Nieco ponad godzinę później wszyscy wstali, zbierając swoje rzeczy i powoli kierując się do wyjścia. Zajęcia dobiegły końca, trzeba było jakoś otrząsnąć się z tego dziwnego dnia i stawić czoła rzeczywistości.
— Kama, zaczekałabyś na mnie na zewnątrz? — zapytał nagle Grzesiek. — Muszę o coś zapytać panią Lenę, a chciałbym z tobą wrócić do domu.
— Jasne. — Wzruszyłam ramionami. — Będę przy wejściu.
Już miałam wychodzić, ale zdążyłam zauważyć, że Dominika nagle zaczęła spowalniać pakowanie, co oznaczało, że chciała zostać z Grześkiem. Brakowało mi już sił, żeby nawet się na to wkurzyć, więc zabrałam torebkę i odeszłam od stolika.
Przy głównym wejściu dogoniła mnie Majka i kiedy wyszłyśmy na powietrze, obejrzała się i powiedziała do mnie:
— To było po prostu niesamowite.
— Domka celowo grzebiąca się, żeby zostać z Grześkiem?
— Wasz występ, Kama — odparła z naciskiem.
— Dzięki. — Wzruszyłam ramionami. — O to nam chodziło. Ale chyba nie zdawałam sobie sprawy z tego, co to będzie dla mnie oznaczało.
— Przepraszam, że to powiem, ale ona chyba nie traktuje tego jak zabawy. Ona chyba naprawdę to czuje — dodała już ciszej, spuszczając wzrok na ziemię.
— Wiesz, kiedy robiłyśmy próby, po prostu to odśpiewywałyśmy. Dopiero dzisiaj zobaczyłam ją w takiej odsłonie i rozwaliło mnie to na łopatki.
— Ale ty też byłaś niesamowita. I dopiero dziś tak naprawdę zobaczyłam, jak bardzo cię to boli. Choć mogłoby się wydawać, że nie powinno, bo Grzesiek nigdy by cię nie zostawił.
— Tak, tylko że ją też boli to, że z nim nie jest. A tu nie da się uszczęśliwić obu stron.
— Jestem już — powiedział nagle Grzesiek, obejmując mnie w talii ramieniem i całując w policzek. — Majka, wybacz, że cię tak niezbyt dyskretnie przegonię, ale chciałbym wracać dzisiaj tylko z Kamą.
— A Dominikę gdzie zgubiłeś? — spytałam.
— Nie psuj tej chwili — rzucił do mnie i z powrotem popatrzył na Majkę. — Proszę?
— Niech będzie. — Przewróciła oczami. — Ale robię to tylko ze względu na Kamę. Ostatnio prawie w ogóle nie spędzacie czasu we dwójkę.
— A czyja to wina? — Spojrzałam wymownie na Grześka.
— Ma rację — rzuciła śpiewnie moja przyjaciółka.
— Jestem potworem, dotarło. — Westchnął chłopak. — Mogę się już zacząć tłumaczyć? — Popatrzył na mnie.
— To ja będę lecieć. — Majka przytuliła najpierw mnie, potem jego i oddaliła się.
— Proszę, mów — powiedziałam bez entuzjazmu.
— Czemu jesteś taka smutna? — spytał, próbując pochwycić mój wzrok, ale się mu nie poddałam.
— Na początku cieszyłam się, że tak nam dobrze poszło, ale potem dotarło do mnie, co to oznacza. I teraz to dopiero wszystko jest „hopeless" — rzuciłam, nawiązując do tekstu piosenki, którą wykonywałyśmy.
— Wbiłyście mnie dzisiaj w fotel. Obie. — Westchnął ciężko. — Nie mam pojęcia, czy ktokolwiek spoza naszej czwórki dobrze was zrozumiał, ale ja zrozumiałem. I przepraszam cię. Bardzo.
— Ale za co ty mnie teraz przepraszasz? — Nie zrozumiałam. — Przecież w niczym cię nie oskarżyłam.
— Tak, to prawda. Ale nie myślałem, że Domka... że to tak na serio. I tak głęboko. No i ciebie to bolało, a ja cię zbywałem, w dodatku poświęcając ci coraz mniej czasu. Nawaliłem na całej linii.
आप पढ़ रहे हैं
II. 6 decyzji, które zniszczyły mój świat
किशोर उपन्यासDopuściliśmy do tego, żeby liczba prawd, którymi się karmimy, była tak ogromna, jak liczba gwiazd w galaktyce. Nic więc dziwnego, że w całym tym chaosie, ochrona bliskiej osoby staje się niekiedy tożsama z wystrzałem. Bo prawda, na którą patrzy się...