90.

599 27 0
                                    

Ten tydzień wydawał się Harry'emu bardzo dziwny i to z kilku powodów. Po pierwsze, teraz, kiedy jego romans przestał być tajemnicą, wszystkim wydawało się, że mają prawo rozmawiać z nim na ten temat. Być może sprawiło to użycie przez niego sformułowania: partnerzy. Nawet Draco całujący go na ministerialnym korytarzu, nie wywołał tylu emocji. Być może wiadomość, że Harry Potter, jakby to ująć, został złowiony, była bardziej ekscytująca?
Podwładni złożyli mu gratulacje, chociaż niektórzy z nich, w zawoalowany sposób, dali też do zrozumienia, że powinien zastanowić się nad tym, co robi. Kingsley wezwał go do siebie i powiedział wprost, że jego opinia, tak jak żony Cezara, musi być nieskazitelna.
— Nie jestem żoną Cezara — odparł Harry, mrużąc oczy. — Nie wziąłem ślubu z ministerstwem. Jeśli naprawdę chcesz znać prawdę, to uważam się za małżonka Draco Malfoya i byłbym głupcem, gdybym poświęcił nasz związek z powodu pracy.
— Nie twierdziłem, że...
— I bardzo dobrze, bo gdyby tak było, już dzisiaj na twoim biurku leżałaby moja dymisja.
— Harry, proszę cię tylko, żebyś zachował rozsądek. — Kingsley westchnął. — Młody Malfoy zaskoczył mnie w czasie naszego spotkania. Przyznaję to otwarcie, ale nie do końca mnie przekonał, że można mu całkowicie zaufać.
— Nie musi cię przekonywać. Nie ubiega się o pracę w ministerstwie. Mówimy o moim życiu osobistym.
— Twoja reputacja legnie w gruzach, gdy Malfoy okaże się być zdolny do czegoś złego.
— Nie chodzi o to, do czego jest zdolny — odparł Harry. — Tylko o to, że bardzo się kochamy. Czy to wszystko, panie ministrze? Jeśli nie jestem zwolniony, to mam sporo pracy do wykonania.
Kingsley machnął ręką, pokazując mu, że jest wolny, ale kiedy Harry był już w drzwiach, stwierdził, że została jeszcze do omówienia kwestia ich wspólnego obiadu.
Obiad...
Harry wiedział, co mężczyzna ma na myśli. Kingsley nadal miał nadzieję, że trochę lepiej pozna Malfoya. Cóż, to by go uszczęśliwiło, ale Harry miał inne plany. Nie chciał, żeby Draco znalazł się w zasięg wzroku mężczyzny tak długo, aż będzie miał pewność, że minister nie zrobi czegoś głupiego. To było zupełnie zbędne. Szczególnie teraz, kiedy Draco był tak bardzo drażliwy.
— Bardzo chętnie przyjmę zaproszenia, ale dopiero wtedy, kiedy zaakceptujesz całą tę sytuację — odpowiedział spokojnie. — Dziękuję, panie ministrze.
Udało mu się zamknąć drzwi, zamiast nimi trzasnąć.
Potem odczekał kilka sekund, żeby się uspokoić. Biorąc wszystko pod uwagę, postawa Kingsleya była do przewidzenia i w takiej sytuacji kolacja była wykluczona. Absolutnym priorytetem było uporządkowanie relacji Draco z rodzicami.
Może powinien...
Zastanawiał się przez chwilę, ale doszedł do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli Draco sam zdecyduje, jak postąpić z rodzicami. Nawet za cenę tego, że za każdym razem, gdy Harry myślał o tym, serce pękało mu z bólu.

* * *

Minęło kilka dni zanim uświadomił sobie, że Laurent przestał przynosić mu herbatę. Może jednak Draco miał rację, że był o niego zazdrosny.
Lenore zachowała się zupełnie inaczej. Kupiła gustowny, kryształowy wazon i dołączyła do niego kartkę z życzeniami dla nich obu. Jej radość z powodu jego, jak to ujęła, nieformalnego związku, wynikała prawdopodobnie z tego, że była Amerykanką. Nigdy bezpośrednio nie dotknęły jej działania śmierciożerców, co oczywiście sprawiło, że była idealną asystentką Harry'ego. Nie gapiła się na niego maślanym wzrokiem, ani nie uważała, że świat kręci się wokół niego, chociaż bardzo go lubiła. Wiedział o tym wcześniej, ale tydzień po tym, kiedy ujawnił swój związek z Draco, przekonał go ostatecznie. Przychodzące wyjce potwornie zdenerwowały kobietę. Harry nie jeden raz widywał ją płaczącą. W końcu musiał przytulić ją i głaskać tak długo, aż udało mu się ją uspokoić. I kiedy to robił, zaskoczyła go Ginny. Drzwi były otwarte, więc weszła prosto do gabinetu. To była bezczelność, ale robiła tak zawsze, kiedy chodzili ze sobą.
Albo prawie chodzili, pomyślał, krzywiąc się.
To naprawdę nie miało sensu. Teraz już o tym, wiedział. Nie chciał jej skrzywdzić, ale patrząc na to z perspektywy czasu, wiedział, że ich związek trwał zbyt długo. Żałował, że nie zorientował się wcześniej.
— Witaj, Harry — przywitała go chłodno. Nie mógł jej za to winić. Po tym, co zrobił, powinna być na niego wściekła. — W porządku, Lenore? — zapytał asystentkę.
Zapłakana kobieta skinęła głową, zerknęła na Ginny i uciekła.
— Zdenerwowały ją wyjce — wyjaśnił Harry, wyciągając różdżkę, żeby zamknąć drzwi i rzucić dodatkowe zaklęcia wyciszające. Musiał to zrobić, bo Ginny była jedną z niewielu osób, które wiedziały, że Draco jest jego niewolnikiem. Naprawdę wierzył, że nie ujawni tej informacji, ale nie był pewien po co kobieta tu przyszła. Jeśli rozmowa przybrałaby gwałtowniejszy przebieg, nie było wiadomo, co zaczęłaby wykrzykiwać w napadzie złości. Znał Ginny Weasley. Wiedział, że potrafi wpaść w furię.
— A ciebie nie denerwują? — zapytała, siadając bez zaproszenia i zakładając jedną smukłą nogę na drugą.
— Właściwie to nie. — Harry usiadł obok niej, a nie przy biurku. — Jedyną rzeczą, która ma dla mnie znaczenie jest to, co ja o nim myślę.
Ginny udało się również następne zdanie powiedzieć zupełnie obojętnym tonem.
— I oczywiście go kochasz.
— Tak.
Kobieta przechyliła na bok głowę, obrzuciła go taksującym spojrzeniem, a potem westchnęła.
— Wiedziałam. Wiedziałam od samego początku.
Harry zesztywniał.
— Ginny, te bzdury, które napisano w Proroku o naszym skrywanym romansie w Hogwarcie, to kompletna bzdura!
— Oczywiście, że tak. Chodzi mi moment, kiedy po raz pierwszy postawił stopę w naszym domu.
To nigdy nie był „ich" dom, ale postanowił nie spierać się o drobiazgi. Nie w chwili, kiedy były inne, ważniejsze sprawy.
— Ginny, przysięgam, że wtedy go nie kochałem. Nigdy cię nie oszukiwałem. Nie zrobiłbym ci czegoś takiego.
Kobieta uśmiechnęła się po raz pierwszy odkąd weszła do gabinetu.
— Och, Harry! Oczywiście, że nie. Nie to miałam na myśli. Wydawało mi się, że czujesz do niego szczególną empatię. Nazwijmy to kobiecą intuicją, ale mogę powiedzieć, że leciałeś na niego. Przypuszczam, że to dlatego tak bardzo... — Zaczerwieniła się. — Walczył o terytorium.
— Och! — Harry nie wiedział, co na to odpowiedzieć.
