15.

1.2K 74 0
                                    

Sobota minęła zgodnie z planem. Draco był wyraźnie zadowolony, zamieniając kuchnię Harry'ego w prowizoryczne laboratorium. Sporządził nową listę zakupów, zawierającą różnorodne składniki potrzebne do kolejnych eliksirów, które Draco zamierzał przygotować. Niestety, niedziela nie była już tak udana. Ginny nie było w domu. Fleur oznajmiła, że spędza dzień z kilkoma przyjaciółkami w Brighton i nieprędko wróci.
Harry nie mógł nic na to poradzić, ale zastanawiał się, czy dziewczyna zniknęła celowo.
Oczywiście Bill zaprosił go do środka. Próbował odmówić, jednak zanim się zorientował, siedzieli razem na tylnej werandzie, a Fleur przyniosła im butelki z piwem. Harry czuł się odrobinę zakłopotany, ponieważ był pewny, że po zerwaniu z Ginny nie będzie w tej rodzinie tak mile widziany. Państwo Weasley mogli bardzo go lubić, ale po tak długim czasie naprawdę liczyli na to, że któregoś dnia poślubi ich córkę. I gdy stanie się jasne, że on po prostu nie zamierza tego zrobić... Nie mógł sobie wyobrazić, iż Bill pozostanie nadal tak przyjazny.
Wypił swoje piwo i wyszedł, gdy tylko uznał, że nie będzie to nieuprzejme z jego strony, po czym siecią Fiuu przeniósł się do domu, aby spędzić resztę dnia z Draco.
Mężczyzna wyglądał na bledszego niż zwykle, gdy siedział przy kuchennym stole i uczył się. Harry'emu przyszło na myśl, że Draco nie był na zewnątrz od ponad tygodnia, nie licząc krótkiego wyjścia do ogródka, co stanowiło niewielką dawkę świeżego powietrza.
— Chciałbyś ze mną polatać?
Chwilę po wypowiedzeniu tych słów Harry skarcił się w myślach. Zanim Draco się odezwał, wiedział już, jakiej mężczyzna udzieli odpowiedzi. — Oczywiście. Jestem zadowolony, że mogę ci służyć w jakikolwiek sposób.
— Musisz czasem gdzieś wyjść. Siedzisz tu uwięziony jak w klatce, a to nie jest dobre.
Draco wyszedł bez słowa i wrócił trzymając w obu rękach miotłę Harry'ego.
Och...Chciałbyś ze mną polatać... Najwyraźniej Draco zakładał, że Harry miał na myśli ich obu na jednej miotle.
Pomysł ten sprawił, że Harry poczuł na szyi gorąco. Nic dziwnego, ponieważ ostatnim razem, kiedy we dwóch siedzieli na jednej miotle, pędzili przez wysokie płomienie.
A może to nagłe, przyspieszone bicie serca było spowodowane tym, o czym Harry myślał rano w czasie masturbacji. Nie tylko przypierał Draco do ściany, tym razem... nie, Harry pieprzył go od tyłu, jedną ręką obejmując w pasie, by móc trzymać penisa Draco w mocnym uścisku, kiedy szeptał do jego ucha: Nie, jeszcze nie. Nie ośmielisz się dojść, dopóki ja tego nie zrobię... Draco jęczał, obracając głowę, aby pocałować Harry'ego w usta...
Teraz jednak perspektywa lotu na jednej miotle, z Draco siedzącym przed nim, była czymś więcej, niż Harry mógł znieść. Już prawie czuł, jak Draco gnieździ się w jego ramionach, jak jego krocze ciasno przylega do tyłka blondyna... Harry był twardy na samą myśl o tym. Draco zdecydowanie mógłby to poczuć, gdyby lecieli razem.
I wtedy prawdopodobne zaoferowałby bycie użytecznym.
Harry chciał go, ale nie w ten sposób. Wolał poczekać, aż Draco będzie wiedział, co robi i z kim to robi.
Ale jeśli poczekasz, szeptał głosik w jego głowie, w ogóle nie zaznasz z nim przyjemności.
Pewnie tak, myślał Harry, marszcząc brwi. Zastanawiał się, gdzie była granica, której nie powinien przekraczać. Seks był oczywiście po drugiej stronie tej granicy, ale co ze zwykłymi pocałunkami? Gdy Draco odzyska wspomnienia, czy te kilka pocałunków — przyjemnych dla nich obu, tego Harry był pewien — wystarczy, aby sprawić, że krew zawrze w nim z wściekłości? Czy pomyśli, że Harry po prostu go wykorzystał? Jednak właściwym pytaniem było, czy Harry, gdyby już zaczęli, potrafiłby poprzestać na zwykłym całowaniu.

Na samą myśl o tym jego penis drgnął. Kilka pocałunków prawdopodobnie zaprowadziłoby ich prosto do łóżka. Ale być może...
— Harry? Dzieje się coś złego?
Harry otrząsnął się z zamyślenia.
— Nie, tylko się zastanawiałem. Masz swoją miotłę, prawda? W Kruczej Grani?
— Nie jestem pewien. — Draco napiął ramiona, co poruszyło gładkim materiałem jego szaty. — Nawet jeśli ją mam, nie wiem, czy potrafię latać sam.
— Przecież pamiętasz, jak się uczyłeś. Pamiętasz też wyścigi na miotłach.
Po tych słowach spojrzenie Draco stało się odrobinę sarkastyczne.
— Owszem, ale pamiętam też, jak korzystać z sieci Fiuu i aportacji, a nie mogę tego robić sam, chyba że chodzi o powrót tutaj.
— Cóż, zobaczymy, jak to jest z twoim lataniem. Zabiorę cię do Kruczej Grani, by poszukać miotły.
Zakładając, że ona tam jest. Tamten dom i jego zawartość były dla Harry'ego tak dziwne, że naprawdę nie był pewien, czy chce się tam udać. Ale jeśli tego nie zrobi, będą musieli latać na jednej miotle, ponieważ Draco naprawdę potrzebował ruchu na świeżym powietrzu. Z cichym westchnieniem wyciągnął rękę, w której nie trzymał Błyskawicy. — Podejdź tutaj. Aportuję nas tam.
Harry chciał, żeby Draco uchwycił się jego ramienia, ale wcześniej nie przenosili się razem, dlatego nie wiedząc, czego się od niego oczekuje, Draco podszedł i przylgnął do ciała Harry'ego, oplatając go mocno ramionami.
Członek Harry'ego drgnął ponownie. Ale jak mogło być inaczej? Draco tak dobrze do niego pasował. Silny, szczupły i bardzo, bardzo męski. Albo, co bardziej prawdopodobne, to przez jego cudowny zapach, czysty, męski aromat, po którym Harry nie spodziewał się, że będzie tak pobudzający. Ale był.
Pobudzający to było kiepskie słowo na określenie tego, co miało miejsce chwilę później. Draco zaczął trącać nosem szyję Harry'ego, jego usta składały drobne pocałunki tu i tam, a język muskał skórę. Harry

OWNED (Drarry)Where stories live. Discover now