Rozdział 20 | W świetle prawa i sprawiedliwości

75 6 0
                                    

Na południu kraju Rose, w mieście Trost, od czasu wyjazdu komendanta Leviego Akcermana i zniknięcia Erena Jeagera zrobiło się spokojnie. Ponieważ obaj wyjechali w tym samym czasie i mieli wcześniej ze sobą jakieś tajemnice, na początku było o nich głośno, ale szybko wszystko ucichło. W internecie niemal wszystkie informacje na ich temat zniknęły, czarna przeszłość Erena i wrzystkie zarzuty jakie wcześniej krążyły nad jego głową, również zniknęły. Tylko jedno hasło było na ustach mieszkańców:

Eren Jeager to tajny żołnierz pod dowództwem majora Leviego.

Nigdy wcześniej to zdanie nie było prawdziwie i dopiero od kilku tygodni można mówić, że to prawda. Ale nikt o tym nie wiedział. Nikt nie mógł być niczego pewien i dlatego nie warto było o tym już dłużej mówić. Tylko najbliżsi przyjaciele Erena codziennie zastanawiali się - dlaczego nic nie powiedział. Nawet jeśli nie mógł to dlaczego jego rodzina nie mogła o tym wiedzieć?

Mikasa cały czas o tym myślała i nie wyglądało na to aby szybko o tym zapomniała. Teraz, w dzień świąt, została sama i gdyby nie Armin, który zorganizował kolację dla przyjaciół to prawdopodobnie przepłakałaby całą noc. Była z nią Sasha, najlepsza przyjaciółka. Conny, najlepszy przyjaciel Sashy, Jean, przyjaciel Connyego i Historia, dziewczyna Armina. Wszyscy siedzieli przy stole w niepełnym gronie, z jednym pustym miejscem. Mimo braku Erena, atmosfera była dobra, świąteczna i wesoła. Każdy po trochu zaangażował się w przygotowania i teraz mogli świętować, obdarowywać się prezentami i jeść ile dusza zapragnie.

W pewnym momencie, Mikasa odeszła od stołu. Po prostu wstała i wyszła z pokoju pełnego śmiechów i ciepła, założyła buty, kurtkę i wyszła na dwór. Musiała się przewietrzyć, więc stanęła przy wyjściu i oparła się o mur budynku. Za nią wyszedł Armin.

- Dobrze się czujesz? - zapytał ją. Ona spojrzała na chłopaka przelotnie.

- Tak - odpowiedziała mu. - Wszystko dobrze.

Chociaż tak nie wyglądało. Więc Armin stanął obok niej, zapinając kurtkę po samą szyję. Było zimno i biało. Śnieg zasypał drogi i dachy, a biała i czysta przestrzeń była jakby niewinna, lecz splamiona przez kłamstwa i oszustwa. Wielkie nieszczęście spotkało Erena gdy był dzieckiem i spotkało też Mikasę, kiedy tylko ich drogi się skrzyżowały. Miała przez niego tyle problemów i trosk, a to wszystko dla jego dobra. A teraz on ją zostawił. Czuła się okropnie.

Po cichu jedna łza zaczęła spływać po policzku Mikasy, a za nią druga.

- Ostatnie co do mnie powiedział to "nie będzie mnie jak wrócisz, ale potem się zobaczymy."

Armin zmarszczył brwi gorzko.

- Gdy ja rozmawiałem z nim, powiedział mi, że jest coś co ukrywa i coś czego nie może nam powiedzieć... ale widziałem w jego oczach, że bardzo chciał uchylić nam tej tajemnicy - mówił blondyn. - Eren prawdopodobnie ma kłopoty i w ten sposób próbuje ratować siebie i nas.

- Nie musi tego robić sam - powiedziała Mikasa.

- Teraz już nic nie możemy zrobić. Możemy tylko tutaj być i czekać aż wróci.

Teraz mogli tylko czekać. Nadzieja na ich ponowne spotkanie była silna, nawet jeśli nie wiedzieli ile czasu minie - miesiąc, dwa, rok czy dziesięć lat. Nie wiedzieli czy w ogóle spotkają się jeszcze w tym życiu.

- Szczerze mówiąc... ja też bardzo martwię się o Erena - przyznał Armin. - Jeśli Eren rzeczywiście należy teraz do wojska w korpusie majora Leviego Acermana to myślę... że czeka go bardzo duże wyzwanie.

Armin słyszał o tym, że Levi należał do armii Edian i brał udział między Erdią a Mare. Słyszał też o ostatnich sporach politycznych między tymi krajami. Biorąc pod uwagę przywiązanie majora do Erdii, Armin śmiał przypuszczać, że on i Eren pojechali na wojnę. Sama myśl o tym, powodowała, że jego dłoń drżała ze strachu o przyjaciela. Nie mógł jednak martwić Mikasy, dlatego skrócił wszystko do kilku zdań:

- Musimy wierzyć, że Eren da sobie radę. On zawsze dawał sobie radę i nigdy się nie poddawał. I Zawsze dotrzymywał słowa, dlatego... na pewno... wróci.

