Rozdział 11

4.1K 337 236
                                    

Nawet nie wiecie jakiego powera mi dajecie do pisania swoimi komentarzami i gwiazdkami^^ Dziękuję :3

Rozdział 11

– Znowu się na ciebie gapią – powiedziała Amy, zauważając, że każdy, kto przechodził koło ich stolika, próbował dyskretnie zerkać na Hadriana. Chłopak jedynie wzruszył ramionami.

– Nic mnie to nie obchodzi – odparł, spokojnie jedząc dalej obiad.

Nauczył się już nie przejmować ludzkimi spojrzeniami, a ostatnio takie sytuacje zdarzały się właściwie codziennie.

Kiedy film z jego udziałem wszedł na ekrany kin, inne studia animacyjne zaczęły się nim interesować. Bez castingu otrzymał dwie kolejne role drugoplanowe, na które bardzo chętnie się zgodził. Podobała mu się taka praca głosem, ale nawet to nie zmieniało jego planów na przyszłość. Dawało to jednak dodatkowy i to całkiem dobry zarobek. Za część pieniędzy, które otrzymał jako wynagrodzenie za pierwsze nagranie, kupił sobie komórkę. Teraz dziadkowie nie musieli czekać aż on się do nich odezwie, tylko mogli dać mu znać, że chcieliby porozmawiać. Na razie nie stać go było na płacenie horrendalnych rachunków, a nie chciał tym obarczać swoich opiekunów, dlatego nadal korzystał z automatów w internacie.

Babcia przyznała jednak, że komórka to wygodny wynalazek, bo teraz w każdej chwili mogła sprawdzić, czy u chłopca wszystko w porządku, nawet jeśli to oznaczało większy rachunek za telefon. Hadrian był ich oczkiem w głowie i wiedział, że chętnie daliby mu wszystko, co chciał, ale nie był taki. Rzadko o coś prosił, a jeśli już, to było to coś ważnego.

Kiedy był młodszy i dziadek zabierał go na spacery, czasem pytał, czy chciałby coś. Zwykle wtedy kręcił głową, zwyczajnie nie mając pomysłu na to, co mógłby chcieć. Miał wszystko, czego potrzebował. Jedyne, o czym wtedy marzył, to wizyta rodziców, ale tego nigdy nie doczekał. Wiedział, że babcia i dziadek próbowali skontaktować się z nimi, ale zawsze bezskutecznie. Dlaczego mieliby do niego napisać, skoro nie chcieli rozmawiać nawet z dziadkami?

Hadrian bardzo ciężko przeżył fakt, że był po prostu niechcianym dzieckiem. Od czasu wypadku ani słowem nie napomknął o rodzicach, a dziadkowie uszanowali jego wybór, żeby więcej o nich nie rozmawiać. Nigdy już nie zapytał, czy się nie odzywali, nie czekał na nich ani w urodziny, ani w święta. Chciał zapomnieć, że spotkało go coś takiego, dlatego uciekał w swój świat muzyki. Cały żal i złość, które wtedy odczuwał, przekuwał w pracę nad swoimi celami. Nie miał pojęcia, czy gdyby wychowywali go rodzice, nadal zainteresowałby się muzyką i uczynił z niej centrum swojego życia. Ciężko było mu wyobrazić sobie, jaki mieliby na niego wpływ. Może w ogóle nie pozwoliliby mu iść do tej szkoły? Może chcieliby, żeby poszedł w ich ślady?

Kiedyś chciał wiedzieć, jakimi ludźmi byli ci, którzy powołali go na ten świat, ale to już się zmieniło. Nie zamierzał nigdy więcej biegać za ludźmi, którzy się nim nie interesowali. Miał babcię, dziadka i swoją małą grupę przyjaciół. Jedyne, co mógłby do tego dodać, to kogoś tylko dla siebie.

Hadrian powoli wchodził w etap, kiedy hormony zaczynały buzować i kierować jego spojrzenie na innych. W jego przypadku byli to mężczyźni. Nie chłopcy w jego wieku, ale właśnie dojrzali mężczyźni. To oni byli w kręgu jego zainteresowań, ale to jeszcze nie znaczyło, że chciałby się z jakimś teraz spotykać. Amy znała jego gusta i czasem żartowała, że lubi zawiesić oko na przystojnym biznesmenie w eleganckim garniturze. W zasadzie czemu nie? Nie widział nic złego w zerkaniu na mężczyzn, którzy odnosili sukcesy. To go właśnie w nich pociągało najbardziej. Nie wygląd zewnętrzny, ale siła, pewność siebie i inteligencja, które od nich emanowały. To były cechy, na które zwracał uwagę i nie miał zamiaru temu zaprzeczać.

Anioł o zielonych oczachजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें