70.

696 32 2
                                    

— Wszystko w porządku? — zapytał Harry, kiedy Draco odsunął się od niego i trochę się zachwiał. — Wyglądasz... No, trochę blado.

— Zabierz mnie do dworu, zanim zupełnie stchórzę — odpowiedział zduszonym głosem Draco. — Zastanawiałem się nie raz, ale cztery razy.

— Ale nie ma powodu, żebyśmy zostali tutaj przez chwilę.

Nigdy wcześniej nie czuł się tak dobrze po powrocie do domu. Poza tym, zastanawiał się jak wygląda nowa wanna. Ekipa remontowa powinna skończyć pracę parę dni temu.

— Harry, zabierz mnie do dworu. — Tym razem głos Draco brzmiał niemal błagalnie. — Mam mdłości i to się nie zmieni, dopóki tego wszystkiego nie zakończę. Wiesz dobrze, że nie mogę pójść tam sam, zaklęcie mi nie pozwoli.

— Dobrze — odparł delikatnie Harry. — Tylko szybko skontaktuję się z twoimi rodzicami, żeby wiedzieli, że przychodzimy.

— Mama powiedziała, że to nie jest konieczne. Możemy przychodzić, kiedy chcemy.

— Nie czułym się dobrze, pojawiając się bez zaproszenia w ich domu.

— Jestem ich synem!

— Ale ja nie.

— Uparty gnojek, tak?

Osobiście, Harry uważał, że lepiej, że taki jest. W przeciwnym razie, Draco wlazłby mu na głowę.

— Usiądź — powiedział, pozwalając sobie na nieco bardziej stanowczy ton. — Wyglądasz jakbyś miał zemdleć.

Draco opadł na najbliższe krzesło, zmarszczył brwi i skrzyżował ramiona.

Harry'emu zajęło kilka sekund, żeby skontaktować się z Malfoy Manor. To Narcyza podeszła do kominka. Miała na sobie lśniącą szatę i błyszczącą, diamentami biżuterię. Harry przez chwilę zastanawiał się, czy nie przyjmuje gości, ale natychmiast porzucił tą myśl, kiedy powiedziała mu, że dwór w Boże Narodzenie jest taki pusty bez Draco. Dodała też, że ona i mąż będą zadowoleni jeśli Harry i Draco do nich dołączą.

— Widzisz? — Harry otrzepał spodnie. — Twoja matka jest dość formalnie ubrana. Może pójdziemy na górę i włożymy szaty.

— Miałem męża pół krwi. — Draco wstał. — Myślisz, że to coś zmieni, jeśli zjawię się tam ubrany jak czarodziej? Pierdolić szaty. Po prostu tam mnie zabierz.

Harry skinął głową, objął go i aportował ich.

* * *

Harry naprawdę nie miał pojęcia jak źle czuje się Draco.

— Panie Potter — powitała go serdecznie Narcyza Malfoy. I ona i jej mąż czekali na nich przed wejściem do salonu. — Witaj, Draco. Wesołych Świąt, kochanie.

Draco drżał, chociaż Harry nie do końca rozumiał dlaczego. Pomyślał, że to stres, albo strach. Strach przed odrzuceniem przez rodziców. Ostrożnie wyplatał się z jego objęć i odsunął na bok, tak, żeby dać mu szansę przywitać się z rodzicami. I nie był przygotowany na to, co się stało.

Kiedy tylko Lucjusz Malfoy podszedł do syna, Draco upadł na kolana, podpierając się rękami, a potem gwałtownie zwymiotował prosto na buty ojca,

Lucjusz zareagował szybciej i uprzejmiej, niż Harry sobie mógł wyobrazić. Ignorując bałagan na podłodze, złapał syna za ramiona, postawił na nogi i przyjrzał mu się uważnie. Jednocześnie wymruczał słowa powitania do Harry'ego, czego wymagało zaklęcie, a potem zwrócił się do syna.

— Draco?

— Ja... Ja myślę, że powinienem się położyć. — Głos Draco był słaby i drżący.

OWNED (Drarry)Where stories live. Discover now