrzebać zegarek. W blasku księżyca zauważyłam, że dochodzi trzecia. Z tego, co pamiętam to Obozu w nocy strzegą Erynie, które dosyć mocno przykładają się do swojej roboty. W końcu podniosłam się z posłania i przyjrzałam się dokładnie łóżkom. Były zimne oraz porządnie pościelone. Nikt w nich nie spał dzisiejszej nocy, a z tego, co kojarzę parę osób już pochrapywało, kiedy się kładłam. Wtem usłyszałam krzyk dobiegający z podwórza. Nie miałam ze sobą żadnej broni. Chwyciłam, to co było pod ręką i nie byłam zbytnio zadowolona ze znaleziska. Był to parasol we wzorki, jakby nie mogli przynieść z zewnątrz czegoś bardziej pożytecznego, tylko parasol. Jak na zawodowca przystało, uchyliłam trochę drzwi i jak się można było domyślić nic nie widziałam. Raz kozie śmierć. Drzwi w końcu stanęły otworem, a nawet odbiły się o ścianę, ponieważ z taką siłą je potraktowałam. Wyjrzałam na zewnątrz, nie wiem, czego się zbytnio spodziewałam, gościa latającego z piłą mechaniczną czy klauna z czerwonym balonikiem. Niestety, się lekko zawiodłam. Na środku stał Chejron, nie sądzę, aby to on krzyczał, ponieważ dźwięk, który usłyszałam brzmiał bardziej na damski głos. Chociaż jak tak się bardziej zastanowić to czasami chłopcy krzyczą jak dziewczyny. Pomału podeszłam do centaura, dzielnie dzierżąc mój oręż.

– Chejronie, co się stało? To ty krzyczałeś? – Nie zareagował. Postanowiłam złapać go za ramię, aby zasygnalizować mu swoją obecność. Przez chwilę myślałam, że moja ręka przez niego przeniknie, ale w końcu udało mi się dotknąć jego sierści. Dalej żadnego odzewu.

Podeszłam bliżej, aby się przyjrzeć, na co patrzy centaur. Był to najgorszy błąd, jaki zrobiłam. Przed nami leżały martwe ciała członków obozu. Opuściłam parasol i przyłożyłam ręce do ust. Miałam w tej chwili ochotę zwymiotować wszystko, co wczoraj zjadłam. Nie wierzyłam własnym oczom, na ziemi był Percy, Ben i wiele innych obozowiczów, których imion nie znałam. Popatrzyłam na Chejrona, na jego twarzy odbijała się kompletna pustka, jakby nie był świadomy, co się stało. Czemu on nic nie robi, trzeba im pomóc do ...! Centaur zaczął podnosić miecz, z którego skapywała krew. Nie możliwe, to on ich... To nie może być prawda. Wzięłam parasol i rzuciłam się biegiem, jak na tchórza przystało zaczęłam uciekać od miejsca zbrodni, z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nie widziałam gdzie biegnę, aż w końcu na kogoś wpadłam. Z powodu zachwiania upadłam na ziemie. Otarłam łzy i chciałam się podnieść, kiedy ujrzałam twarz obozowicza, na którego miałam „przyjemność" wpaść.

Dziecię BogówWhere stories live. Discover now