Rozdział 15

9.4K 411 24
                                    

Po poniedziałku nadszedł wtorek. Był to oczywiście jeden z dwóch dni w tygodniu, kiedy przesiadywałam w ostatniej ławce na zajęciach u profesora Harry'ego Stylesa. Dzisiaj znowu założyłam okulary przeciwsłoneczne, by zakryć fioletowe oko, chociaż i tak było ono nieco przysłonięte toną makijażu, ale i tak nie za wiele to dało. Tak więc odpowiadając na ciekawskich pytania, odpowiadałam za każdym razem krótko: dostałam piłką. Zapewne mało kto uwierzył, ale ja nie mogłam powiedzieć prawdy. Nie nawidziłam litości ze strony innych ludzi, nie chciałam też pomocy. Bo przecież mogłam iść i powiedzieć wszystko policji, tylko po co? To było dość ryzykowne, szczególnie jeżeli chodzi o relacje pomiędzy mną a moją mamą.

Na samym początku biologii, Harry oddał kartkówki z ostatniego tygodnia. Oczywiście ja dostałam jedynkę, na którą sobie nawet zapracowałam, bo chociaż znałam odpowiedzi nie napisałam nic. Może i byłam w tamtym momencie głupia. Trudno. Moja pierwsza jedynka.

Harry przechadzał się po klasie rozdając prace. Na samym końcu podszedł do mojej ławki. Spojrzał to na mnie to na moją kartkówkę i bez słowa wręcz przycisnął ją do drewnianego blatu ławki, obracając kartką wokół jej własnej osi chyba z 3 razy. Kiedy odchodził, oznajmił na głos przy całej klasie, że mam zostać po lekcjach i wszytko wyjaśnić.

Westchnęłam. Nie bałam się tego, że nie znajdę argumentów na moją głupotę, ale faktu, że Harry zorientuje się co mogło mi się przytrafić i będzie naciskał, bym wyznała prawdę. Dlatego dzisiaj postanowiłam go kompletnie olać i nie reagować na jego zaczepki. W końcu nic nie mógł mi zrobić.

Kiedy zasiadł przy biurku odwróciłam wzrok w przeciwną stronę, gapiąc się jak zahipnotyzowana w okno, po którym wyścig toczyły krople deszczu. Zrelaksowałam się tą chwilą, kompletnie wyłączając się z lekcji. Myślami byłam daleko, daleko w przyszłość. No właśnie. Czy dziś po szkole znowu spotka mnie powtórka z rozrywki? Znowu mój ojciec zacznie wrzeszczeć i nas bić?

Byłam pewna jednego. Moja mama i tak by mu wybaczyła, nawet jakby o mało co jej nie zabił.

W trakcie moich rozmyślań mówiono znowu o genetyce. Tym razem nauczyciel poświęcił dużą uwagę dziedziczeniu cech. Był więc to temat, a w zasadzie część działu, którą bardzo interesował się Beck. W przyszłości chciałby zostać lekarzem, czego mu serdecznie życzę. Ma chłopak ambicje. Nie to co ja. Niedorajda jakaś.

W każdym razie z zamyśleń wyrwało mnie szczypanie w dłoń. Potrząsałam głową i odwróciłam się w drugą stronę, przeciwną do okna. Obok mnie siedział Tony. Na jego twarzy malowało się zmartwienie. Tuż po tym dostrzegłam, jak cała klasa mi się przygląda. Oczywiście nie uszło to uwadze Stylesowi, który w mgnieniu oka znalazł się na końcu sali przy mojej ławce.

- Panie Stark, a co pan tu robi? - Jego ton był dość poważny i nieco uniosły. Tony momentalnie się spiął.

- Ja tylko...

- Wracaj na miejsce!

Brunet posłusznie wrócił do swojej ławki, zostawiając mnie na widoku Stylesa. Ten tylko zmarszczył brwi i również zawrócił w stronę swojego biurka.

Odetchnęłam z ulgą.

Przez następne 10 minut lekcji rysowałam sobie w zeszycie różne wzory. Od kwadratów i kół po jakieś bazgroły i szlaczki. Dopiero po usłyszeniu upragnionego dzwonka, informującego o końcu lekcji i przerwie zarazem, niemal wybiegłam z klasy jako pierwsza, na pewno dziwiąc tą reakcją samego Stylesa, jak i moich rówieśników.

Zaraz po biologii miałam okienko. Jak zwykle udałam się do kawiarenki, gdzie zajęłam czerwoną sofę i czekałam na resztę moich przyjaciół, z którymi zwykle spędzam tą wolną godzinę.

Former teacher || h.sWhere stories live. Discover now