16

136 11 0
                                    

Pov Severus

Poniedziałek. Najgorszy dzień tygodnia. Nie chce mi się wstawać z łóżka tylko po to, żeby znów musieć nauczać bandę tych kretynów.
Nagle znak na moim przedramieniu zapiekł niemiłosiernie.
- No to cholera, nie będzie dzisiaj spokoju - powiedziałem sam do siebie.
Aportowałem się do Malfoy Manor i na samym wstępie zostałem powitany przez laskę Lucjusza, spoczywającą na moim ramieniu.
- Obyś coś miał. Czarny Pan jest dzisiaj podły - wywarczał mi do ucha.
Zjąłem z siebie srebrną głowę węża i strzepnąłem z szaty nieistniejący kurz.
- Sssssssseverusie, cieszę się, że zaszczyciłeś nas swoją obecnością - wysyczał pojawiwszy się znikąd Czarny Pan.
Pokłoniłem się mu nisko i ucałowałem skrawek jego szaty.
- Wybacz mój Panie, jednakże zbierałem istotne dla nas informacje, dotyczące strategii obronnej zamku Dumbledore'a.
- Rozzzzzumiemm, czego zzzzatemm się dowiedziałeśśśśśś? - gestem nakazał mi usiąść.
- Dumbledore stawia na obronę na dziedzińcu, tam planuje postawić najwięcej ludzi, z tyłu natomiast jedynie kilku. Ja proponuję garstkę twoich najwierniejszych sługów Panie, dać na tyły, oraz po bokach, grupę na atak powietrzny, największa liczba ludzi powinna zaatakować spod ziemi, a pozostała reszta ma wyjść na przeciw gwardii Dumbledore'a.
- Ssssssspisssssałeśś się Severusssie, uważam, że twój pomysssł nie jest najgorszy, dobry nawet - pokłoniłem się lekko.
- Mistrzu - usłyszałem nagle zza pleców.
- Tssaaaaak Mathew? - wysyczał do nowo przybytego.
- Ostatnio postanowiłem sprawdzić czy wszyscy z obecnych tu śmierciożerców naprawdę są wobec Ciebie lojalni.
- I ccccooo odkryłeś?
- Pośród nas żyje zdrajca. SEVERUS SNAPE TO ZDRAJCA! Za twoimi plecami spiskuje z Dumbledore'm i jemu przekazuje informacje ze spotkań!
- Masz dowody? - zapytał niebezpiecznie opanowanym głosem.
- Eeeee, widziałem nieraz jak na stronie obmawia coś z dyrektorem UKAZUJĄC MU ZNAKK!
Czarny Pan spojrzał na mnie, a następnie wycelował różdżkę i rzucił klątwę.
- Crucio! - złapałem się kantów stołu.
Oghh, boli jak cholera.
- Sectumsempra - syknął.
Cholera. Ehhhh, odlatuję.
- Możesz już iść - usłyszałem.
Resztą sił teleportowałem się przed zamek.
Zemdlałem.

Pov Hermiona

- Harry, wstawaj - szturchałam przyjaciela.
- Mmmm, jeszcze 5 minut - wyjęczał.
- Nie ma mowy, za piętnaście minut zajęcia.
- Trudno...
- Z Severusem - poderwał się z fotela i biegiem zaścielił posłanie.
- Szybko, zaraz się spóźnimy - wyrzucił.
Zaśmiałam się.
- Idziemy? - zapytałam.
- Mhm.
- Miona!
- Tak?!
- Całkiem zapomniałem, przespaliśmy śniadanie.
- Faktycznie, hmm, może po eliksirach zejdziemy do kuchni i poprosimy skrzaty o kilka kanapek - Harry'emu zaburczało w brzuchu.
- Chyba mój brzuch podjął już za mnie decyzję - posłał mi uśmiech.
- Accio książki i pióro - wyszeptałam, a owe przedmioty w mig znalazły się w moich rękach.
- Faktycznie, prawie zapomniałem - powiedział i również przywołał do siebie przedmioty.
Nie spieszyliśmy się zbytnio z dotarciem do celu. Po kilku minutach doszliśmy do lochów. Opierając się o ścianę, rozmawialiśmy o Quidditch'u. Fakt, nienawidzę go, ale dla Harrego było to bardzo ważne, chodziło bowiem o wyrzuceniu Malfoy'a z pozycji szukającego. Nie chcę nic mówić, ale dobrze mu tak.

5 minut po dzwonku, a jego dalej nie ma, ciekawe co się stało.
7 minut, coś jest nie tak... czuję to.
8 minut:
- Harry, idę sprawdzić gdzie jest profesor, niepokoję się.
- Idź.

Pobiegłam korytarzem i schodami do góry. Nagle usłyszałam czyjś podniesiony głos.
- Jest tu ktokolwiek?
Pobiegłam w stronę hałasu.
- Dzień dobry Hagridzie, co się stało? - zapytałam.
- Wszystkie mi ktoś marchewki z grządki ukradł cholibka. A co u ciebie Hermiono?
- Wybacz mi Hagridzie, ale muszę iść. Wpadnę później na herbatkę - i odbiegłam.

Miałam już wracać do zamku, ale coś dziwnego leżało kilkadziesiąt metrów dalej.
Podbiegłam do tego, cholera, to Severus tu leży!! Jest cały we krwi!! Rzuciłam zaklęcie skanujące, nic praktycznie nie wykazało. Obróciłam go na plecy i wtedy ujrzałam głębokie rany cięte, rozsiane po całym ciele. Żyje na szczęście, ale wykrwawia się. Dziwię się że jeszcze nie zginął, musi mieć bardzo silny organizm. Nie mogę dłużej zwlekać. Za pomocą różdżki podniosłam profesora i szybko skierowałam się z nim w stronę Hogwartu. Na chwilę opuściłam Severus'a na dół, i wysłałam patronusa do dyrektora. Uniosłam rannego znowu i rzuciwszy na nas oboje zaklęcie kameleona pobiegłam do lochów.

Stanęłam przed drzwiami jego komnat, główkując jak mam się przedostać przez wszystkie zaklęcia obronne, ku mojemu zdziwieniu po chwili drzwi same się otworzyły, a ja wślizgnęłam się do środka.
Lewitowałam Seva do jego sypialni, sama natomiast weszłam do kuchni. Chwyciłam miskę, napełniłam ją ciepłą wodą i wyczarowałam sobie mały ręcznik. Przeszłam do sypialni i bez wachania zaczęłam rozbierać Severusa.
Leży teraz przede mną z odkrytym torsem, a ja przemywając jego rany, zastanawiam się co się stało temu mężczyźnie.
- Panno Granger? - odwróciłam głowę.
- Dyrektorze?

*******************************************
DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA ZA PONAD 1000 WYŚWIETLEŃ. TO WIELE DLA MNIE ZNACZY. MOTYWUJE DO CODZIENNEGO KONTYNUOWANIA TEJ HISTORII. DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY SĄ ZE MNĄ OD PIERWSZEGO DNIA OPUBLIKOWANIA OPOWIADANIA, JAK I TYM KTÓRZY DOŁĄCZYLI PÓŹNIEJ. ⭐️, 💬, 👁 - to codziennie rodzi uśmiech na mojej twarzy. Dziękuję też..., w sumie to po prostu DZIĘKUJĘ!

Buziaki!

Zostaniesz? - SevmioneWhere stories live. Discover now