88.

622 32 0
                                    

88

— Dlaczego? — zapytał, odsuwając się tak, żeby Malfoy mógł wejść. — Nasze życie, to nasza sprawa, a poza tym sądzę, że to zupełnie jasne, iż jesteśmy dorośli.
— To akurat mnie nie interesuje — zadrwił Malfoy. — Zaakceptowałem fakt, że mój syn ma dziwną obsesję na punkcie mężczyzn półkrwi.
— Pewnie z powodu człowieka, przed którym musiał klęczeć i to dzięki tobie — odparł złośliwie Harry. Malfoy zawsze denerwował go stwierdzeniami na temat czystości krwi. — Niech pan wejdzie, panie Malfoy, bo moi sąsiedzi pomyślą, że urządzam bal dla przebierańców.
— Zawsze jestem odpowiednio ubrany — odparł arystokrata, dumnie unosząc głowę. — Jeśli muszę pojawić się w miejscu, gdzie przebywają mugole, wykorzystuję stosowne zaklęcia, zwłaszcza wtedy, gdy składam wizytę szefowi aurorów, którego z pewnością bardzo niepokoi, czy przestrzegany jest status tajności.
Boże, ten człowiek z pewnością potrafił zachowywać się jak pompatyczny dupek, pomyślał Harry i postanowił natychmiast przerwać ten wywód.
— W porządku. Twój syn jest w środku i przypuszczam, że przyszedłeś z nim porozmawiać.
— Cóż za łaskawe zaproszenie, panie Potter — powiedział Malfoy, wchodząc do środka.
Harry'emu z trudem udało się nie trzasnąć drzwiami.
— Nie przyszedłeś tutaj z powodu artykułów zamieszczonych w gazetach?
— Nie — odparł Malfoy lodowatym tonem. — Gdzie jest Draco?
Dobre pytanie. Harry spodziewał się, że opuścił jadalnię natychmiast, gdy usłyszał głos ojca. Może poszedł na górę. Ukrył się, bo w tym momencie nie chciał spotkać żadnego z rodziców. Kiedy tylko to sobie uświadomił, ogarnęła go taka irytacja, że krzyknął.
— Draco! Natychmiast schodź na dół!
Malfoy skrzywił się.
— Musisz używać takiego tonu?
O cholera! To naprawdę zabrzmiało tak jakby wołał skrzata. Błyskawicznie zmitygował się.
— Sądziłem, że musisz powstrzymywać się od jakichkolwiek uwag, jeśli chodzi o jego traktowanie.
— Panie Potter, od pana wrzasków za chwilę zaboli mnie głowa.
— Nie obrażaj Harry'ego, ojcze. — Dobiegł ich zmęczony głos Draco, który pojawił się na schodach. Śniadanie jadł ubrany w spodnie i koszulę, na dokładkę był boso. Teraz miał na sobie wyjściowe szaty, wizytowe buty i uczesał się tak, jakby szedł na przyjęcie. Zszedł na dół i stanął tak daleko od ojca jak tylko mógł.
Cóż, przynajmniej byli w jednym pokoju.
— Czy moja uwaga może być potraktowana jako obraźliwa?
— Tak, bo nie jest w dobrym tonie, narzekać na sposób mówienia kogoś, u kogo jest się gościem. Na dokładkę nieproszonym gościem. Po co przyszedłeś?
— Żeby porozmawiać na bardzo trudny temat. Dotyczący niewłaściwego zachowania.
— Lucjusz stuknął laską w podłogę, ale ponieważ pokryta była dywanem, nie udało mu się podkreślić wagi swoich słów. Jego gest wydał się po prostu pretensjonalny.
— Panie Potter, zdaję sobie sprawę, że zostałeś wychowany przez istoty zachowujące się jak trole, więc wyświadczę panu przysługę i coś ci wytłumaczę. W lepszych czarodziejskich sferach, uważa się za chamstwo ignorowanie czyjegoś zaproszenia i nawet jeśli nie zamierza się z niego skorzystać, należy na nie odpowiedzieć.
Racja, Harry zapomniał o tym.
— Szkoda, że kiedy osiągnąłeś tak wysoką pozycję, nikt nie pomyślał, żeby wyjaśnić ci podstawowe zasady kulturalnego zachowania. Zapewne, gdyby twój ojciec żył, wpoiłby ci to wszystko.
— Zamknij się ojcze, zanim uciszę cię zaklęciem — warknął Draco. W tym momencie bardzo przypominał Harry'emu Rona. — Jeśli chcesz, możesz szydzić z wszystkiego w tym domu, ale nie próbuj wykorzystywać tego, że Harry wychowywał się bez rodziców. To właśnie sprawia, że wolę się z tobą nie widywać.
