9

21 2 37
                                    

Miałam wrażenie, że od kiedy Olka powiedziała nam o konkursie, duża część wcześniej niewyjaśnionych spraw nabrała zawrotnego tempa. Już we wtorek kolejna rzecz w życiu Karoliny uległa zmianie, ale najpierw ja musiałam stawić czoła czemuś, czego kompletnie się nie spodziewałam.

Wychodząc z lekcji matematyki i idąc korytarzem w stronę sali fizycznej, byłam skupiona na tym, by przypadkiem nie przegapić Grześka. On właśnie powinien z niej wychodzić, więc miałam nadzieję go zobaczyć. Przechodziłam bardzo blisko ściany, tuż obok pracowni biologicznej, znajdującej się tuż przed moim celem, gdy nagle zauważyłam, że drzwi od niej się otwierają, zaraz obok mnie. To wszystko działo się w ułamku sekundy — ktoś odciągnął mnie na środek, powodując zdenerwowanie ludzi idących tamtędy, ale równocześnie ocalił przed bolesnym spotkaniem z drewnem. Oczywiście nikt nie otwiera drzwi od klasy ostrożnie, chcąc jak najszybciej wydostać się na korytarz, ale to oznaczało, że ja mogłam nimi oberwać, gdyby ktoś mnie nie ocalił.

Kiedy pierwszy szok minął, spojrzałam w prawo i zobaczyłam... uśmiechającego się do mnie Filipa! Nie wiedziałam, co powiedzieć, i chyba było to po mnie widać.

— „Dziękuję" wystarczy — powiedział chłopak, śmiejąc się.

— Wielkie dzięki — wykrztusiłam więc. — Miałam szczęście, że akurat byłeś blisko.

— Byłoby szkoda, gdyby taka piękna twarz przeżyła bliskie spotkanie z drzwiami — odparł Filip, a ja na plecach poczułam czyjąś dłoń.

— Hej kochanie. — Do mojego lewego ucha dobiegł głos Grześka, a na włosach poczułam krótki pocałunek. Odwróciłam się w jego stronę, jeszcze kompletnie zdezorientowana szybkim rozwojem wydarzeń, ale widząc jego twarz, mimowolnie się uśmiechnęłam.

— Hej — odparłam, patrząc mu w oczy.

— To ja może już pójdę. — Usłyszałam jeszcze głos Filipa i przeniosłam wzrok na niego. — Gdybyś znowu potrzebowała kogoś, kto uratuje ci życie, wiesz, gdzie mnie szukać. — Uśmiechnął się, odchodząc.

— Co to miało być? — spytał Grzesiek. Nie był zły, ale widziałam, że nie podobała mu się sytuacja, której był świadkiem. — Co to za teksty?

— Pojęcia nie mam — odparłam. — Filip od wczoraj dziwnie się zachowuje.

— Dziwnie się zachowuje? — powtórzył, unosząc jedną brew. — Kama, on cię ewidentnie podrywa. A mi się to ani trochę nie podoba.

Jego słowa potwierdzały moje przypuszczenia, ale musiałam przybrać dobrą minę do złej gry. Nie chciałam pogarszać sytuacji, zwłaszcza, że byłam kompletnie obojętna na zachowanie Filipa.

— Myślisz, że go proszę, żeby za mną chodził? Grzesiek, proszę cię. Nie miałam pojęcia, że był obok, a w gruncie rzeczy to chyba dobrze, że się tu znalazł. Nie chciałbyś raczej oglądać tego, jak moja twarz zmienia kolory z fioletowego na zielony, żółty i tak dalej... — Spróbowałam zażartować, żeby nieco rozluźnić atmosferę i spłycić powagę sytuacji. I chyba mi się udało, bo jego twarz rozświetlił figlarny uśmiech.

— Okej, może bym i nie chciał, ale flirtować z tobą mogę tylko ja i mam nadzieję, że wystarczająco jasno dałem mu to do zrozumienia.

Roześmiałam się.

— A nawet jeśli tego nie skumał, to ja i tak na wszelkie jego podchody jestem zupełnie obojętna.

— No ja myślę — odparł z uśmiechem, cmokając mnie szybko w usta.

Jeszcze tego samego dnia, kilka godzin później, Grzesiek siedział po turecku na dywanie w moim pokoju. Prawie zawsze wybierał akurat to miejsce, a ja właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że nigdy nie spytałam, dlaczego. Miał do wyboru choćby łóżko, na którym było o niebo wygodniej niż na podłodze. Kiedy więc wróciłam z łazienki, spytałam:

II. 6 decyzji, które zniszczyły mój światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz