Rozdział 7

14.1K 491 27
                                    

Z niedowierzaniem wpatrywałam się w ekran mojego telefonu komórkowego. Dlaczego mój nauczyciel zaobserwował mnie na Twitterze? Jakim cudem znalazł moje konto? Przecież nie mam żadnej realnej nazwy, nick mam @Silshine_Real, a imię i nazwisko jako Katy Perry Queen. Tak... Jestem wielką fanką KP, jestem KatyCat.

Te pytania dręczyły mnie jeszcze długo. Musiałam za wszelką cenę znaleźć na nie odpowiedź. Nie pozostało mi chyba nic innego jak iść do Stylesa i to wyjaśnić. A była to najgorsza z możliwych opcji. Nie chciałam go widzieć. Byłam zła na niego. Chociaż nie zrobił nic aż tak... Mimo to byłam wściekła.

Nie mogąc zasnąć zapaliłam lampkę i wzięłam do ręki pierwszą lepszą książkę z szafki nocnej. Padło akurat na Harry'ego Pottera i Insygnię Śmierci. Wow. Dawno nie trzymałam w rękach tej wspaniałej książki.

I długo się nią nie nacieszyłam. Przeczytałam około 30 stron w pół godziny, po czym zasnęłam przytulając do siebie dzieło Rowling.

Rano o mały włos nie spóźniłam się do szkoły. Zaspałam. Miałam niecałą godzinę do zajęć a byłam w kompletnym proszku. Ponadto nic nie chciało mi się robić, byłam strasznie powolna i leniwa. Cóż taki nie najlepszy dzień.

Po śniadaniu, podczas którego spożyłam dwie parówki z szynki z dodatkiem suchego chleba i odrobiną ketchupu udałam się do łazienki, gdzie parokrotnie przeczesałam swoje długie do połowy pleców włosy. Grzywkę spiełam paroma wsuwkami i będąc niemal gotowa wróciłam do pokoju po torbę.

W szkole zjawiłam się 5 minut przed rozpoczęciem zajęć. Odetchnęłam z ulgą. Zanim jednak poszłam pod klasę, zaczepił mnie nauczyciel. Jak na ironię był to "facet od biologii", Styles!

- Możemy porozmawiać?

- Mam lekcje, panie Profesorze - odparłam z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.

- Bardzo proszę...

- Niech będzie. - Wzruszyłam ramionami.

Oboje udaliśmy się do znanej mi klasy biologicznej, w której zgodnie z planem zajęć pojawiłabym się dopiero w czwartek, za dwa dni.

Styles kazał usiąść mi w pierwszej ławce, ale ja wolałam co najwyżej przy niej stać, obserwując dokładnie jego każdy krok. Co mnie zdziwiło, to moment, w którym mężczyzna podszedł do drzwi i przekręcił kluczyk. Czyżby nie chciał, aby ktokolwiek wiedział o naszej obecności?

- Jak wiesz jestem twoim wychowawcą. - Zaczął niewinnie.

Zmarszczyłam brwi wsłuchując się w jego słowa.

- Widziałem też twoje dotychczasowe oceny z pierwszego semestru... Nie są złe, szczególnie te z biologii. Czwórka, to całkiem dobry stopień, jak na ciebie.

-Do czego zmierzamy w tej rozmowie? - spytałam, a raczej warknęłam, zakładając ręce na piersiach. Chyba nie będzie mi tu nawijał o szkole!

Styles spojrzał na mnie z błyskiem w oczach. Momentalnie poderwał się z miejsca, a siedział dotychczas na krześle przy biurku. Znalazł się na przeciwko mnie.

W tym momencie mój oddech przyspieszył. Miałam wrażenie, że Harry to zauważył. O ironio losu, dlaczego!?

Mężczyzna podszedł parę kroków bliżej. Każdy jego krok był dla mnie jak każda sekunda, którą wykorzystałam na dokładnie ilustrowanie jego osoby. I mogłam wyciągnąć z tego jeden wniosek: był cholernie przystojny.

Nawet nie wiem jak, ale od Stylesa dzieliło mnie już zaledwie około 30 cm. Był blisko. Niebezpieczne blisko.

Po chwili zrobił coś, czego zupełnie się nie spodziewałam i myślę, że on też nie. To był spontaniczny odruch lub spontanicznie podjęta decyzja.

Former teacher || h.sWo Geschichten leben. Entdecke jetzt