2

41 5 117
                                    

— Kama!

Zignorowałam ten głos i szłam przed siebie, nie zatrzymując się. Byle dotrzeć do swojego roweru i odjechać stąd, jak najszybciej.

— Kamila, zaczekaj!

Chciałam zignorować wołanie, ale Grzesiek doścignął mnie i stanął naprzeciwko, łapiąc mnie za oba ramiona. Najwyraźniej brał pod uwagę, że próbowałabym uciec.

— Kama, proszę — powtórzył błagalnie.

— Na co mam czekać? — zakpiłam. — Aż kolejną rzecz przede mną zataisz? A może mam dać ci czas, żebyś mógł sobie wszystko ułożyć za moimi plecami i kiedy nadejdzie odpowiednia chwila, zgodzić się, żebyś wyrzucił mnie jak śmiecia?

— Nigdy bym tego nie zrobił, przecież wiesz.

— Przestań się powoływać na to, że cię znam! Ostatnio ciągle robisz coś takiego, że mam wrażenie, jak gdybym nie miała pojęcia, kim jesteś.

— Kamila, ale to nadal jestem ja. Nic się nie zmieniło. — Przez jego oczy przebijała determinacja, bym mu uwierzyła, ale i wielki smutek. Może nawet rozpacz?

— To dlaczego drugi raz z rzędu zrobiłeś ten sam błąd? Ostatnio też byłam wściekła, myślałam, że więcej tego nie zrobisz. Kiedy ja nie powiedziałam ci o telefonach Maćka, nie chciałeś mnie słuchać i sam sobie coś dopowiedziałeś. Dlaczego teraz ja mam wysłuchiwać ciebie? W czym byłam od ciebie gorsza, że na to nie zasłużyłam?

— Kama, ja... — Na chwilę zaniemówił, spuszczając wzrok. Chyba moje słowa uzmysłowiły mu właśnie, że zachowywał się nie w porządku, i to podwójnie. — Masz rację. Strasznie cię przepraszam, nie powinienem był tak wtedy postąpić. Po prostu kiedy coś mnie bardzo boli, przestaję słuchać rozumu i...

— Czy ty myślisz, że mnie to nie boli? — spytałam, ciągle wściekła. — Serio uważasz, że to po mnie spływa? Że zatajasz przede mną wszystko, co związane z Dominiką, a ja po prostu sobie żyję, myśląc, że to okej? Że nie mam wrażenia jak gdybyś ją chował przede mną, bo coś cię z nią łączy? — Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Nie miałam już siły udawać, że jej obecność była dla mnie czymś zwyczajnym. — Dlaczego mi nie powiedziałeś, że zapisała się do „Staffu"? — spytałam już zdecydowanie ciszej, ciągle patrząc mu w oczy.

— Chciałem, Kama, naprawdę chciałem — powiedział równie cicho. — Tylko że przyjechałem do ciebie, a ty grałaś to „Katharsis" i potem powiedziałaś o niej. Całkowicie mnie to rozłożyło i nie wiedziałem, jak ci to przekazać. A kiedy tak się zaczęłaś cieszyć na ten nowy rok... Po prostu nie miałem serca tak ci tego zepsuć. Przecież ja doskonale widzę, że starasz się to ukrywać, ale tak naprawdę jej nie lubisz. A ja się gubię w tym, co robić, bo chciałbym ci nieba przychylić, ale z drugiej strony nie mogę tak po prostu jej odrzucać, bo nie zrobiła niczego złego.

— Od kiedy wiesz? — spytałam markotnie. Wściekłość trochę ze mnie opadła, ale zamiast niej pojawił się ból i uczucie beznadziei, co było znacznie gorsze. Gniew pomagał mi czuć, że byłam silna, bez niego wychodziła na wierzch moja słabość.

— O Domce i „Staffie"? — spytał, a ja przytaknęłam. — To wyszło na maksa przypadkiem. Nie miałem pojęcia, że ona śpiewa. Wczoraj zapytała mnie, czy spotkamy się po szkole. Odmówiłem, bo powiedziałem, że mamy zajęcia, a ona zaczęła wypytywać. Nie mogłem jej spławić, bo nie miałem powodu. A Dominika potem poleciała do pani Leny dopytać o szczegóły, no i się zapisała. — Westchnął. — Skoro to kocha, nie mogłem jej tego zabronić, choć wiem, że nie będzie to dla ciebie miłe doświadczenie. I dlatego też bałem ci się powiedzieć.

II. 6 decyzji, które zniszczyły mój światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz