Rozdział XIX Nie ma to jak rodzina

28 0 0
                                    

          Czułam na sobie spojrzenie prawie czterdziestu par oczu. Nie było to zbytnio przyjemne uczucie. W końcu niektórych wzrok skierował się na dziewczynę, która stała ramię w ramię ze mną. Z tłumu wyszła blondynka z brązowymi oczami. Cały czas patrzyła na córkę Demeter.

– Daisy, co Ci się stało? – Podbiegła do niej i złapała za ramiona. Jej spojrzenie skierowało się na mnie, a później przeszło na Sky'a. – Czy ty...?

Była zdruzgotana tym i nie potrafiła dokończyć zdania. Poczułam, jak brunetka złapała mnie za rękę, liczyła na wsparcie. Co ja mam im powiedzieć?

– To chyba widać, co się stało. – Niebieskooki zabrał głos. – Chyba teraz powinniśmy się przejmować armią Kro... – Zaciął się. Słyszałam, jak przełyka ślinę. – Kronosa. Później można wszystko wytłumaczyć.

Kiedy Sky starał się uspokoić, nasz kochany Percy intensywnie się nam przyglądał. Może szuka w pamięci czy kojarzy chłopaka.

– Myśleliśmy, że nie żyjecie. – Do głosu doszła Annabeth. – Od pół roku nie było od was żadnych wiadomości. – Zmarszczyła brwi i podniosła głowę jakby kogoś szukała. – Gdzie jest Ben i Bruce? A ty, kim jesteś?

Otworzyłam usta i je natychmiast zamknęłam. Szlag by to trafił. Nie pomyślałam o tym, że będą nas przepytywać. Wyczułam, że córka Demeter się spięła. Już miałam się odezwać, kiedy do głosu doszedł niebieskooki.

– No tak, gdzie moja kultura. – Uśmiechnął się szelmowsko.

Podszedł do córki Ateny i pocałował ją w rękę. Widzę, że zaczął prowadzić jakąś grę, bo zauważyłam, że cały czas zerkał na Perseusza. Chłopak był cały czerwony, tak samo jak szarooka. Zawrócił i stanął przy mnie. Kiedy szedł, mogłam zobaczyć, że jest zadowolony z tego, co zrobił.

– A jeśli chodzi o Bena i Bruce'a, to ich jeszcze zobaczycie. – Zmarszczyłam brwi, co on za głupoty gada. Chciałam już mu odpowiedzieć, kiedy chłopak położył mi rękę na ramieniu, abym się nie wtrącała. – Przybędą później.

Jeśli chodzi o Bruce'a to jest szansa, że go spotkamy. Natomiast Ben to skończony temat. Zamknęłam oczy i zaczęłam się przysłuchiwać. Miałam nadzieje, że coś usłyszę, jednak miasto pozostało martwe. Percy między czasie doradzał się z grupowymi domków. Mogłam zrozumieć, że ma zamiar bronić Olimpu za wszelką cenę. Mam nadzieję, że ktokolwiek przeżyję tą bitwę.

– Musimy zejść na dół. – Zarządziła córka Ateny. – Tam się przegrupujemy i każdy z domków dostanie przydział.

Westchnęłam i już wiedziałam, że będziemy rozdzieleni. Należę do domku Hermesa i nic tego nie zmieni. Mój ojciec, a tym bardziej matka nie posiadają własnego przydziału. Raczej ich już nie będzie. Podeszliśmy do windy i usłyszałam obok siebie głos niebieskookiego.

– Nie mam zamiaru stać, jak słup soli pod tą windą.

Chłopak wziął mnie oraz Daisy za rękę i poczułam pęd powietrza. Stanęliśmy przed budynkiem i mogliśmy zobaczyć żniwo czarów Morfeusza. Wszędzie na chodnikach leżeli ludzie. Jak widać bóg snu zadbał o to, aby silniki samochodów również zgasły. Co za troskliwy gościu.

– Jakim cudem się tu znaleźliście? – Obróciłam się i ujrzałam córkę Ateny. Wyglądała na mocno zdziwioną. Wzruszyłam ramionami. Ja się jej tłumaczyć nie będę.

Usiadłam na schodach prowadzących do budynku. Zrobię, co będą mi kazali. Chociaż jestem śmiertelniczką bez mocy, dalej mogę walczyć. Pociągnęłam córkę Demeter, aby usiadła koło mnie. Później dołączył się Sky.

Dziecię BogówWhere stories live. Discover now