Rozdział XXV Podarki, ale nie dla wszystkich

25 1 0
                                    

          Zabijałem właśnie potwora, kiedy usłyszałem przeraźliwy krzyk Daisy. Co się stało? Wyciągnąłem zakrwawiony miecz ze stwora i przeniosłem wzrok w kierunku brunetki. Zmarszczyłem brwi, nic nie rozumiejąc. Obejrzałem się za siebie i zobaczyłem, jak zgraja nieprzyjaciół biegnie w moja stronę. Machnąłem rękę i zamieniłem ich w stado kuropatw czy bażantów. Jeden czort.

– Kamila!

Natychmiast podniosłem głowę i zobaczyłem, że dziewczyna pada, przeszyta włócznią na wylot. Przez chwilę nie wiedziałem, co mam zrobić. Energia zaczęła wokół mnie szaleć i została wyrzucona, z taką mocą, że rozwaliła pobliski budynek. Pobiegłem w ich kierunku. Zobaczyłem, że córka Demeter stoi nad dziewczyną i nie wie, co ma zrobić. Kucnąłem przy córce Morfeusza i ułożyłem jej głowę na swoich kolanach. Ta popatrzyła na mnie swoimi dwukolorowymi oczami i się lekko uśmiechnęła. Nie wiem na ile była świadoma, ale odpowiedziałem na jej uśmiech. Daisy zrównała się ze mną i położyła mi rękę na ramieniu.

– Nie wyjdzie z tego, prawda?

Popatrzyłem na towarzyszkę i zaprzeczyłem ruchem głowy. Nie wykaraska się z tego, nawet gdybym chciał. Wnet poczułem powiew zimna i zacisnąłem usta w wąską linię. Tanatos.

Podniosłem oczy wyżej i ujrzałem, jak bóg śmierci wychodzi z cienia. Niósł przed sobą zgaszoną pochodnię, a jego oczy były skierowane na mnie. Zionęły bezdenną pustką i wielkim chłodem. Powolnym krokiem podszedł do nas i wyciągnął przed siebie kościstą rękę. Czekał, aż duch Kamili go chwyci. Nie mogłem widzieć całego zajścia, ale przez chwilę miałem przeświadczenie, iż zobaczyłem poświatę dziewczyny, która się pojawiła obok Tanatosa. W momencie, którym ją ujrzałem, pochodnia w dłoni śmierci zajaśniała błękitnym blaskiem. Bóg popatrzył na to i pokręcił głową. Pożegnał się ze mną kiwnięciem głowy i rozpłynął się we mgle. Córki Selene nie było już z nami. Została tylko pusta powłoka. Zdjąłem jej głowę z moich kolan i wyczarowałam całun, którym zakryłem dziewczynę.

– Co my teraz z nią zrobimy? – Doszedł mnie głos Daisy. – Nie możemy jej tak zostawić.

Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że cała się trzęsie. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Zostało mi tylko przytulenie, na nic więcej nie było mnie stać. Zorientowałem się, że nieświadomie stworzyłem kopułę, która chroniła nas przed potworami.

– Przeniosę ja na Olimp, będzie leżeć koło poległych herosów.

Wytworzyłem zmniejszone berło i dotknąłem nim Kamili. Ta w tej samej chwili zajaśniała i zniknęła nam z pola widzenia. Poczułem, że córka Demeter zaczęła się uspokajać. Była załamana tym, co się stało.

– To moja wina... – Załkała. – Gdybym była uważniejsza, to ona by żyła.

Przytuliłem ją mocniej. Moje otępienie oraz żal, jaki się pojawił, zaczął ustępować złości i agresji. Czułem, jak energia zaczęła mnie wypełniać. Puściłem dziewczynę i wstałem. Moje oczy zajaśniały i uderzyłem berłem o podłoże. Nastąpił wybuch, który wyrzucił przeciwników na paręnaście metrów. Bariera zniknęła, a ja powiększyłem się. Nie jestem świadomy czy potwory zrozumiały, kto przed nimi stoi, ale zaczęły się cofać. Jeden z nich tak się bał, że przewrócił budkę z burgerami i frytkami. Zrobiłem zamach i jasne światło wystrzeliło z insygnia. Zamieniło wszystkich, który stali naprzeciwko mnie w ptactwo. Począwszy od kaczki, po kuropatwę kończąc na bażancie. Nie wiem, dlaczego w to, ale pal licho. Grunt, że jak Kronos przegra to wybuchną i zostaną rozerwani na strzępy.

– Sky! – Doszedł mnie głos przerażonej córki Demeter. – Zaraz wszystko zniszczysz.

Obróciłem się w jej stronę i ujrzałem panikę, jaka malowała się na jej twarzy. Poczułem się źle z tym, że doprowadzam moją przyjaciółkę do takiego stanu, jednakże złość jest silniejsza niż poczucie winy. Zrobiłem krok i ją ominąłem. Kierowałem się w kierunku pola siłowego, które stworzył mój wyrodny syn. W oddali zobaczyłem walczącego Hadesa. Wywijał mieczem i ciachał głowy za głową. Niedaleko jego syn na piekielnym ogarze, niszczył wrogą armię. Kiedy bóg podziemi mnie zobaczył, otworzył szeroko oczy i buzię. Zrobił karpia i przeteleportował się do swojej żony, Persefony. Ta przestraszyła się jego nagłym pojawieniem i postukała się w głowę. Ten zaczął coś jej naprędce tłumaczyć i wskazał głową w moją stronę. Ta niepewnie się odwróciła i musiała się podeprzeć, bo nie mogła uwierzyć własnym oczom. Kiwnęła mi głową na „dzień dobry". Odpowiedziałem jej tym samym i udałem się w kierunku bariery.

Dziecię BogówDonde viven las historias. Descúbrelo ahora