— Sądzę, że powinnam cię przeprosić — wyszeptała kobieta. — Jeśli się w nim zakochałeś, to znaczy, że nigdy nie było ci ze mną dobrze.
— Nie — zaprzeczył Harry. — To nie tak. Przepraszam. Ja... Ja byłem przekonany, że jesteśmy sobie przeznaczeni.
— Nie jestem pewna, czy byłeś przekonany, czy po prostu chciałeś, żeby tak było. — Ginny odsunęła włosy z twarzy. — Ale nie jest mi przykro, Harry. Nie zrobiłeś tego celowo. To było jak bajka, prawda? Bajkowy romans. Bohater i dziewczyna, którą uratował. Tylko, że życie to nie bajka.
— Wszystko mogłoby być prostsze...
— Tak. Wiem, że tak. — Ginny wstała i pogłaskała go po ramieniu. — To smutna bajka. Wiem, że Draco nie jest odpowiedzialny za śmierć Freda, ale Harry, to dla mnie bardzo trudne mieć świadomość, że właśnie ty jesteś związany z kimś, kto stał po stronie śmierciożerców i to niezależnie, jak teraz tego żałuje.
Sposób, w jaki to powiedziała, uświadomił Harry'emu, że wie iż Draco odzyskał pamięć. Nie był pewien, czy dowiedziała się od Rona albo Hermiony, ale to nie miało znaczenia.
— Dlaczego tu jesteś? — wyrwało mu się.
Ginny wzruszyła ramionami.
— Sama sobie zadaję to pytanie od momentu, kiedy zdecydowałam się tu przyjść. W końcu doszłam do wniosku, że to dlatego, bo kocham cię bardziej niż tobą pogardzam.
Och, Ginny...
Kobieta wstała.
— Harry, zawsze będę cię kochać, ale teraz to... Wyblakło. Teraz nic nie jest takie jak wcześniej.
Harry uniósł się również.
— Przyjaźń?
— Raczej coś pomiędzy. Naprawdę nie wiem. Ale jeśli jesteś w stanie zrobić dla niego to, co zawsze chciałam, żebyś robił dla mnie... — Posłała mu pełen bólu uśmiech. — To mówi więcej niż słowa. To oznacza, że to właśnie on. I jestem z siebie dumna, że mogę się przyznać, że już nigdy do mnie nie wrócisz. Wiem, że tak się nie stanie.
— Ale ja nie chcę przestać cię lubić — powiedział Harry, czując się okropnie. Teraz wiedział, że to on zawinił. Chciał tego, naprawdę chciał. — Nadal cię kocham tylko, że nie w ten sposób.
— Jestem świadoma, że nie w ten sposób. — Ginny uśmiechała się łagodnie, ale wargi jej drżały. — Chciałabym ci powiedzieć, że wszyscy, wliczając w to Draco, możemy być przyjaciółmi, ale nie mogę. Jeszcze nie. Być może później... Harry, nie chcę cię całkiem stracić, ale nie jestem głupia. Nie możemy się przyjaźnić, jeśli nie jestem w stanie patrzeć na twojego partnera.
— Dajmy sobie trochę czasu — powiedział Harry, zastanawiając się nad tym, jak zazdrosny był Draco. — Czy nadal spotykasz się z Deanem?
— Nie. Irytowało go, że porównuję go z tobą. Sądzę, że on też potrzebuje trochę czasu.
Harry skinął głową.
— Chciałbym, żebyś była szczęśliwa.
Kobieta stanęła na palcach i pocałowała go w policzek.
— Ja tobie też. Naprawdę, Harry. Bądź szczęśliwy.
Dopiero, kiedy wyszła, Harry uświadomił sobie, że powinien podziękować jej za to, że nikomu nie powiedziała, że Draco stał się jego niewolnikiem. Bo oczywiście nie zrobiła tego. Była dobrym człowiekiem. Jedyne zło, na które było ją stać, to sprawić sobie drobne przyjemności, które jemu nieco utrudniały życie. A może stało się dobrze? Prawdopodobnie obraziłaby się, gdyby o tym wspomniał.
Szkoda, że nie potrafił jej kochać w taki sposób jak chciała. Może trochę za bardzo lubiła żyć w świetle reflektorów i na jej uczucia do Harry'ego miała wpływ jego pozycja w czarodziejskim świecie, ale nadal była dobrym człowiekiem. Naprawdę dobrym człowiekiem i zasługiwała na szczęście.
Harry miał nadzieję, że kiedyś tak będzie.

