Rozdział 19 - Normalność

155 14 1
                                    

Anna

Pięć lat i pół roku później

Weszłam do pięknego, wyjątkowego Domu Pod Zielonym Dachem Sophie i Alexa po tym, jak Alex mi otworzył i przywitał pocałunkiem w policzek.

- Hej, ciocia Ania - usłyszałam zaraz potem powitanie od Lelli, ich najbardziej rozbieganej i najsilniejszej córki z trojaczków, które właśnie skończyły pięć lat.

Alex zamykał za mną drzwi.

- Hej, Andy - Lella zawołała do mojego czteroletniego synka, który wbiegł za mną, a ponieważ nie dał się wziąć na ręce, od kiedy odpięłam go z fotelika i wysiedliśmy na ich podjeździe z mojego Audi, więc przybiegł tutaj na swoich krótkich nóżkach i teraz też, nie zatrzymując się, pognał od razu do bawialni, gdzie bez wątpienia byli również Jules i Xander, pozostała dwójka z trojaczków, chociaż odezwał się przy tym tylko krótkim Hej do wszystkich ogólnie.

Mój młodszy synek zawsze mało mówił, a bywał tu często, więc znał drogę.

Popatrzyłam za nim przez chwilę, a potem spojrzałam na Lellę.

Cała trójka starszych dzieci Alexa i Sophie była do siebie podobna, ale każde z nich było niesamowicie inne, bo Jules potrafiła po cichu i niespodziewanie wcisnąć się w każdą dziurę, a Xander potrafił przejść przez każdą przeszkodę jak czołg.

Jules wyciągaliśmy już z niejednego dziwnego miejsca, które akurat zechciała zwiedzić, opatrując później jej poobcierane łokcie i kolana.

Wyjątkowo plecy lub pupę.

Xander zwykle bywał podrapany przez żywopłoty, przez które się przeciskał, bo nie chciało mu się chodzić dookoła.

A raz przeszedł przez szybę na wystawie w sklepie.

Za to Lella zawsze znalazła kogoś, żeby się pobić i zwykle byli to chłopcy.

Zdarzało się, często, że byli starsi od niej.

Wszystkie te dzieciaki miały nadmiar energii, który bez wątpienia doprowadzał do białej gorączki ich nauczycieli.

Tak.

Nawet znałam taką jedną, którą mogłam o to zapytać.

Hannah.

Patrzyłam za dziećmi, kiedy Lella poszła za Andym.

- Sophie czeka z bliźniakami w ich pokoju - powiedział mi Alex, kiedy się ze mną zrównał, uśmiechnął się do mnie i poszedł za dziećmi.

Najwidoczniej tym razem to on miał przy nich dyżur, ale często ta trójka albo nawet cała piątka ich dzieci była pod opieką mamy Alexa, Juliet, lub dawnej gosposi Sophie, Marii.

W ich życiu był pewien pierwiastek szaleństwa.

W naszym go nie było.

Na szczęście.

Bo oni to lubili, a my... niekoniecznie.

Można powiedzieć, że nasze życie z Cichym było normalne, jak tylko mogło być, chociaż nie było nudne.

Ani trochę.

Mieliśmy liczne grono przyjaciół, którzy dostarczali nam atrakcji, ale sami spędzaliśmy czas pracowicie, chociaż też czasem bawiąc się.

Korzystaliśmy z każdego dnia.

Zaczęło się to od razu w tym roku, w którym się pobraliśmy.

Najpierw Sophie urodziła dwie dziewczynki i chłopca na kilka dni przed jej spodziewanym terminem rozwiązania, więc pognałam do niej do szpitala wprost z wykładu, jaki miałam tego dnia i to na dodatek po wyjściu z niego w pośpiechu po odebraniu wiadomości SMS na telefonie, który miałam wyciszony, ale poczułam, jak zawibrował mi w kieszeni na tyłku.

Alba - Nie pozwól mi odejść [18+]Where stories live. Discover now