05 | jack, come back

923 111 66
                                    

Jimin wpatrywał się w nieco kocie oczy Taehyunga

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jimin wpatrywał się w nieco kocie oczy Taehyunga. Miał dziś soczewki, które nadawały im miodowego koloru. Z tej odległości miał dokładny widok na jego dwie różne powieki ‒ jedną pojedynczą, drugą podwójną. Lubił oczy Taehyunga. Były to oczy przyjaciela, zwierciadło jego duszy, która przecież lgnęła do duszy Jimina. Mencjusz powiedział, że przyjaźń to jeden umysł w dwóch ciałach, ale Jimin lubił parafrazować ten cytat i zamieniać „umysł" na „duszę". Przyjaźń to jedna dusza w dwóch ciałach. Tylko dlaczego to drugie ciało, w którym była zamknięta ich wspólna dusza, musiało należeć do kogoś, kto czasem wyłączał mózg?

‒ Nie, to zły pomysł ‒ powiedział, próbując wyrwać nadgarstki z uścisku przyjaciela, na co ten nie chciał mu pozwolić.

‒ To genialny pomysł! Po prostu przyznaj, że jesteś strachliwym kurczakiem.

‒ Nie jestem strachliwym kurczakiem ‒ żachnął się i odwrócił wzrok, nie mogąc wytrzymać intensywnego spojrzenia Taehyunga. ‒ Po prostu uważam, że to nie jest odpowiednie miejsce dla nas i wcale nie będziemy się tam dobrze czuć.

Taehyung uniósł brew i wydął usta, nie wierząc w ani jedno jego słowo. Chciał już coś powiedzieć, kiedy zjawił się przy nich nieznajomy chłopak i zaczął zestawiać z tacy ich zamówienie. Obaj spojrzeli na niego zdezorientowani. Ich zamówienia zawsze podawał Seokjin i zazwyczaj jeszcze chwilę droczył się z Taehyungiem, by ostatecznie życzyć im smacznej kawy i owocnej nauki. Poza tym odkąd dwa miesiące temu odszedł poprzedni pracownik, Jin zarzekał się, że da sobie radę sam i nie potrzebuje nikogo zatrudniać. Najwyraźniej zmienił zdanie. Być może wynikało to z faktu, że Bread Genie miało coraz więcej klientów i coraz bardziej poszerzało ofertę, a właściciel ‒ mimo całej swojej genialności ‒ nie radził sobie ze wszystkim.

‒ Kim jesteś? ‒ zapytał podejrzliwym tonem Taehyung, lustrując chłopaka od stóp do głów. Podobały mu się jego czarne włosy z granatowymi refleksami, ale nie dał tego po sobie poznać.

Chłopak widocznie się zestresował, bo talerzyk z muffinką Jimina, który właśnie zestawiał, lekko zadrżał w jego dłoni.

‒ Choi Yeonjun, sunbae ‒ odpowiedział i pokłonił się pokornie, przyciskając do torsu pustą już tacę. ‒ Jestem nowym pracownikiem. Seokjin-ssi powiedział, że nawet jeśli obleję was kawą, to się nie obrazicie, więc jesteście idealnymi klientami testowymi.

‒ Jin jest głupi, nie słuchaj Jina.

‒ Tae! ‒ Jimin kopnął przyjaciela w piszczel pod stołem, na co ten syknął i posłał mu nienawistne spojrzenie, ale on już odwrócił się do Yeonjuna. ‒ Oczywiście, że się nie obrazimy. Świetnie ci poszło, dziękujemy. ‒ Posłał chłopakowi najmilszy ze swoich uśmiechów i przesunął talerzyki na drugi koniec stołu. Chłopak pokłonił się jeszcze raz i odszedł szybko, zapewne nie chcąc już słyszeć więcej komentarzy od Taehyunga. ‒ Nie możesz tak stresować ludzi ‒ szepnął do przyjaciela, który był wyraźnie rozbawiony zaistniałą sytuacją.

Pas de deux | jihopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz