47.

901 52 2
                                    

¬Harry poczuł się tak jakby ktoś uderzył go obuchem w głowę. Wiedział, że ból może robić różne dziwne rzeczy z ludźmi, ale żeby powodował urojenia? A może Draco potrzebował kogoś, kogo mógłby obwiniać? To miało sens i Harry pozwoliłby na to, bo być może był to jedyny sposób, żeby Draco mógł sobie z tym poradzić. Tylko wcześniej czy później i tak mężczyzna będzie musiał spojrzeć prawdzie w oczy i pogodzić się ze swoją stratą, więc może najlepiej będzie stłumić to w zarodku.¬

— Draco... Ja nigdy nikogo nie zabiłem, nie mówiąc już o twoim...

— To skomplikowane. — Draco uniósł rękę i natychmiast ją opuścił. — To pokoleniowa magia.

Harry zrobił głęboki wdech.

— Być może należy to wyjaśnić.

Na twarzy Draco znowu pojawił się grymas.

— Zabiłeś Czarnego Pana, a to on wcześniej przeklął ojca Nikolaja, który miał umrzeć razem z nim, a ponieważ w grę wchodziła magia pokoleń. Echo przekleństwa przeniosło się na potomków. Więc gdyby Czarny Pan żył, to Nik także.

Przez moment Harry był tak oszołomiony, że nawet nie zareagował. A potem powiedział najgłupszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy.

— Eee... To zbyt skomplikowane.

Spojrzenie Draco mówiło wszystko. Był w nim gniew, pogarda, irytacja.

— Zaufaj mi Potter, to bardziej skomplikowane. Podałem ci okrojoną wersję.

— Och. — Harry przełknął ślinę, żeby pokonać kulę w gardle. — Boże, tak mi przykro. Ja nie chciałem... To znaczy nie wiedziałem, nie mogłem o tym wiedzieć.

— Nie, kurwa! Nikt o tym nie wiedział. Nawet Nik i na pewno nie ja. Nie znałem go wtedy i byłem bardzo zajęty, starając się przeżyć tak jak i moi rodzice w czasie, kiedy... Kiedy szaleniec rezydował w naszym domu.

Głos Draco drżał. Harry nie mógł stwierdzić, czy z gniewu czy z żalu.

— I tak jest mi przykro — wydukał ponownie. — Wiem, że to nic nie pomoże, ale tak jest i będzie.

— Co, nie zabiłbyś Czarnego Pana gdybyś wiedział? Co, do diabła, byś zrobił? — Draco pokręcił głową. — Gdyby Czarny Pan nie umarł, nigdy nie spotkałbym Nika! Więc, wracając do tego, co powiedziałem wcześniej, to wszystko jest niesamowicie popieprzone.

— Tak. Ale wiesz, może byś go spotkał, może byś znalazł sposób, żeby uciec z domu.

— Ze Znakiem na ramieniu? Jak miałbym to zrobić?

Harry się skrzywił.

— Cóż, to po prostu oznacza, że może znalazłbyś jakiś sposób, żeby się z nim spotkać.

— A jaki to ma sens? O co ci, kurwa, chodzi?

— Pomyślałem... — Harry nie mógł dokończyć zdania. To było zbyt głupie. Nie mógł sobie wyobrazić świata, w którym nadal żyłby Voldemort. To było zbyt straszne, a tak w ogóle w tym świecie Draco nigdy nie byłby wolny. — Chciałem tylko, żebyś poczuł się lepiej — powiedział w końcu, chcąc kopnąć się za te słowa. Draco miał rację, był imbecylem.

— Cóż, nie możesz sprawić, żebym poczuł się lepiej — padła natychmiastowa odpowiedź. — Po co te wszystkie fantazje, Potter? Są zupełnie bezużyteczne. Na pewno nie spotkałbym Nika, gdyby Czarny Pan nie umarł. Byłbym jego niewolnikiem zanim zostałbym twoim. To, że go zabiłeś w pierwszej kolejności sprawiło, że się spotkaliśmy.

— Masz na myśli, że co zrobiłem?

Draco otworzył usta i powoli je zamknął.

— Nie chcę o tym mówić.

OWNED (Drarry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz