11

18 3 64
                                    

Kilka godzin później byłam już w miarę opanowana po wrażeniach wywołanych przez rozmowę z Grześkiem. Miałam za sobą też pogaduchy z Karoliną, która wreszcie otwarcie mi się przyznała, że dali sobie z Kubą kolejną szansę. Cieszyłam się, że nadal była wobec mnie otwarta, że nie musiałam wyciągać tego z niej siłą, no i cieszyłam się jej szczęściem.

Późnym wieczorem leżałam na łóżku, pisząc na Messengerze z Olką, która niemiłosiernie stresowała się turniejem. Ja, prawdę powiedziawszy, przez wszystkie emocje tego dnia, prawie o nim zapomniałam, ale nie przyznałam się do tego przyjaciółce. Zamiast tego, próbowałam ją jakoś uspokoić, dać jej do zrozumienia, że stres w niczym nie mógł nam pomóc, a jedynie przeszkodzić. Nagle jednak zaczął dzwonić mój telefon, a jak się okazało, był to Grzesiek. W pierwszej chwili przestraszyłam się, że coś się stało, bo przecież już się widzieliśmy, a on dzwonił, zamiast chociażby napisać wiadomość.

— Grzesiek? Wszystko dobrze? — spytałam zaraz po odebraniu.

— Kama, spokojnie — odparł ciepło. — Po prostu potrzebowałem cię jeszcze raz usłyszeć.

Kamień spadł mi z serca, a równocześnie rozlało się po nim przyjemne ciepło. Byłam z nim już dość długo, ale nadal rozczulały mnie wszystkie jego oznaki miłości.

— Zawału kiedyś dostanę przez ciebie. — Roześmiałam się, kręcąc głową.

— Po prostu cieszę się, że cię mam i że mogę wprowadzać cię do swojego życia tak, jak jeszcze nikogo nie wprowadzałem. Nie mogę przestać myśleć o naszej dzisiejszej rozmowie. — Westchnął.

— I właśnie dlatego dzwonisz do mnie o tej godzinie? — Uśmiechnęłam się.

Po tonie jego głosu wyczułam, że zrobił to samo.

— Tak, a do tego chciałbym sobie i tobie dać coś na dobranoc.

— Przez telefon?

— Na miotle do ciebie nie przylecę — odparł, a po chwili ciszy zanucił: — „What would I do without your smart mouth?"

— „Drawing me in and you kicking me out..." — dołączyłam do niego natychmiast i tak śpiewaliśmy przepiękną piosenkę „All of me", niby w pewnej odległości od siebie, a sercami chyba tak blisko, jak nigdy wcześniej. W tamtej chwili czułam szczęście wychodzące prosto z mojego serca i rozchodzące się po całym ciele.

Kiedy doszliśmy do końca refrenu, oboje zamilkliśmy. Uśmiechałam się do siebie w ciszy, delektując się szczęściem.

— Dobranoc, Kama — powiedział w końcu Grzesiek. — Bardzo cię kocham.

— Dobranoc — odparłam, wzdychając.

Rozłączyłam się i przyłożyłam telefon do piersi, patrząc w sufit. Mnóstwo razy śpiewaliśmy razem, ale jeszcze nigdy w takiej formie, jak tego dnia. A w dodatku na dobranoc... To było aż niewiarygodne, jak jedna, bardzo szczera rozmowa, potrafiła nas do siebie zbliżyć... Myślałam, że już wcześniej byliśmy bardzo blisko, ale tamtego dnia to wszystko przekroczyło jakiś zupełnie nowy poziom.

Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a moim oczom ukazała się Karolina.

— Najpierw z kimś gadałaś, potem śpiewałaś, a potem znowu mówiłaś — powiedziała, marszcząc brwi. — Dowiem się, o co chodzi?

Nie mogłam się powstrzymać, więc spojrzałam na nią, nadal szczerząc się jak głupia, a ona już po chwili dodała:

— Grzesiek.

Mój uśmiech tylko się rozszerzył, a ona usiadła na skraju mojego łóżka, kręcąc z niedowierzaniem głową. Podniosłam się zatem również do pozycji siedzącej.

II. 6 decyzji, które zniszczyły mój światWhere stories live. Discover now