10

18 2 64
                                    

Grzesiek wszedł za mną do mojego pokoju, bo oczywiście uparł się, żeby przepuścić mnie przodem. Podeszłam do biurka, żeby nalać mu soku, a kiedy odwróciłam się, chcąc podać mu szklankę, zauważyłam, że tym razem siedział na łóżku.

— Dzisiaj nie chcesz czuć się jak u siebie w domu? — spytałam.

Przez chwilę popatrzył na mnie z niezrozumieniem, marszcząc brwi.

— Nie siedzisz na podłodze — dodałam.

— A, o tym mówisz — odparł, klepiąc puste miejsce na łóżku obok siebie. — Usiądź tutaj.

Nie zastanawiając się zbyt długo, spełniłam jego prośbę i patrzyłam na niego z wyczekiwaniem.

— Szczerze mówiąc, nawet nie zwróciłem uwagi na to, że nie klapnąłem od razu na ziemię — powiedział. — Ale wiesz, to chyba rzeczywiście jest tak, że kiedy tu wchodzę, zachowuję się tak, jakbym był u siebie. Siadam na dywanie wtedy, gdy niczym się nie martwię, gdy chcę umilić sobie czas grą na gitarze. A teraz usiadłem na łóżku, bo w tym, co chcę ci powiedzieć, nie będzie nic ani lekkiego, ani przyjemnego.

Ciarki przeszły mi po całym ciele.

— Grzesiek, zaczynam się bać.

Westchnął ciężko, wziął moje dłonie w swoje i obrócił się nieco bardziej w prawo, żeby być ze mną centralnie twarzą w twarz. W jego oczach widziałam jedynie fakt, że bardzo trudno było mu o tym „czymś" mówić, ale wciąż nie miałam nawet pojęcia jakiej dziedziny życia to „coś" mogłoby dotyczyć.

— Powiedziałem ci kiedyś, że moja mama nie jest osobą, która miałaby jakiekolwiek prawo cię oceniać, pamiętasz? — Skinęłam głową. — Powiedziałem też wtedy, że to nie był dobry dzień na tę rozmowę. Ten dzień nadszedł dzisiaj.

Wstrzymałam oddech. Przypomniałam sobie, że kiedy Grzesiek przedstawiał mi swoich rodziców, po pewnych słowach jego mamy zapadła dziwna cisza. W powietrzu czuć było atmosferę jakiegoś sekretu, który znany był wszystkim oprócz mnie. I wyglądało na to, że właśnie teraz miałam go poznać.

— Kiedy byłem w piątej klasie, moja mama straciła pracę — powiedział, spuszczając wzrok na nasze dłonie. — To był dla nas trudny czas, nawet nie ze względu na mniejszą ilość kasy, ale przez to, że mama strasznie zamknęła się w sobie. Niewiele z nami rozmawiała, krzątała się po domu bez celu... Tata wtedy tłumaczył mi, że ona czuje się jak ktoś, kogo można się pozbyć, bez kogo można świetnie sobie poradzić, że w ten sposób odbiło się na niej to zwolnienie. — Wziął głęboki wdech. — Bolało mnie, że tak się czuła, ale nie mogłem niczego zmienić. W końcu w marcu dostała pracę w korporacji i znowu zaczęła żyć. Uśmiechała się, rozmawiała z nami, wszystko było jak dawniej.

Kciuk jego prawej dłoni gładził wierzch mojej przez cały czas. Zdawał się na tym prostym ruchu koncentrować całą swoją uwagę, zupełnie tak, jakby te słowa wylewały się z niego bezwiednie, niemal bez wysiłku. Miałam jednak świadomość, że było zupełnie odwrotnie.

— Po dwóch miesiącach coś się zmieniło — kontynuował. — To znaczy, nadal się uśmiechała i emanowało z niej szczęście, ale już się nim z nami nie dzieliła. Kiedy pytaliśmy, co działo się w pracy, zbywała nas półsłówkami. Zamknęła się, ale tym razem nie w sobie, a na nas. Mimo wszystko to akceptowałem, byłem przy niej na tyle, na ile mi pozwalała, bo dopóki się uśmiechała, nic innego dla mnie się nie liczyło.

Czekałam na ciąg dalszy, ale nastąpiła cisza. Grzesiek po kilkunastu sekundach podniósł na mnie wzrok i powiedział:

— Kama, to dla mnie strasznie trudne... Mogę cię przytulić?

II. 6 decyzji, które zniszczyły mój światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz