Rozdział XIII. Kwietny wianek

80 7 64
                                    

Wielki Aer i Tilia z rodu Aeremus w końcu pojawili się wśród mieszkańców Królestwa Nubiluventus – i oba te wydarzenia wzbudziły mieszane uczucia w świadkach ich obecności i tych, którzy o wyczekiwanym wyłonieniu się z czeluści sypialni maga usłyszeli z ust innych.

Pierwsze zetknięcie wyglądało niewinnie. Małżonkowie pokonali trasę ze swojej komnaty na zamku wysokim, następnie podążyli długimi korytarzami zamku niskiego i skierowali się na podzamcze, z którego udali się do stajni. Tam wsiedli na czarnego konia i ruszyli w stronę Wielkiego Boru. 

Mag zdawał sobie sprawę, że na każdym etapie tej krótkiej podróży są bacznie obserwowani. Służba, mieszkańcy dworu, wojowie, kilka tuzinów chłopów pracujących przy konserwacji murów – wszyscy zdawali się spoglądać w ich stronę i szeptać coś między sobą. Tylko domyślał się, że kwestionowali ich uczucie i trudno było się temu dziwić. Tilia zachowywała się, jakby wciąż była pod wpływem mikstury zapomnienia, mimo że słodko-cierpkiego smaku jagód nie czuła na ustach od dnia zaślubin. Po słowach Ventuisa o podróży do jej ojczyzny po prostu wstała, czym dała sygnał, że jest gotowa. Wciąż nie odzywała się do swojego męża ani kogokolwiek innego. Nie poprosiła o pomoc, nie zdradziła prawdy o podstępie, który stał się jej udziałem i zdecydował o dalszych losach. Po prostu milczała – i to było dla maga najgorsze. 

Po dłuższej chwili krajobraz zmienił się; na horyzoncie drzewa gęstniały, nad ich koronami unosiła się lekka, mętna mgła, a śpiew ptaków wydawał się donośniejszy. Wielkie kamienie z wykutym herbem Aeremus sygnalizowały starą granicę, która zmieniła się po Wojnie Trzech. Głazy nie zostały jednak przeniesione w środek lasu, mimo dwudziestu lat panowania nad połową Wielkiego Boru, tak jakby Królestwo Nubiluventus nigdy nie przyjęło w swoje troskliwe ramiona tego leśnego bękarta.

Choć na koniu siedzieli w dość intymnej pozie – Tilia przed Ventuisem, którego potężne ręce okalały żonę i dzierżyły lejce, nie było czuć żadnej bliskości. 

W końcu dotarli do jednego ze Świętych Gajów. Zanim zeszli z grzbietu zwierzęcia, Wielki Aer roztoczył niebieską granicę pokrywającą się z kamienistym kręgiem tego terenu. Magini początkowo tylko się rozglądała, jakby nigdy go nie widziała, mimo to Wielki Aer miał pewność, że dobrze zna cały Wielki Bór.

Już na pierwszy rzut oka było wiadomo, że to wyjątkowe miejsce. Zbudowano je w kole, na które składały się mniejsze kręgi, a najskromniejszy z nich, umiejscowiony na samym środku, tworzyły korzenie wielkiego dębu – na wpół spalonego, na wpół wciąż tętniącego życiem. To do niego podeszła magini i długo dotykała nierówności jego kory, okrążała go w tym intymnym dotyku, zarezerwowanym tylko dla natury. Ventuis stał i uważnie wpatrywał się w swoją żonę, mimo pewności, że kobieta nie przekroczy niebieskiej granicy bez użycia magii. Nagle zauważył, że Tilia drży; domyślił się, że płacze, co tylko potwierdziło ciche łkanie, ledwo słyszalne w szumie drzew. 

Nagle Wielki Aer zauważył ruch przy magicznej granicy. Przestraszył się i był gotowy na walkę, jednak po chwili zdał sobie sprawę, że nie zagraża im niebezpieczeństwo. Powoli, ostrożnie w stronę magini szedł duży, ciemnoszary wilk. Nie odważył się przekroczyć niebieskiej linii, jakby przeczuwał, że może go skrzywdzić. Tilia podeszła do zwierzęcia i wyciągnęła ku niemu ręce, lecz powietrzna magia nie pozwoliła jej wtopić dłoni w gęstą sierść – przed tą parą szybko wyrosła chmura. Spłoszyła ona wilka, który pomknął do lasu, a po chwili odezwał się głośnym, żałosnym wyciem. Mimo jego nieobecności, magini nie cofnęła rąk, a chmura elektryzowała od obecności jej ciała i raniła niedawno zabliźnione miejsca.

Ventuis nie czekał dłużej – szybko podbiegł do żony, a w tym samym czasie roztoczył wokół niej serię zaklęć ochronnych, minimalizujących wszelki uszczerbek na zdrowiu. Chwycił maginię wpół, przygotowany na szamotaninę, jednak ona nie broniła się, gdy prowadził ją z powrotem na konia. Umieścił kobietę na grzbiecie zwierzęcia i sam zajął miejsce za nią. Zdjął czar z granicy Świętego Gaju i skierował ich w stronę powrotną.

Zielony Kaptur. Tom I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now