Lucjusz przestał stukać laską. Teraz wyglądał jakby postarzał się o dziesięć lat, a biorąc pod uwagę, jak wpłynął na niego pobyt w Azkabanie, to było wielce wymowne.
— Przepraszam — zwrócił się sztywno do Harry'ego.
— Powinniśmy odpowiedzieć — powiedział Harry. — To dlatego, tak bardzo się pan zdenerwował? Zapraszał nas pan, a my zignorowaliśmy wszystkie listy. — Nie dodał, że działo się tak z powodu nacisków ze strony Draco. Nie chciał jeszcze bardziej skłócić ojca z synem i, jeśli to mogło w czymś pomóc, był gotów wziąć całą winę na siebie.
— Tak było wcześniej — powiedział cicho Malfoy. — Ale po tym, co wyjaśniliśmy sobie w czasie Świąt Bożego Narodzenia... — Odwrócił się w stronę syna. — Draco, czy zdajesz sobie sprawę, że twoja matka przepłakała ostatnie dwanaście godzin? Pomimo braku jakiejkolwiek wiadomości, była przekonana, że do nas przyjdziesz. Przygotowała kolację, czekała, a potem poszła do łóżka i spędziła noc na rujnowaniu łzami naszej pościeli.
— To nie Draco zawinił — odparł szybko Harry. — Dostaliśmy list tuż przed wyjściem, a potem zapomniałem o nim.
Lucjusz wyglądał tak, jakby wątpił w jego słowa, ale wyglądało na to, że ma zamiar wykonać kolejny pojednawczy gest.
— Więc mogę przekazać żonie, że będziesz pojawiał się we dworze w każdą sobotę, albo jakikolwiek inny dzień, który wybierzesz?
Harry pragnął odpowiedzieć „tak", ale nie mógł tego zrobić. Decyzja należała do kogoś innego.
— Draco?
— Nie. — W oczach Draco zalśniły łzy.
Teraz w głosie Lucjusza wyczuwało się napięcie.
— Nigdy nie odważę się powiedzieć panu Potterowi, jak ma z tobą postępować, ale z całą odpowiedzialnością mogę oświadczyć ci, że chociaż kochasz swoją matkę, ranisz ją. Mam nadzieję, że jesteś tego świadomy.
— Wiem — mruknął Draco, wykonując taki ruch, jakby chciał zrobić krok do przodu, ale powstrzymał się i nadal stał przy schodach, patrząc na ojca stojącego po przeciwnej stronie pokoju.
Lucjusz zacisnął wargi. Oczywiście znał syna na tyle, żeby wiedzieć, że całą siłą woli powstrzymuje się od zbliżenia się do niego.
— Gdyby to zależało ode mnie, nie przyszedłbym tu dzisiaj. Dałbym ci więcej czasu, bo ewidentnie go potrzebujesz. Ale nie mogę znieść, że łamiesz matce serce i z tego powodu ona umiera z żalu. Dla jej dobra, jestem zmuszony nalegać, żebyś odpowiedział. Dlaczego nie chcesz nas odwiedzać?
— Ja... Ja nie mogę — powiedział Draco nieszczęśliwym głosem.
Lucjusz zastanawiał się przez chwilę.
— Nigdy nie rozmawialiśmy o tym strasznym roku, który spędziliśmy w Manor... — Mężczyzna odchrząknął. — Jeśli chodzi o to, że po miesiącach spędzonych z panem Potterem uważasz, że dwór wywołuje u ciebie nieprzyjemne skojarzenia, to dobrym rozwiązaniem dla twojej matki i dla mnie byłoby odwiedzanie cię tutaj. Mam nadzieję, że pan Potter jest na to gotowy.
Draco rzucił Harry'emu błagalne spojrzenie.
— To Draco musi być na to gotowy — odparł Harry. W żadnym wypadku nie chciał do niczego go zmuszać.
— Ale ja nie jestem gotowy — powiedział Draco i cofnął się, wchodząc na schody.
Lucjusz nerwowym ruchem wygładził szatę.
— Na miłość boską, Draco! Wyjaśnij, dlaczego!
Przez chwilę wydawało się, że Draco nie wydusi z siebie ani słowa, a potem mężczyzna przeczesał palcami włosy, westchnął i odparł zupełnie szczerze:
— Nie ufam ci.
Starszy Malfoy zamknął oczy. Harry pomyślał, że nigdy nie widział go tak bliskiego łez.
