Rozdział 21

7.9K 285 15
                                    

Rozdział bardzo długi. Opisuje całą wycieczkę Melody znad morza. Trochę będzie się działo i może was to trochę zaskoczyć. Dziękuję nameelessgem za pomoc przy poprzednim rozdziale. Przepraszam, że dopiero teraz to piszę.

Ważna notka pod rozdziałem.

Rozdział 21

W końcu dojechaliśmy. Nawet nie wiem kiedy, ponieważ znowu zasnęłam i obudził mnie oczywiście Pan Styles. Ugh... przez jego zachowanie byłam bardzo zdenerwowana, przez cały dzień chodziłam naprawdę rozdrażniona, a było to spowodowane zbliżają się miesiączką, której naprawdę, a to naprawdę nie chciałam dostać na wycieczce. Dlaczego? Cały dzień przeleżałabym pod kołdrą, w domku letniskowym, zapewne wymiotując. Nie zdarza mi się to za często, ale parę razy miało to miejsce. Zaniepokojona poszłam z mamą do ginekologa, ale ten śmiało stwierdził, że kobiety różnie przechodzą miesiączki i ja mam tak samo, jednak w porównaniu do mojej matki, nie mam, aż tak źle, kiedy ona ma 'te dni' nawet nie ma siły by wstać z łóżka i pójść do toalety.

Kiedyś z moją rodzicielką odbyłyśmy rozmowę na temat pierwszej miesiączki. Wiedziałam, że tego typu rozmowa prędzej, czy później będzie musiała się odbyć, było to zbyt oczywiste. Mama nadzwyczajnie chciała mnie przygotować na wszelkie oznaki dojrzewania; już pod koniec podstawówki miesiąc w miesiąc pytała mnie, czy to aby nie pora i za każdym razem przychodziła ze mną do łazienki, pokazując mi gdzie trzyma wszelkie 'rzeczy' do tego mi potrzebne, tłumacząc mi raz po raz, że każda z podpasek różni się długością i grubością i jest odpowiednio przystosowana do pory dnia. Wspominała też o tamponach, ale szybko przerwała ten temat, gdyż uznała je, za niebezpieczne. Jak o tym sobie pomyślę, to chce mi się na samą myśl śmiać. Mniejsza o to.

Zaraz po wyjściu z autokaru wszyscy uczniowie zostali poproszeni o przybycie do wielkiej świetlicy, w której odbędzie się przydzielanie pokoi. Tam dowiedzieliśmy się, że dla naszej grupy uczniów, ze względu na to, że jest nas aż tak dużo, poświęcono całe lewe skrzydło budynku, w którym, jak dobrze zrozumiałam, znajdowały się osobne łazienki, na wszystkich trzech piętrach, a pokoi w sumie było około trzydziestu.

Były to pomieszczenia dwu-trzy i czteroosobowe, w zależności od tego, w jaki sposób się dobraliśmy.

Po około dwudziestu minutach powędrowałam schodami na samą górę, na to trzecie piętro. Przydzielono mi i Megan pokój numer dwadzieścia pięć. Zaraz po wejściu do niewielkiego pomieszczenia zdziwiłam się i uświadomiłam sobie, że spodziewałam się spania w domkach letniskowych, nie budynkach. Może to i lepiej?

Torby położyłam zaraz przy wejściu. Wyprostowałam się i przeciągnęłam, skanując wzrokiem pokój. Na wprost drzwi wejściowych znajdowało się duże okno, które było przysłonięte biało-niebieską firanką, której długość kończyła się parę centymetrów poniżej drewnianego parapetu. Warto dodać, że samo okno było drewniane, a jego kolor - ciemnego brązu sprawiał, aby wręcz zwracać uwagę na jego detale.

Po obu stronach pokoju znajdowały się drewniane łóżka, zaścielone brązowo-kremową narzutą. Z ciekawości zasiadałam na mebel po prawej stronie pokoju. Łóżko było bardzo wygodne, materac miękki, a poduszki puchate. Czułam się, jak co najmniej u siebie w domu. Tyle tylko, że czułam się tu bardziej komfortowo. Jak na cenę wycieczki, wygoda była zawyżona, co w sumie bardzo mi pasowało.

Po obejrzeniu całego pokoju i własnej łazienki, która była małym i chłodnym pomieszczeniem, zaczęłam się rozpakowywać. Ze względu na mało miejsca w łazience, swoją kosmetyczkę położyłam na półce, zaraz obok starannie ułożonych ubrań. Następnie ponownie zasiadałam na łóżku i oparłszy się o zagłówek, zaczęłam czytać niedawno zakupioną książkę, autorstwa wspaniałej Anny Todd.

Former teacher || h.sWhere stories live. Discover now