19

8 2 6
                                    

— Wow... Kama, to brzmi tak, jakby wydarzyło się w jakimś paradokumencie, a nie w życiu twojej rodziny.

Cały poprzedni wieczór spędziłam na rozmyślaniu nad tym, co się stało. Karolina odstąpiła Julce swój pokój, więc spałyśmy obie w moim łóżku i widziałam po siostrze, że tak samo jak ja, nie potrafiła sobie poukładać w głowie minionych wydarzeń. Mnie samej nasuwało się mnóstwo pytań, ale pozostały one niewypowiedziane na głos. Ani ja, ani Karolina, nie chciałyśmy, żeby Julce zrobiło się przykro, że o niej rozmawiałyśmy bez jej wiedzy. Co prawda mogłyśmy szeptać, ale wolałyśmy nie ryzykować. Nasza kuzynka była w nie najlepszym stanie psychicznym i bałam się, żeby jakiś mój pochopny ruch tego nie pogorszył.

Dlaczego rodzice Julki przez tyle lat zdecydowali się na milczenie? Uznali, że tak będzie dla niej lepiej, łatwiej? Nie przypuszczali, że to kiedyś wyjdzie na jaw i sprawi jej o wiele większy ból? Ale przecież Julka nie była jedynym człowiekiem, który znalazł się w takiej sytuacji. Dlaczego więc rodzice adopcyjni w ogóle decydowali się czasem na milczenie? To już tak znany schemat, tyle razy przerabiany — dziecko, które dowiaduje się po latach, ma o wiele większy żal. Dlaczego mając tę wiedzę, nie podjąć jakichś działań, żeby nie powielać błędów innych? Czy naprawdę w każdej sytuacji musieliśmy uczyć się na swoich własnych? I dlaczego cenę za to musiały płacić właśnie te dzieci?

Z każdą kolejną chwilą moje rozmyślania, początkowo skupiające się na Julce i jej sytuacji, wybiegały dalej, patrzyły na problem bardziej ogólnie. Zaczęłam zastanawiać się nad ludzką psychiką, tym, jaki wpływ miały na nas różne traumatyczne wydarzenia i w jaki sposób na nie reagowaliśmy. A może udałoby się ich uniknąć, gdyby pewni ludzie podjęli inne decyzje? W końcu moje myśli urosły do tak ogromnych rozmiarów, że nie mogłam już dłużej sama sobie z nimi poradzić, nie mogłam dłużej tłumić ich w sobie. Właśnie dlatego następnego dnia po skończonych lekcjach zaczekałam na Grześka, by wrócić z nim na piechotę do domu i przy okazji opowiedzieć mu cały ten bałagan, który wydarzył się dzień wcześniej.

— Kompletnie tego nie rozumiem — przyznałam, odpowiadając na jego porównanie sytuacji do paradokumentu. — Dlaczego ciocia i wujek nie powiedzieli Julce wcześniej? Dlaczego w ogóle nie chcieli jej tego powiedzieć? Naprawdę nie przewidzieli, że pewnego dnia to może tak się skoczyć?

Grzesiek wzruszył ramionami.

— Nie mam pojęcia. Ale wydaje mi się, że chyba musieli myśleć, że tak będzie dla Julki lepiej, przecież nie wierzę, że chcieliby ją skrzywdzić.

— Ja też nie, ale mimo wszystko... Mam wrażenie, że taka ochrona drugiej osoby w ciemno, jest wobec niej nie w porządku. No wiesz, nie pytasz nikogo, czy potrzebuje ochroniarza, ale i tak go zatrudniasz. Tak samo nie pytasz drugiej osoby, czy chciałaby przyjąć trudną prawdę, ale decydujesz za nią, że będziesz ją karmić pięknym kłamstwem, żeby ją chronić. Moim zdaniem to już przestaje być ochrona, a zaczyna się... — zastanowiłam się przez chwilę — pewna forma dyktatury.

Grzesiek zatrzymał się i popatrzył na mnie, marszcząc brwi, w głębokim skupieniu. Zastanawiał się przez dłuższą chwilę nad moimi słowami.

— Coś w tym jest Kama, ale chyba nie do końca to tak działa — odezwał się w końcu. — Dzieci do pewnego wieku nie potrafią ocenić, co jest dla nich dobre i tu właśnie leży rola rodziców. To oni potrafią ocenić to lepiej i ich zadaniem jest te decyzje podejmować.

— Tak, ale tak jak sam podkreśliłeś: do pewnego wieku. Twoim zdaniem Julka ciągle nie potrafiła ocenić, co dla niej dobre i dlatego rodzice musieli zrobić to za nią? — Na moment zamilkłam, ale zaraz przypomniałam sobie kolejne z moich pytań, które kłębiły mi się w głowie. — Skoro już przy wieku jesteśmy... Co myślisz? Jeśli dziecko jest adoptowane za małego, kiedy rodzice powinni mu o tym powiedzieć? Jak najwcześniej się da, czy dopiero w nastoletnim wieku, tak, jak u Julki?

II. 6 decyzji, które zniszczyły mój światWhere stories live. Discover now