— Myślałem, że wybaczyłeś mi, ale chyba nadszedł dzień, żebym to powiedział. — Pochylił głowę tak jak czasami robił to Draco. — Wiem, że ja i twoja matka skrzywdziliśmy cię... Nie. To ja wprowadziłem cię na najbardziej niefortunną, pełną niebezpieczeństw drogę, na której żadem chłopiec w twoim wieku nie powinien się znaleźć. Draco, bardzo dobrze wiem, że stałeś się ofiarą moich błędów. Żałuję tego, ale nie mogę zmienić podjętych przeze mnie decyzji i tego, do czego one cię doprowadziły. Wszystko, co mogę zrobić, to prosić cię o przebaczenie.
— Och! — Draco wyglądał na wstrząśniętego, co powiedziało Harry'emu, że cokolwiek wtedy, w Boże Narodzenie, powiedział Lucjusz, nawet nie było zbliżone do tego, co wydarzyło się teraz. — Przeprosiny przyjęte, ojcze.
— Ale nadal mi nie ufasz. — Lucjusz mocniej oparł się na lasce. Wydawało się, że teraz naprawdę jej potrzebuje. — No cóż... Chyba powinienem dużo bardziej przychylnie przyjąć wiadomość o twoim małżeństwie. Ale teraz to przeszłość. Co do twojego obecnego związku... Nie mam żadnych zastrzeżeń. Przekonasz się o tym, czytając następną gazetę. — Ponownie spojrzał na syna. — Dziennikarze skontaktowali się ze mną, a ja powiedziałem im, że Harry Potter jest uczciwym, młodym czarodziejem i nie mogę w stosunku do niego mieć żadnych zastrzeżeń.
Bardzo wymowne słowa, pomyślał Harry. Malfoy nie może mieć żadnych zastrzeżeń. Gdyby tak było, z pewnością by o tym powiedział.
— Proszę, idź już — wyszeptał Draco. — Ja... Ja jestem pewny, że za jakiś czas... Ale teraz... Naprawdę nie mogę ci zaufać.
— A twoja matka? Mam nadzieję, że wiesz, że ją krzywdzisz.
Draco zamknął powieki, po policzkach spłynęło mu kilka łez.
— Przykro mi, ale jej też nie mogę teraz zaufać. Ale... Ale powiedz jej, że ją kocham. Bardzo kocham.
— Kochasz, ale nie ufasz i nie chcesz się z nią zobaczyć, nawet jeśli przyszłaby tutaj. Tak, jestem pewny, że to ją pocieszy!
— W porządku, więc powiedz jej, że jestem okropnym synem i nie obchodzi mnie, czy mnie znienawidzi czy nie!
— Draco — powiedział cicho Lucjusz. — Nie jesteś okropnym synem. Nawet jeśli w tej chwili postępujesz niegrzecznie. Przecież wiesz, że ani matka, ani ja nigdy cię nie znienawidzimy. Mógłbyś powiedzieć nam, że ożeniłeś się z mugolem, a i tak byśmy cię kochali i wspierali w żałobie po jego śmierci.
Harry stwierdził, że bardzo mylił się oceniając Lucjusza Malfoya. Ten mężczyzna był zarozumiały i uciążliwy jak ból w tyłku, ale kochał swojego syna bardziej niż swoje uprzedzenia.
— Tak jak pomogłeś mi w Boże Narodzenie, określając Nikolaja tym wstrętnym epitetem?
Lucjusz zrobi krok do przodu, ale kiedy Draco cofnął się, natychmiast się zatrzymał.
— Przepraszam za to i przysięgam na mój honor, że nigdy więcej nie powiem ani jednego złego słowa o twoim mężu. Niech spoczywa w spokoju. Tylko zgódź się z nami spotykać.
Ała. Nie spodziewał się też, że kiedykolwiek usłyszy, jak Malfoy żebrze.
— Sądzisz, że w to uwierzę, po tych wszystkich złośliwych komentarzach, które w zawoalowany sposób kierujesz do Harry'ego? Uważasz, że jesteś taki sprytny? Nie! Każdy zauważam!
— Pan Potter jest szczególną osobą — powiedział Lucjusz przez zaciśnięte zęby. — Ale jeśli cię to tak bardzo niepokoi, dołożę starań, żeby powstrzymać się od wszystkich wypowiedzi, które można uznać za obraźliwe. Czy dasz mi szansę, żebym mógł udowodnić, że jestem dobrze wychowany?
— Zastanowię się.
— Jak długo to potrwa?
— Aż się namyślę. A teraz, proszę cię ojcze, żebyś opuścił nasz dom. I powiedz mamie, że ją kocham.
Lucjusz sztywno skinął głową i odwrócił się.
— Ciebie też kocham — dodał Draco z napięciem w głosie.
Mężczyzna ponownie skinął głową i wyszedł.

OWNED (Drarry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz