Rozdział 2

5.2K 390 216
                                    

Muszę wam powiedzieć, że wow! Nie spodziewałam się, że pierwszy rozdział zostanie tak entuzjastycznie przyjęty^^ Mam nadzieję, że ten też się wam spodoba, bo aż chce się pisać po takiej dawce weny, jaką mi zafundowaliście.

Rozdział 2

Severus Snape z pogardą spojrzał na stół Gryffindoru. Tak hałasowali, że nawet inni nauczyciele zaczęli na nich spoglądać z dezaprobatą, a wszystko przez Ceremonię Przydziału. Podobne zamieszanie miało miejsce trzy lata wcześniej, kiedy Harry Potter nie pojawił się w Hogwarcie.

Mistrz Eliksirów sam ledwo ukrył wtedy zaskoczenie. Minerwa wprowadziła uczniów do Wielkiej Sali, pierwszoroczni po kolei siadali na stołku, nakładali Tiarę Przydziału, a potem dosiadali się do odpowiedniego stołu. Kiedy wszyscy zostali przydzieleni, nagle zorientowano się, że wśród nowych uczniów nie ma Chłopca, Który Przeżył. Nie miał zamiaru nikogo o to pytać, ale siedząc obok Minerwy, podsłuchał jej rozmowę z Albusem.
– Potterowie nie posłali syna do szkoły? – spytała zaskoczona. – Wiesz coś na ten temat?

– Jakiś czas czemu wspominali, że woleliby, żeby miał prywatnych nauczycieli – przyznał Albus. – Napiszę do nich i spytam, czy nie zmieniliby zdania. To byłaby wielka szkoda. W końcu to w szkole zyskuje się przyjaciół.

Severus miał wtedy ochotę prychnąć. Szybko okazało się, że Potterowie nie zmienili zdania, a teraz po trzech latach naukę zaczynał ich drugi syn. Johnathan Potter był bardzo podobny do swojego ojca. Wprawdzie nie miał tego słynnego, wroniego gniazda na głowie, ale poza tym wyglądał, jak skóra zdjęta z Jamesa. Mężczyzna skrzywił się mocno. Nie mógł pojąć, dlaczego starszemu z chłopców odmówiono nauki w Hogwarcie, a młodszego przysłano bez problemu. Nie miał też pojęcia, że Lily miała więcej dzieci. Nie rozmawiali od czasu ich kłótni na piątym roku. Była przyjaciółka kompletnie wykreśliła go wtedy ze swojego życia i nawet nie dała mu szansy na wyjaśnienie tej nieszczęsnej sytuacji.

Z biegiem czasu zrozumiał, że najwyraźniej już wcześniej nie chciała mieć z nim więcej do czynienia, a to, co zrobił mu James Potter i jego reakcja, było świetnym pretekstem do zerwania przyjaźni. Mimo to, kiedy Czarny Pan obrał ją i jej rodzinę za swój cel, błagał Dumbledore'a o pomoc dla nich. Schował wtedy swoją dumę do kieszeni po raz pierwszy w życiu. Nigdy nie błagał o pomoc, kiedy Huncwoci znęcali się nad nim, ani potem gdy musiał robić straszne rzeczy jako Śmierciożerca. To był jedyny raz, kiedy zwrócił się kogoś o pomoc i chociaż Potterowie zostali zdradzeni przez Petera Pettigrew i zaatakowani to przeżyli, a Czarny Pan poniósł porażkę. Mroczny Znak na jego przedramieniu był teraz jedynie bladym odbiciem przeszłości. Od czternastu lat nie czuł od niego najmniejszej iskry magii, a to oznaczało, że jego twórca był martwy.

Z jakiegoś powodu jednak Dumbledore upierał się, że w przyszłości Czarny Pan może powrócić. Severus nie miał pojęcia, jak miałby to zrobić. Rozmawiał na ten temat z Albusem. Jego Mroczny Znak był równie martwy, jak Voldemort, część Śmierciożerców gniła w Azkabanie, a ci, którzy mieli chociaż trochę rozumu, ukrywali, że kiedykolwiek mieli z tym coś wspólnego.

Taki Lucjusz Malfoy wmówił wszystkim, że jako wpływowy polityk znalazł się pod wpływem zaklęcia Imperius. Severus mu nie wierzył. Wiedział, że to wierutne kłamstwo, ale ponieważ od lat byli przyjaciółmi, nie pytał o to. Sam uniknął podejrzeń tylko dlatego, że zgodził się przyjąć posadę nauczyciela eliksirów w Hogwarcie po tym, jak Dumbledore za niego poświadczył. Przez jakiś szpiegował Czarnego Pana i tylko stąd Zakon Feniksa wiedział, że Potterowie znaleźli się na celowniku.

Po nieudanym ataku na nich Voldemort zniknął i wydawało się, że Czarodziejski Świat wrócił do normy. Pozostało pytanie, dlaczego Lily i James nie pozwolili swojemu pierworodnemu na naukę w szkole. Severus nie miał oczywiście zamiaru pytać o to kogokolwiek. Dla niego było lepiej, że nie miał więcej kopii Jamesa Pottera na głowie. Mógł się założyć, że jeśli Syriusz Black miał możliwość zajmowania się tym dzieciakiem, to na pewno zaszczepił mu w głowie kilka ze swoich durnych pomysłów na dowcipy. Plus sytuacji polegał na tym, że zawsze ktoś dyskretnie mógł powiadomić Lily o zachowaniu jej dziecka i jeśli reagowała tak samo, jak w czasach szkolnych, to dzieciak powinien się zacząć martwić o swoje siedzenie.

Anioł o zielonych oczachWhere stories live. Discover now