THIRTEEN

1.4K 44 38
                                    

Schodziłam ze schodów chcąc udać się do kuchni w środku nocy, gdy ujrzałam uchylone drzwi do jednego z pokoi gościnnych. Przez krótką chwilę przemknęła mi przez głowę myśl by zajrzeć do pomieszczenia, jednak szybko się jej pozbyłam. Nie było moją sprawą, co właściwie miało miejsce w tamtym pokoju, z resztą - patrząc na fakt, iż w rodzinnej rezydencji znajdowała się cała zgraja najbardziej zaufanych śmierciożerców postanowiłam olać ten szczegół i udać się do miejsca, w które zmierzałam.

Zapaliłam światło i podeszłam do długiego, marmurowego blatu. Stanęłam na palcach by sięgnąć do szafki po szklankę, a następnie nalałam sobie do niej wody. Nie czułam się zbyt dobrze po wesołym wieczorze z Josephine i Draconem. Ta dwójka na samą myśl o alkoholu czuła ekscytację, więc nie dało się ukryć, że trochę przesadziliśmy. Szczególnie, gdy musiałam rozładować emocje po ostatnim spotkaniu z Mattheo i wtargnięciu mojego ojca.

Nie to jednak było najgorsze. Najbardziej bolesny i przerażający był fakt, że już tego samego dnia miałam przyjąć znak śmierciożercy - moje życie miało odmienić się na zawsze, a ja czułam, że nie byłam na to gotowa. Przynajmniej jeszcze nie wtedy, nie w tak młodym okresie mojego życia. I choć Josephine przekonywała mnie, że się nie boi i że jest przygotowana na wszystko, czułam, że ona również ma pewne wątpliwości.

Jedną z dłoni opierałam się o kuchenny blat, podczas gdy w drugiej trzymałam naczynię upijając z niego wodę małymi łykami. Kończąc zawartość szklanki westchnęłam, następnie ponownie dolewając ciecz.

- Ciężka noc? - usłyszałam zza swoich pleców, więc spokojnie odwróciłam się w kierunku źródła głosu. Wiedziałam, do kogo on należał, więc mogłam czuć się bezpiecznie.

Zwykle starałam się zachowywać ostrożność, nawet we własnym domu, gdyż zgraja zwolenników Voldemorta mieszkających pod moim dachem nie brzmiała jak najbezpieczniejsza opcja.

- Mhm. - odparłam, lustrując jego sylwetkę od góry do dołu. Ubrany był w białą koszulę, która była prawie do połowy rozpięta i czarne eleganckie spodnie, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że jeszcze nie położył się spać. Przesunęłam wzrok na wiszący na ścianie zegar.

- Dopiero wróciłem - odparł, opierając się o framugę drzwi. - Bycie synem Czarnego Pana nie należy do najprostszych.

- Domyślam się - odpowiedziałam, wskakując na blat. Skrzyżowałam nogi, wciąż pozwalając im swobodnie zwisać. - Jesteś głodny? Mogę przywołać skrzata, by coś dla ciebie przygotował.

Brunet lekko się uśmiechnął. - Wszystko w porządku, Malfoy?

Uniosłam brwi w geście niezrozumienia. - Co masz na myśli?

- Cóż, zazwyczaj twój cięty język nie przestaje rzucać w moją stronę niegrzecznych uwag, a teraz jesteś wyjątkowo miła.

Zamyśliłam się.

- Nie, nie jestem. Dziękuję - odparł po chwili ciszy, a ja dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że odpowiadał na moje pytanie.

Posłałam mu lekki uśmiech, po czym ponownie upiłam wodę ze szklanki.

- Myślę, że ta woda ci na kaca nie pomoże - powiedział, podchodząc bliżej. Stanął tuż przede mną, opierając się swoim ciałem o stojący naprzeciw mnie blat. - Nie macie tutaj żadnych eliksirów?

- Mamy masę przeróżnych mikstur, ale są one zamknięte w lochach. Na klucz - jęknęłam, dopijając ostatnią kroplę wody. Ponownie dolałam sobie cieczy, patrząc na Mattheo z ukosa. - Zaraz się zrzygam.

Chłopak posłał mi rozbawione spojrzenie.

- To nie jest zabawne. - odgarnęłam kosmyk włosów opadających na moją twarz, wciąż przyglądając się szatynowi. Wyglądał przystojnie w pogiętej koszuli i rozczochranych włosach.

𝐅𝐀𝐋𝐋 𝐈𝐍 𝐋𝐎𝐕𝐄 𝐖𝐈𝐓𝐇 𝐌𝐀𝐓𝐓𝐇𝐄𝐎 | Mattheo Riddle | 18+Where stories live. Discover now