* * *

— Miałeś dobry dzień w pracy? — zapytał tego samego wieczora Draco, machnięciem różdżki nakrywając stół do kolacji.
Harry wzruszył ramionami.
— Normalny, jak sądzę.
Draco przyjrzał mu się uważnie.
— Coś się stało. Widzę to.
Oczywiście, że coś się stało. Wizyta Ginny nie była normalnością. Ale była również czymś, o czym Harry nie chciał rozmawiać. Draco nie zrozumiałby. Zawsze był przewrażliwiony, jeśli chodziło o Ginny. Być może dlatego, że spotkał ją na początku, kiedy miał amnezję, a wtedy Harry był z nią. Nie wiedział, czy chciała ich rozdzielić, ale Harry nie zdziwiłby się, gdyby to wpływało na tok rozumowania Draco.
— Masz rację, coś się wydarzyło — powiedział. — Wiesz, przyszło jeszcze więcej wyjców. Mnie to nie obchodzi, ale Lenore ma za miękkie serce. Skończyło się na tym, że musiałem ją pocieszać.
Draco zmrużył oczy.
— Ta mała wiedźma coś kombinuje. Wiedziałem o tym.
— To nie tak.
— Dobrze, że jesteś zajęty. Może zagnie parol na następnego przystojnego czarodzieja, który się pojawi.
— Ona jest mężatką!
— Czy mężatki nie mogą mieć kogoś na boku?
Być może Draco wiedział coś na ten temat. A jeśli był zazdrosny o Lenore, to Harry poczuł ulgę, że zataił niespodziewaną wizytę Ginny. W tym momencie zmiana tematu była najlepszym pomysłem.
— Co mamy dzisiaj na kolację?
— Sałatkę Milanese, Saltimbocca z kurczakiem, smażonymi szparagami i szalotkami. A na deser Tiramisu.
— Łał!
Harry przypuszczał, że zabrzmiało to entuzjastycznie, bo Draco odwrócił się w jego stronę wyraźnie uszczęśliwiony.
— Podoba ci się?
Harry zaledwie domyślał się, o co chodzi w tych potrawach, ale skinął głową.
— Brzmi cudownie. Ale skąd wziąłeś szparagi o tej porze roku?
To musiało być głupie pytanie, bo Draco ponownie zmarszczył brwi.
— Harry, czy nigdy nie byłeś na mugolskim targu? Mają mrożone warzywa, chociaż tak naprawdę wolę świeże. Może wymyślę coś innego...
— Nie, nie. To nie ma znaczenia. — Harry westchnął. — To tylko ciekawość, Draco. Nie musisz się tak przejmować.
Draco pochylił głowę.
— Ja... Staram się być dla ciebie idealny. I kolacja będzie idealna. Zasługujesz na to.
Harry uniósł brew. Te ostatnie słowa brzmiały jak wyraz uwielbienia. To mu się nie podobało, a już szczególnie u Draco.
— Dlaczego?
— Bo cię kocham — wyszeptał Draco. — I chcę cię zadowolić.
— Nie musisz. — Harry pochylił się, żeby go pocałować. — Nie musisz się o to martwić i pracować tak ciężko. Kocham cię takiego, jakim jesteś.
Draco niepewnie skinął głową.
— Świetnie.
— Potrzebujesz pomocy w kuchni?
— Możesz przygotować mozzarellę do sałatki.
— Świetnie — odparł Harry.
Draco roześmiał się.
— Powtórzyłbyś każde wypowiedziane przeze mnie słowo?
— Co? — Harry'emu zajęło chwilę, żeby to zrozumieć. — Och, racja. Um, a jak ci idzie praca przy lubrykancie?
Został obdarzony kolejnym uśmiechem.
— Przewidujesz, że będzie potrzebny dzisiaj w nocy?
Harry nie potrafił się powstrzymać i również się uśmiechnął.
— Och, oczywiście, zakładając, że jesteś gotowy.
— I on i ja na niego. Dosłownie.
Miło było słyszeć, chociaż Harry musiał przyznać, że ostatni tydzień był o wiele lepszy od poprzedniego. Draco nadal od czasu do czasu miał trochę problemów, jeśli Harry'emu wyrwało się nieopatrznie coś głupiego. Ale miał zdecydowanie lepszy apetyt.
Może poprawę spowodowało publiczne ujawnienie ich związku? Do tej pory mógł się nie być pewien uczuć Harry'ego. No i zakończyła się jego żałoba po śmierci Nikolaja. Znamienne było to, że wrócił do Kruczej Grani. Właśnie teraz, kiedy Harry dał mu do zrozumienia, że jego mąż mylił się w niektórych sprawach dotyczących seksu.
Jedna rzecz na dzień, pomyślał Harry. I jedna w nocy.

OWNED (Drarry)Where stories live. Discover now