10

243 14 0
                                    

Pov Hermiona

- Pobudka - odezwał się głos.
- Yyyyhhhh, cześć - odpowiedziałam słabo.
- Śniadanie do łóżka - powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Hugs, nie musiałeś.
- Dla ciebie wszystko - puścił mi oczko.
Poprawiłam sobie pozycję, i chwyciłam od chłopaka tacę z jedzeniem.
- Mam nadzieję, że Ci zasmakuje.
- Wygląda pysznie - zapewniłam.
Chwyciłam za cudownie wyglądającego Croissant'a, zamoczyłam go w kawie, i ugryzłam delektując się jego smakiem.
Ten dzień zapowiada się wyśmienicie.

*********
Pov Severus

    Ostatni raz! To był już ostatni! Więcej nie zniosę!
Mogłem się tego spodziewać. Oczywiście, ale ja głupi mu uwierzyłem.
No to proszę, siedź sobie teraz na plaży i czekaj na śmierć. Już nic więcej mi nie zostało.
DROPSIAAARZ...
Wdech i wydech Severusie, wdech i wydech.
    Oczywiście jak się domyślacie, to była pułapka, od razu po przeteleportowaniu się poczułem, że przechodzę przez jakąś dziwną osłonę/barierę nałożoną przez kogoś (KOGOŚ).
Teraz już wiem bariera ta uniemożliwia mi wydostanie się z wyspy, a jakby tego było mało odebrała mi moce.
     Pozostaje mi już tylko bawić się w towarzystwie mugoli, i upić na śmierć.
Brawo ja.

*********
Pov Hermiona

     Ubrałam się, umyłam, i wyszłam na zakupy.
Jest piękna pogoda, słońce świeci wysoko na niebie, a delikatny wietrzyk ochładza, umilając podróż.
     Kiedy doszłam pod alejkę, z wieloma różnymi sklepami, niebo przeszyła nagle wielka, głośna błyskawica.
  Huk słychać było tak potężnie, aż instynktownie zatkałam sobie uszy i podskoczyłam w miejscu.
Dzieci na rękach matek zaczęły płakać, rodzice patrzeć po sobie.
Minuta, dwie, nic więcej się nie wydarzyło, Paryż znów zaczął żyć.
Zaniepokoiłam się, ale wreszcie wzruszyłam tylko ramionami, i wyruszyłam na podbój sklepów.
Sklep za sklepem, nowa torba pełna ubrań, i różnych dodatków, za kolejną torbą pełną ubrań, i różnych dodatków.
Wychodziłam właśnie z ostatniego w alei sklepu, znów rozległ się huk.
Kolejna błyskawica, ludzie znowu zaczęli panikować, tym razem jeszcze bardziej.
Z nieba zaczęło sypać. Nie był to śnieg, nie był deszcz. Coś jak grad, ale kiedy styka się z jakąkolwiek powierzchnią znika pozostawiając po sobie gorącą parę.
Dookoła wszystko parowało, jakby miasto spowiła gęsta mgła, nagle...Aaaaaaa!
- Zostaw mnie! Halo! - zaczęłam się rzucać i w popłochu szukać mojej różdżki.
Wnet ktoś zatkał mi usta, i zasłonił oczy.
Usłyszałam tylko głuchy trzask.

*********
Pov Severus

     Straszliwa burza rozpętała się nad miastem.
Pioruny trzaskają raz, za razem.
Wszyscy ludzie pouciekali do swoich domów, zostałem tylko ja.
Zerwałem z siebie te gorące, uwierające czarne szaty, i zostałem tylko w czarnych spodniach.
Położyłem się na piasku, i czekałem.

