Rozdział 8 | Prosto w pułapkę

147 8 0
                                    

Rano znaleziono nieprzytomnego Jeana Kiristeina na progu swojego domu ze złamaną nogą, sporym krwiakiem na twarzy i wybitym barkiem. Pokrzywdzony trafił do szpitala, a podczas rozmowy z funkconariuszami policji, zenznał, że ostatnie co pamiętał to to jak pił w barze z Erenem.

Wina po raz kolejny spada na Erena Jeagera, jednak tym razem aspiranci z wydziału śledczego nie pojawili się by go aresztować - a to za sprawą komisarza. Levi wiedział, że Eren tego nie zrobił, bo byli wtedy razem. Wyraźnie zakomunikował:

- Eren Jeager nie ma z tą sprawą nic wspólnego. Zajmijcie się lepiej szukaniem prawdziwego sprawcy.

Jego ludzie posłuchali go, jednak pojawiły się plotki. Wiadomość o tym, że to Eren był ostatnią osobą, która była z Jeanem, była już na ustach każdego, a jednak pozostawały pytania dlaczego jeszcze go nie zatrzymano?

Tego dnia patrol terenowy posterunkowego Erena i starszego aspiranta Hannesa minął szybko i pracowicie. Wypisali kilka mandatów, pomogli kilku osobom i w tym wszystkim Eren był naprawdę zaangażowany.

- Szybciej Eren! Bo nie zdążymy złożyć raportu przed końcem zmiany! - zawołał Hannes. Pierwszy wsiadł do radiowozu i stamtąd machał do partnera. - Chodź wreszcie!

- Idę! - zawołał. Wypalił peta, rzucił go na ziemię i zdeptał.

- Niech cię...

- I tak nie ma dziś naczelnika - przypomniał posterunkowy - więc raport znajdzie dopiero jutro rano na biurku.

- To nie znaczy, że możemy się tak włóczyć. A teraz wsiadaj.

Starszy aspitant odpalił wóz. Gdy jego młodszy partner wsiadł i zapiał pasy, ruszyli. Hannes jechał ostrożnie mimo pośpiechu. Zwracając uwagę nie tylko na to co dzieje się na drodze, zauważył też podejrzaną minę Erena. Wyglądał inaczej niż zazwyczaj - chociaż nie umiał określić dlaczego. Włosy miał cały czas lekko przydługawe, wyraz twarzy miał taki znudzony jak zwykle, a jednak, wyglądał na bardziej podekscytowanego. Hannes odchrząknął i zapytał:

- Coś... coś się stało? Wyglądasz jakby trochę... inaczej.

- Nic takiego.

Eren przeczesał włosy reką i uśmiechnął się delikatnie. Myśląc o tym, że komisarz Levi stoi za tym że nie został jeszcze zatrzymany, cieszył się. Naprawdę cieszył się, wiedząc, że komisarz jest po jego stronie. Nie sądził, że jego humorek jest aż tak zauważalny.

- Stało się coś dobrego! Widzę to po tobie - drążył i spoglądał na niego. - Znalazłeś sobie kogoś? Jakąś laske?

- Oczywiście, że nie! - zawołał z przekonaniem, rozumiejąc, że Hannes ma na myśli tak zwaną miłość. On jednak nie rozumiał jeszcze czym były jego emocje. - Po prostu mam dobry dzień.

Starszy aspirant zdumiał. Nie wierzył w plotki i wierzył swojemu partnerowi, dlatego nie dopytywał. Pokiwał tylko głową w zrozumieniu i potem uśmiechnął się. Powiedział miło:

- W takim razie dobrze.

Rzeczywiście dobrze - Eren czuł się dziwnie dobrze, a to po nocy spędzonej w mieszkaniu komisarza Leviego. Był pobudzony do pracy, czuł w sobie energię, siłę i z tym wszystkim chciał wykonać swój plan schwytania łotrów, a dostarczając ich przed komisariat policji, dostać się na wydział kryminalny, którym zarządza Levi. Miał nadzieję, że w ten sposób dostanie się na swoje wymarzone stanowisko.

Nie wiedział jeszcze, że cały jego plan prowadzi do katastrofy.

Na komisariacie w ich biurze czekał Armin i Mikasa. Oboje czekali aż Eren przyjdzie i zakończy swoją zmianę, i wyjaśni co robił zeszłej nocy. Gdy tylko stanął w progu, ona z pretensją zawołała:

Prawo do miłości | SnK | BxBWhere stories live. Discover now