Tak rozmyślając, trochę zatroskani przyjaciele, spojrzeli nostalgicznie w gwiazdy na niebie i z całego serca życzyli sobie teraz, aby Eren był bezpieczny i aby niedługo mogli się spotkać.

Była jeszcze jedna osoba poza gronem przyjaciół w Trost, która bardzo intensywnie rozmyślała na temat Erena Jeagera i Leviego Ackermana. Najlepsza informatorka w social mediach, Hange Zoe, po tym jak wypowiedziała Leviemu wojnę na informacje, nie odpuszczała. Była świadkiem ich intymnej sytuacji i liczne sprawy, które krążyły wokół nich nie klepiły się ze sobą, dlatego zaciekle szukała dowodów i zarzutów na ujawnienie ich romansu i sekretów.

Tamtego wieczora siedziała w swoim biurze i przeglądała strony internetowe, przeglądała papiery i drapiąc się w tył głowy końcówką długopisa, popijała świątecznego drinka. Nic więcej jej nie zostało. Była tylko ona i spirytus, a chwilę później, było też wielkie odkrycie.

- Proszę, proszę. Co ja tu widzę.

Kobieta poprawiła okulary i zaśmiała się do siebie. Powiększyła dwa zdjęcia na ekranie monitora i wtedy była już pewna.

- Teraz cię mam, Ackerman. Kiedy tylko to wycieknie, twoja kariera legnie w gruzach!

Hange zaczęła wszystko kopiować, pobierać, edytować i drukować. Samo udostępnienie plików nie wystarczyło, ponieważ wszystko co tyczy się tajnych informacji wojskowych, natychmiast zostaje usunięte. Tym razem musiała zadziałać staroświecko i zainwestować w papier.

Zadzwoniła do Moblita. Jej kamerzysta i przyjaciel odebrał cierpkim głosem i powiedział:

- Panno Hange, jest 25 grudnia, 18:30.

- Moblit! To sprawa niecierpiąca zwłoki. Informacje same się nie znajdą i nie rozniosą, a ja...! Ja już je mam.

Śmiech Hange był straszny. Moblit bał się drążyć temat, ale ona po prostu mówiła dalej:

- Pamiętasz tę noc z aresztowania dziewięciu przestępców z grupy przestępczej?

- Tak, byliśmy wtedy na miejscu jako pierwsi - przypomniał sobie.

- Tej nocy nie wszystko co widzieliśmy było prawdziwe, Moblit.

- Nie rozumiem, panno Hange - przyznał. - Musi mi to pani wyjaśnić, kiedy będziemy w pracy.

- Odkryłam coś, Moblit! Odkryłam! W oficjalnej wersji, tamtej nocy Eren Jeager nie pojawił się, a morderców Yumir Fritz i Marco Bodt, Rainera i Bertholdta, zostali aresztowani. Ale żadna z tych informacji nie jest prawdziwa! Ponieważ Eren był tam na miejscu, a ani Rainer, ani Bertholdt nie zostali skierowani do aresztu.

Moblit mruknął coś pod nosem.

- Jak to nie? - zapytał trooochę zainteresowany.

- Kiedy wyprowadzali ich na zewnątrz, pamiętasz co mieli na sobie? Worki. Mieli worki na głowie. Ale nie dlatego by nic nie widzili, tylko po to byśmy my nie widzili kogo prowadzą!

- A więc Rainer i Berthold nie zostali zabrani przez służby?

- Zostali zabrani, ale osadzono ich w osobnym wozie, który nie pojechał na komisariat, tylko zboczył z kursu i przewiózł ich gdzieś, gdzie jeszcze nie dotarłam.

Szalona teoria i odkrycie Hange były na początku mało wiarygodne. Tym bardziej, że oboje mężczyzn odbyło swoją rozprawę i trafiło już do więzienia.

- W mediach krążą informacje o rozprawie i osadzeniu więźni, ale nigdy nie ma wśród nich zdjęć z twarzami morderów. Oni też nigdzie się nie wypowiadali, a więc oszustwo jest wysoko prawdopodobne.

Moblit przemyślał słowa Hange jeszcze raz. Nie musiał jej wierzyć, ale właściwie to było wiarygodne - tym bardziej, że to ona mówiła, a on jej wierzył.

- W takim razie, panno Hange, pomogę pani.

- Świetnie! Prawda musi współistnieć z prawem, bo inaczej nie ma sprawiedliwości. Schwytamy naszych prawdziwych oszustów i oni gorzko za to zapłacą.

A tamtego wieczoru, domniemani oszuści właśnie żałowali większości rzeczy jakie ich spotkały w życiu.

Cześć. Następny rozdział niedługo, bo mam go tylko muszę go dopracować. Czekajcie cierpliwie 😘🥰

Prawo do miłości | SnK | BxBWhere stories live. Discover now