*********
Pov Hermiona

     Ocknęłam się w jakiejś ciemnej uliczce.
Instynktownie popatrzyłam po sobie szukając śladów walki czy czegokolwiek innego.
Nic nie znalazłam.
Rozejrzałam się dookoła patrząc czy w pobliżu nikogo nie ma.
Nie było.
Wstałam, i wyciągnęłam z torebki różdżkę, najwidoczniej to nie jej szukali.
Rzuciłam zaklęcie szukające śladów magii, nic nie wykazało.
Dziwne, bardzo dziwne.
Co jak co, ale musicie przyznać, że mam talent, mam cholerny antytalent do wyczuwania dobrych dni. Zawsze kiedy mówię, że będzie dobry, okazuje się tragiczny.
W końcu, po brzegi wypełniona niepewnością, i kłębiącymi się we mnie myślami, aportowałam się z powrotem do Hogwartu. Nie mam ochoty zostawać we Francji, ani sekundy dłużej.
      Przemierzałam korytarze w drodze do wieży, gdy wpadłam na profesor McGonagall.
- Hermiono, wszędzie Cię szukałam, gdzie byłaś?
- To tu, to tam, Pani profesor. Coś się stało? - zapytałam.
- Niestety tak moja droga, dyrektor prosi abyś w trybie natychmiastowym wyruszyła na poszukiwania naszego nauczyciela eliksirów.
- Ja? Dlaczego ja?
Profesor popatrzyła na mnie z podniesionymi brwiami.
- A kto jest uważany za „Najmądrzejszą Czarownicę od czasów Roweny Ravenclaw"?

Spuściłam wzrok zawstydzona.
- Tak myślałam. Ruszaj więc Panno Granger.
- Są może jakieś miejsca gdzie powinnam szukać?
- Dyrektor wspominał coś o ciepłych krajach. Mówił też, że podobno macie ze sobą wiele wspólnego. Nic więcej nie wiem.
- Hmm...dobrze, w takim razie dziękuję.
- Leć moja droga, niech moc będzie z tobą - uśmiechnęła się delikatnie, i odeszła.
Zanim poszła, zobaczyłam na jej twarzy coś w rodzaju zmartwienia. Nie mam zielonego pojęcia o co może chodzić.

Wow, to wszystko dzieje się jakoś za szybko. Nie mogę w to uwierzyć. Jestem tu, a w kolejnych godzinach w już zupełnie innym miejscu.
Chwila, chwila!
Czy ja mam może i ryzykować życie, dla mężczyzny który zadał mi taki ból?!
Ehhh, no dobra, ale tylko dla tego, że jest zwykłym człowiekiem, a ja w sumie jak on jestem w połowie winna temu co zaszło.
I w sumie trochę za nim tęsknię.
Myśl Hermiona, gdzie ty byś się udała?
Skoro mamy podobny gust (w co nie chce mi się wierzyć) będę trochę egoistyczna, i odwiedzę te miejsca, do których sama chętnie bym się udała.
Nie wiem co jest grane, ale mój umysł się mnie nie słucha!!
Nie mogę myśleć o niczym.
W głowie mam tylko, no właśnie co mam?
Sama już nie wiem.
Chyba zaczynam wariować.
Nagle nie wiedząc jak, teleportowałam się na jakąś wyspę.
Podczas teleportacji poczułam, że przebijam się przez jakąś barierę.
Wylądowałam na plaży, mocno uderzając w piasek.
- Auuuaa - powiedziałam głośno.
- Granger? - dobiegł mnie głos, praktycznie z za moich pleców.
- Profesor? - odwróciłam się, i wtedy go ujrzałam.
Leżał tam na piasku, w samych spodniach, a ja popatrzyłam na jego umięśniony brzuch.
Nasza spojrzenia spotkały się, poczułam przeraźliwą potrzebę jego.
W tym samym momencie zerwaliśmy się z miejsca, i złączyliśmy nasze usta w spragnionym siebie pocałunku.

****************************************
Akurat kiedy pisałam ten rozdział, moi są sąsiedzi postanowili zrobić sobie remoncik, ale mam nadzieję, że coś jednak z tego rozdziału wyszło :)

Miłego ranka/popołudnia/wieczoru🖤

Zostaniesz? - SevmioneWhere stories live. Discover now