SIX

2K 55 29
                                    

Następnego poranka obudziłam się słysząc, jak Josephine biegnie do łazienki by zwrócić zawartość swojego żołądka.

Penelope jęknęła zażenowana i schowała głowę pod kołdrą, a Helene w dalszym ciągu smacznie spała - miała szczęście, że jej sen był tak twardy.

Westchnęłam, po czym wstałam z łóżka i weszłam do łazienki, by przytrzymać rude włosy przyjaciółki. Wiedziałam, że choć trochę poczuje się lepiej.

Byłam przyzwyczajona do sytuacji tego typu - przyjaźniąc się z Blaise'm i Penelope imprezy były dość częstym zjawiskiem, a to, co działo się po tych wszystkich zabawach - jak widać, najczęściej większość z nas kończyła z głową nad ubikacją.

Ja również nie czułam się zbyt dobrze, cholernie bolała mnie głowa i zależało mi tylko na ciepłym łóżku, ale nie mogłam przecież zostawić Jo w takim stanie zupełnie samej. Nie byłam w stanie - tak jak Douglas - leżeć bezczynnie i udawać, że nic się nie dzieje.

Gdy Potter skończyła wymiotować, podałam jej papier by przetarła usta i wcześniej przygotowaną szklankę wody. Dalej siedząc, prawie leżąc na podłodze oparła się plecami o wannę i odchyliła głowę do tyłu.

- Nigdy więcej alkoholu. - jęknęła, przykładając dłoń do czoła. - To dziadostwo mnie wykończy.

- Mówisz tak za każdym razem, skarbie - powiedziałam, dolewając jej wody do szklanki. Usiadłam obok niej, brodą dotykając skulonych kolan. - Pamiętasz coś w ogóle z wczoraj?

- Tańczyłyśmy, piłyśmy, bawiłyśmy się. Poza tym tylko tyle, że gdy poszłaś do łazienki to próbowałam wymusić moje czterdzieści procent twojej zapłaty od Mattheo.

Szturchnęłam lekko jej ramię. - Jesteś okrutna.

Pomimo okropnego samopoczucia lekko się uśmiechnęła.

- Chwilowo też pijana. I zarzygana.

Zrobiła szerokie oczy, po czym niemal skoczyła do sedesu, by następnie ponownie opróżnić zawartość swojego żołądka. - Ohyda - cicho szepnęła z obrzydzeniem, spuszczając wodę.

~*~

- Nie sądzę, byś czuł się zupełnie dobrze, Draco - powiedziałam zaciskając zęby, by za chwilę nie wybuchnąć krzykiem. - Jesteś idiotą, Draconie, jeśli myślisz, że zdołasz to wszystko przede mną ukryć.

Byliśmy zamknięci w gabinecie Snape'a. Nauczyciel Obrony przed Czarną Magią wezwał nas do siebie w tamten zimniejszy od poprzednich, chłodny i już ciemny wieczór oraz kazał na siebie czekać pod przykrywką rozmowy na temat naszych ocen. Nieco podejrzane, gdyż te były naprawdę dobre.

Zamknięcie nas samych - mnie i mojego brata - nie mogło skończyć się dobrze, szczególnie zważając na fakt, iż nie rozmawialiśmy ze sobą od ponad tygodnia - Draco unikał mnie na każdym kroku, wymyślał coraz to nudniejsze wymówki, byleby tylko uniknąć konfrontacji z własną siostrą.

- Nie mam przed tobą nic do ukrycia, czarownico - odpowiedział, jednak na tyle spokojnie, że moje ciało przeszył dreszcz. - Nic, co powinnaś wiedzieć.

"Czarownico".

- Jesteś głupi, tępy i bezmyślny. W dodatku użyłeś umiejętności oklumencji do zablokowania naszej więzi, nie po to Snape cię nauczył tej umiejętności.

Stanął jak wryty, podczas gdy wcześniej krążył po gabinecie bez celu.

- Chyba nie sądziłeś, że tego nie zauważę?

Milczał. Jedyna reakcja z jego strony na jaką się zdobył, to omiótł mnie szybko wzrokiem i odwrócił spojrzenie, wbijając je w podłogę. Na jego twarzy zauważyłam wyraźne zdenerwowanie i złość.

𝐅𝐀𝐋𝐋 𝐈𝐍 𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐖𝐈𝐓𝐇 𝐌𝐀𝐓𝐓𝐇𝐄𝐎 | Mattheo Riddle | 18+Where stories live. Discover now