rozdział szósty

209 16 1
                                    


- Czy ja dobrze widziałam, że jadłaś śniadanie z Malfoyem?
Hermiona podniosła wzrok znad listy zaopatrzeniowej do szwalni i spojrzała na wchodząca do jej biura Rachel z szeroko otwartymi oczami i dwoma kubkami w dłoniach.
- Nie jadłam z nim śniadania. Siedziałam w kafejce, a ten idiota dosiadł się do mnie - westchnęła wstając zza biurka i podchodząc do kanapy, na której Rachel zdążyła się już wygodnie rozsiąść. Hermiona wzięła jeden z kubków i upiła łyk aromatycznej kawy.
- Czemu się do Ciebie dosiadł? Myślałam, że się nienawidzicie.
- To wszystko Twoja wina - jęknęła Hermiona opierając głowę na zagłówku kanapy i patrząc w sufit, po czym opowiedziała przyjaciółce całą historie z pomylonymi wizytówkami.
- Gdybym nie znała Waszej przeszłości to powiedziałabym, że tak zaczynają się wszystkie ogniste romanse - kobieta niemal dusiła się ze śmiechu.
- Nawet nie żartuj - westchnęła brunetka. Ciągle miała przed oczami odchodzącego od stolika Malfoya. Od tego momentu minęło już kilka godzin, a ona nadal nie mogła przestać myśleć dlaczego mężczyzna chciał jej pomóc.
- Nie roztrząsaj tego - Rachel jakby czytała jej w myślach - Jeśli okaże się, że Malfoy jednak się zmienił i nie zamierza się na Tobie mścić za przeszłość to tylko świadczy na Twoją korzyść.
- Obyś miała racje - mruknęła panna Granger dopijając swoją kawę.
- A co z tym facetem z wczoraj?
- A co ma być?
- Zadzwonisz do niego?
- Zwariowałaś? Chyba wczorajszej nocy dostałam wystarczającą nauczkę.
- Nie, nie, nie. Wczoraj byłaś pijana. Dziś jesteś trzeźwa, a tamten facet był naprawdę fajny. Hermiono, wiesz że Cię kocham, ale Twoje życie to jedynie praca i książki. Powinnaś się zabawić - Hermiona już otwierała usta aby jej przerwać, ale prawniczka nie dała jej dojść do słowa - Wiem jakie masz doświadczenia z mężczyznami, ale nie musisz się z nikim wiązać. Wyjdziesz na parę randek, jakaś kolacja, kino, impreza, trochę fajnego seksu, to jeszcze nikogo nie zabiło. Wiem, że wczoraj dobrze się bawiłaś. Potrzebujesz takiej odskoczni od tego co dzieje się w pracy.

Brunetka nie odpowiedziała. Zaczęła rozmyślać nad słowami prawniczki. Miała racje. Od kiedy postanowiła otworzyć butik nie zajmowała się praktycznie niczym innym niż pracą. W wolnym czasie czytała książki i spotykała się z kilkoma znajomymi. Do niedawna ten stan rzeczy jej nie przeszkadzał, ale ostatnio zaczynała się nudzić. Zwłaszcza od kiedy Rachel spotykała się ze swoim prokuratorem.
Jej rozmyślania przerwało pukanie, a w drzwiach staną Richard Burton, projektant wnętrz z trzeciego piętra.
- Cześć! Co to za pogaduchy zamiast pracy? - zapytał wesoło wchodząc do gabinetu i siadając w fotelu. Na stoliku położył plastikowe pudełko na żywność.
- Odezwał się ten, który sam przyszedł poplotkować - prychnęła Rachel wyciągając ręce w stronę pudełka - Co tam nam przyniosłeś dobrego?
- Mini torciki Pavlova!
- A z jakiej to okazji? - Hermionie aż ślinka napłynęła do ust na myśl o kruchej bezie z kremem i owocami.
- Dostałem świetne zlecenie. Pan Malfoy zatrudnił mnie do zaprojektowania przestrzeni na czwartym piętrze oraz jego nowego mieszkania! - mężczyzna był tym naprawdę podekscytowany. Trudno mu się było dziwić. Jeśli zadowoli takiego klienta istniała szansa, że Malfoy poleci go innym bogatym ludziom co przeniesie jego firmę na zupełnie inny poziom.
- To wspaniałe, Rick! - zawołała Rachel - Skoro już o tym mowa to muszę Wam powiedzieć, że Malfoy zlecił mi obsługę prawną swojej firmy.
Hermiona posłała przyjaciółce zdziwione spojrzenie.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wczoraj?
- Jakoś nie było okazji - popatrzyła na nią znacząco.
- Z tego co wiem zaproponował też Adzie i Tomkowi aby zajęli się jego finansami - dodał Rick. Hermionie dosłownie opadła szczęka na jego słowa.
- To naprawdę bardzo miło z jego strony - była gryfonka nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Dlaczego arystokrata powierzał swoje sprawy mugolom?
- Rachel, ta beza jest dla Hermiony, Twoją zaniosłem już do kancelarii - powiedział Richard wstając.
- Dzięki Rick!
- Wracam do pracy. Trzymajcie się dziewczyny! - mężczyzna pomachał im na pożegnanie.
- Ja też będę się zbierać - zawyrokowała pani Morton - Muszę jeszcze dziś podjechać do sądu. Poszukaj wizytówki do tego faceta z baru i zadzwoń do niego!
Nie czekając na odpowiedź wymaszerowała z gabinetu stukając po drodze obcasami. Hermiona westchnęła zastanawiając się nad słowami przyjaciółki. Może rzeczywiście czas wyjść ze swojej strefy komfortu?
Żeby się nie rozmyślić zaczęła szukać w torebce wizytówki. Na szczęście, lub nieszczęście, biały kartonik nadal tam był. Czarny napis informował, że jej właścicielem jest Oliver Murphy - dyrektor ds. sprzedaży w amerykańskim banku MoneyWest.
Przez chwilę wpatrywała się w nadrukowane cyfry, po czym wzięła głęboki wdech, wpisała je do telefonu i starając się nie myśleć co robi nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Olivier Murphy, słucham? - służbowy i poważny ton trochę ją przeraził.

NASZE NIESPEŁNIONE SNY (zawieszone)Where stories live. Discover now