15

153 9 0
                                    

Pov Hermiona

Boże, nie wierzę, ale wstyd. Powiedziałam do nauczycieli żeby się zamknęli. Masakra, co ja teraz zrobię?

Mijani uczniowi mijali mnie, jedni z szerokim uśmiechem na ustach, pytając o moje zdrowie, drudzy natomiast życzyli szybkiej śmierci i wysyłali pozdrowienia od Rona. Nie powiem bolało, jak cholera, ale nie mogłam zrobić nic innego niż spuścić głowę i udać się do wierzy.
Byłam w połowie drogi, gdy natknęłam się na przyjaciela.

- Hermiona!! Ty żyjesz! - podbiegł do mnie i przytulił.
- Harry! - oddałam uścisk.
- Tak się cieszę, że Ronuś nic Ci nie zrobił - wyszeptał z ulgą.
- Było blisko - odsunęłam się od niego.
- Ronuś? - zapytałam.
Chłopak zawstydził się i delikatnie zarumienił.
- Tak, no wiesz, ja odkryłem, że wolę facetów. Chyba zawsze coś czułem do Rona, a teraz okazało się, że on do mnie też - powiedział radośnie.
- Harry, wiesz... wydaje mi się, że jednak nic do niego nie czujesz.
- Jak to?
- Chodź, wszystko Ci wytłumaczę.

Nie wiem czy to dobra decyzja, czy mi uwierzy, ale muszę spróbować pokonać tą klątwę naturalnym sposobem: rozmową, wspomnieniami i uczuciami. Czasem magia jest niepotrzebna. Nie wiem jak będzie w tym przypadku. Chociaż może lepiej mu nie mówić?
Sama już nie wiem.

- To co idziemy? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Eemm, tak.

Jednak tego nie zrobię...

Kiedy przechodziliśmy koło wielkiej sali zaburczało mi w brzuchu.

- Ktoś tu jest głodny. Chodź, obiad jeszcze trwa - pociągnął do Wielkiej Sali.

Usiedliśmy przy długim jak historia tego zamku stole, i zaczęliśmy delektować się jedzeniem.

- Umm, ale to jedzenie jest dobre - powiedziałam między kolejnymi gryzami naleśnika ze świeżymi owocami i jogurtem naturalnym.
- Oj tak, kocham kuchnię skrzatów domowych - potwierdził Harry.
- Wiesz, tak naprawdę nie wiem czy czuję coś do Rona. Coś każe mi go kochać. On ma podobnie, tyle, że z tobą.
- Co masz na myśli?
- Rozmawiałem z nim ostatnio i powiedział mi, że bardzo Cię lubi, Herm, przecież my jesteśmy przyjaciółmi, do końca, i że nie chce Cię zabić. Nienawidzi sam siebie za to, co próbuje Ci zrobić i nie wie dlaczego chce Cię zabić.
- Poza tym, pamiętasz jak sam powiedział, że nie chce Cię zabić, ale musi? - skinęłam mu głową.

Wcześniej wahałam się czy spróbować mu to wszystko wytłumaczyć, ale teraz wiem, że się myliłam, uwierzy mi, jestem tego pewna.

Dokończyliśmy jeść, a następnie pospiesznie wyszliśmy i skierowaliśmy się do wieży Gryffindor'u.
- Harry - zaczęłam.
- Hmm?
- A co jeśli ON tam będzie?
- Racja, nie możemy ryzykować.
- Chodź - pociągnęłam go za sobą.
- Dokąd idziemy?
- Zobaczysz...

Po chwili dotarliśmy pod znaną nam dobrze ścianę na siódmym piętrze, obok obrazu trolli. Harry uśmiechnął się promiennie i zaczął chodzić wzdłuż kamiennej ściany. Naszym oczom ukazały się masywne drewniane drzwi.
- Zapraszam - powiedział, przepuszczając mnie w drzwiach.
Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi i weszłam do pokoju z dwoma wielkimi fotelami i rozdzielającym je stolikiem kawowym. W pomieszczeniu panował półmrok. Na stoliku kawowym stały dwa parujące napoje i talerzyk ze słodkościami. Podbiegłam do fotelu, chwyciłam za kubek i wtuliłam się w mięciutkie siedzenie uszaka. Harry usiadł naprzeciwko mnie, pałaszując już drugie ciastko.
- To teraz opowiadaj - powiedział zadowolony z siebie.
- Więc tak, sama nie wiem od czego zacząć - przygryzłam wargę.
- Najlepiej od sameego początku.
- Okej. Pamiętasz jak niedawno pisałam za Rona esej na zielarstwo?
- Emm, tak pamiętam.
- Chciałam wtedy żeby on sam go sobie napisał. Wyszłam więc z wieży i skierowałam kroki ku bibliotece po książkę dla niego. Byłam mniej więcej w połowie drogi, gdy natknęłam się na nauczycieli. Na szczęście pożyczyłeś mi pelerynę niewidkę. Podsłuchałam trochę z ich rozmowy i dowiedziałam się, że „szkoła choruje". Totalnie nie wiedziałam co to znaczy. Rozeszli się, a ja udałam się do biblioteki. Tam zobaczyłam pęknięcie w podłodze, na którego zwieńczeniu leżała Luna, była cała we krwi. Potem, po jakimś czasie... - zamilkłam.
- Co było potem?? Hermiono?
- Proszę nie oceniaj mnie za to co zaraz powiem i daj mi dokończyć.
- Obiecuję, Hermi, oczywiście.
- Następnie trafiłam do łóżka z Sever...profesorem Snape'm.
Spojrzałam niepewnie na chłopaka. Wytrzeszczył oczy, ale zgodnie z obietnicą, nie przerwał mi.
- Nie wiedziałam co się dzieje, on też nie. Z niewiadomej przyczyny zostaliśmy uwięzieni na wyspie i tam dowiedziałam się od niego o pewnym liście i o błędzie z przed lat. Słuchaj uważnie. Severus dostał list od swojego dawnego przyjaciela Asteriusa Strasisa. Kiedy byli na praktykach z szukania eliksirów zabłądzili. Trafili do dziwacznego, magicznego miejsca, a tam znaleźli tajemniczy zwój. Było tam napisane, że w zwoju zawarta jest klątwa tamtego miejsca. Podobno ma różne objawy i dotyka każdego, kto jest w jej pobliżu. Pergamin z klątwą zabrał Asterius. Pewnie zastanawiasz się po co Ci to opowiadam. Otóż Asterius Strasis wrócił ostatnio do Hogwartu na prośbę dropsoholika! Został na jedną noc, nazajutrz wyjechał. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, że zgubił zwój, zwój został w zamku. I nadal w nim jest. Muszę Ci to przyznać, jestem zakochana w Severusie Snape'ie, ale z wyboru klątwy, nie mojego. Ty kochasz Rona, też z wyboru klątwy. Wiem, że tak naprawdę marzysz żeby chodzić z Ginny. Ron nie chce mnie zabić, to też wina klątwy, ale jeśli chodzi o waszą relację, to wydaje mi się, że serio mu się podobasz. Wracając do Luny, była ona pierwszą ofiarą uroku, zginęła bo klątwa tak chciała.
- Wow - wyrwało się brązowowłosemu.
- Tak, wiem, że to trochę dziwne, skomplikowane i w ogóle, ale uwierz mi. Nie okłamałabym Cię.
- Wiem Miona, ale daj mi kilka sekund, muszę wszystko sobie poukładać.
- Pewnie.
- Mam jedno pytanie - zaczął.
- Tylko jedno?
- Jak to możliwe, że ten cały Asterius razem ze Snape'm, ani inni tam obecni, nie padli ofiarą uroku wcześniej, wtedy kiedy byli na praktykach?
- Um, mieli założone specjalne bransoletki blokujące ich magię, i sprawiające, że magia dżungli nie wpływa na nich.
- Ta dżungla była magiczna?? Cool.
- Wiesz co? Chyba Ci wierzę, to by wszystko wyjaśniało, ale wizja ciebie i Snape'a nadal wywołuje u mnie mdłości.
- Nie winię Cię za to, nie przejmuj się - posłałam mu delikatny uśmiech.
- Rogaczu? - zwróciłam się do niego, jego ksywką.
- Tak?
- Mogę Cię o coś prosić?
- Oczywiście, mów o co chodzi.
Podniosłam różdżkę i wyczarowałam dwa naszyjniki z białym kamieniem. Jeden podałam Harry'emu.
- Załóż - powiedziałam.
Zrobił o co prosiłam i popatrzył na mnie wyczekując dalszych szczegółów.
- Chodź z Ronem tak często jak tylko możesz. Co jakiś czas przyłóż palce do kamienia, a on powie Ci, gdzie jestem. Jeśli byłabym blisko Rona ostrzegaj mnie przed nim potrójnym stuknięciem w kamień. Poczuję to i w porę zejdę wam z drogi.
- Załatwione - przybiliśmy sobie piątkę.
- A w ogóle, jaki jest dzisiaj dzień tygodnia? Całkiem straciłam rachubę - wyszeptałam.
- Niedziela.
- Erghh, jutro lekcje - westchnęłam.
- Dopiero od 11.45, wyśpimy się, ale od kiedy TY nie lubisz lekcji? - zaśmialiśmy się.
- Może śpijmy dzisiaj tutaj - zaproponowałam.
- Jesteś pewna?
- Tak, tego potrzebuję.
- Okej, przydałyby się kołdry i kilka poduszek - nagle na wielkich fotelach pojawiły się po dwie poduszki i po jednej strasznie zachęcająco wyglądającej kołdrze.
- Czyli dobranoc?
- Dobranoc.
Wszystkie świeczki zgasły, pozostawiając ich samych ze swoimi myślami, udrękami i całkiem nowymi informacjami.

****************************************
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Do zobaczenia.
Buziaki🖤

Zostaniesz? - SevmioneWhere stories live. Discover now