Rozdział VIII Kijem prosto w serce

81 4 1
                                    

          Nieprzytomnym wzrokiem spojrzałam na dziewczyny. Uznana, co? Niezbyt wiem, co mówił Pan D. Zaczęłam przyglądać się dziewczynom. Każda z nich wyglądała bardzo blado, dodatkowo Annabeth miała opuchnięte i zaczerwienione oczy. Po raz kolejny usłyszałam krzyk, odwróciłam się i zobaczyłam, że to mieszkańcy mojego domku płaczą, panikują a nawet biją się przez sen. Obozowicze, którzy wstali starali się obudzić i uspokajać resztę. Dziewczyna, która przede mną kucała wstała i podała mi rękę, aby pomóc mi się podnieść z posłania. Dobrze, że dostałam pomoc, bo jakoś się dziwnie czuję, wypompowana ze wszystkich sił. Nie sądziłam, że bieganie i panikowanie we śnie, może sprawić taką trudność. Złapałam się ściany i poczułam, że coś mnie uwiera na lewym nadgarstku. Zegarek. Skąd on się tam wziął? Pamiętam, że wczoraj związku z bitwą go nie zakładałam. Wciągnęłam powietrze. Jakim cudem zegarek założony we śnie mógł się pojawić? Nie miałam zbytnio czasu, aby się zastanowić, ponieważ zostałam pociągnięta przez nieznajomą.

– No chodź już, pewnie wszyscy już czekają. – Ruszyłam za dziewczyną. Nie powiem lepiej bym się czuła gdybym wiedziała gdzie idę. Ale nie chciałam już i tak pogarszać mojej sytuacji, bo miałam niemiłe przeczucie, że to jeszcze nie koniec.

Wygramoliłam się z Jedenastki, udało mi się jeszcze przy okazji zabrać bluzę. Zauważyłam, że nie tylko mój domek miał dzisiaj problem ze spaniem. Większość obozowiczów płakała, pocieszała się, a grupowi nie mogli sobie z tym poradzić.

– Co tu się stało? – Dziewczyna popatrzyła na mnie nie przytomnym wzrokiem. Pokręciła głową. Już myślałam, że mi nie odpowie, kiedy usłyszałam jej cichy głos.

– Każdy obozowicz z tego, co mówił Pan D. miał koszmar i jak widać jeszcze się z tego niego nie otrząsnęli. – Nieznajoma zerknęła na herosów. Widać, że bardzo przeżywa to, co się dzieje. – Przepraszam, że tak Cię poganiałam. Daisy, od Demeter.

Koszmary? Czyli każdy z nich śnił koszmar tej samej, ale dlaczego ja w nich byłam? Zauważyłam, że Daisy się skuliła. Niezbyt zrozumiałam, o co chodzi. Zrobiłam coś nie tak?

– Kamila. – Wyciągnęłam do niej rękę. – Zamyśliłam się, wybacz.

Skierowaliśmy swe kroki do Wielkiego Domu. Po drodze rozglądałam się czy może zaraz nie wyskoczy mi Zeus z piorunem albo nie zobaczę ruin Nowego Jorku. Na szczęście, był to ten sam obóz, co wczoraj wieczorem. Moją uwagę przykuły driady, które z nabożną czcią dotykały wszystkich drzew w okolicy. Rozumiem, że sprawdzały czy to, o czym śniły się przypadkiem nie sprawdziło.

Drzewa, rośliny, no tak. Daisy jest córką Demeter i dlatego widziałam ją jak rozmawiała z roślinką. Trzeba przyznać, że zapłon mam szybki. Jednak jest jeszcze jedna rzecz, która nie daje mi spokoju. Ona mnie słyszała, a tylko nadepnęłam gałązkę. Jest to mega podejrzane.

W Wielkim Domu paliły się światła. Na tarasie stał Chejron i chyba na nas czekał. Jakoś nie podoba mi się to, że będę w jednym pomieszczeniu z centaurem. Zrozumiałam, że wszystko, co się dzisiaj działo było tylko w świecie snów, czy koszmarów. Jednak jest to przeświadczenie, że Chejron ot tak nie wyśnił sobie tego. On musi się bardzo tego lękać. Według mitologii jest on jednym z synów Kronosa, może boi się, że kiedy dojdzie do ostatecznego starcia stanie po stronie ojca. Kto wie, ale lepiej mieć się na baczność w jego towarzystwie.

W salonie zebrała się już duża grupka obozowiczów. Kilku grupowych miało ze sobą jeszcze jednego przedstawiciela swojego domku. Ja byłam trzecim przedstawicielem domku Hermesa, a może jednak nie? Skoro zostałam uznana przez jakiegoś boga to jest szansa, że się przeprowadzę. Atmosferę w domu można było kroić nożem. Każdy był posępny, z podkrążonymi oczami lub opuchniętymi od płaczu. Z tego całego zgromadzenia, to moja persona prezentowała się najlepiej. Siły pomału do mnie wracały, tak jakby z każdy obudzonym obozowiczem dostawała cząstkę energii.

Dziecię BogówWhere stories live. Discover now