Rozdział 1

32.4K 895 393
                                    

Ostatni tydzień sierpnia, zdawał się najkrótszym okresem w przerwie między semestrami. Raven w pewien sposób, ucieszyła się, że w końcu będzie mogła spędzać więcej czasu na uczelni i w bibliotece, niż we własnym domu. Nie znosiła tej atmosfery po rozwodzie rodziców, a minęło już dobre siedem lat. Czasami miała wrażenie, że jest jedynie kartą przetargową miedzy jednym rodzicem, a drugim, że gdyby nie ona ich życia byłby zdecydowanie prostsze. Jednak tak szybko jak zaczyna o tym myśleć to równie szybko przypomina sobie, że przed tym wszystkim - byli szczęśliwi. Stworzyli jej dom i szczęśliwe dzieciństwo które może nie trwało tyle ile powinno i minęło zdecydowanie zbyt szybko, niż była na to gotowa ale przed oczami ciągle ma uśmiechniętych rodziców, którzy pewnego dnia postanowili skończyć szybciej swoje prace, zwolnić ją z lekcji i razem pojechać na plażę.

Podziękowała kierowcy i wysiadła z autobusu. Posiadłość Harissonów znajdowała się w północnej części miasta, więc droga zajęła jej prawie godzinę. Oczywiście gdyby nie jej paniczny strach przed zdaniem prawa jazdy, wystarczyłoby jedynie piętnaście minut. Raven zerknęła w swój telefon w którym miała włączone mapę. Nie spodziewała się, że taka elita stroni od ludzi i mieszka, praktycznie w lesie. Weszła na ścieżkę dla pieszych i niespiesznie ruszyła przed siebie. Lubi być długo przed czasem, wyznaczonego spotkania, więc mogła pozwolić sobie na mały spacer.

Kręta ulica naznaczona żółtymi pasami ciągnęła w głąb lasu, którego drzewa wciąż zdobiły żywo zielone liście. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, bo w jej głowie powstały już pierwsze obrazy jak to miejsce musi wyglądać jesienią. Gęsta mgła pośród kolorowych drzew przyprawiła ją o gęsią skórkę - zresztą nie tylko to:

"Za sto metrów skręć w prawo"

-Jezus, Maria - Raven złapała się za serce kiedy upierdliwy głos z Google Maps przypomniał jej o celu swojej wizyty

Rozejrzała się po okolicy, bo nagle zaczęła wyobrażać sobie mordercę chowającego się za którymś z drzew. Nie ukrywa, że miejsce było piękne ale w pewien sposób miało w sobie też coś przerażającego. Skręciła w wyznaczoną ścieżkę i momentalnie przystanęła kiedy pod jej stopami zazgrzytały białe kamienie. Raven uniosła czarną brew i niepewnie ruszyła w dalszą drogę. Las powoli zaczął się przerzedzać, zastąpiony zadbanym i wysokim żywopłotem. Czarne latarnie po obu stronach drogi miały mnóstwo drobnych detali, a stylem przypominały te z lat dwudziestych ubiegłego wieku. Serce dziewczyny momentalnie przyspieszyło, bo jej ekscytacja sięgnęła zenitu kiedy dotarło do niej, że za kilka chwil stanie przed posiadłością, jednych z najlepszych architektów na świecie.

Raven gwałtownie zwolniła kroku, gdy urosła przed nią ogromna, mosiężna brama. Wzięła głęboki wdech i pospiesznie poprawiła kruczoczarne, proste włosy sięgające zaledwie do jej ramion. Dłońmi wygładziła biały golf i mocniej otuliła się brązową marynarką. Niby był koniec sierpnia ale dzisiejszy dzień był zaskakująco wietrzny i chłodny. Przełknęła z trudem i sięgnęła do dzwonka, jednak nim zdołała go dotknąć - furtka otworzyła się sama.

-Japierdziele -szepnęła, rozglądając się dookoła, bo podobne rzeczy widziała tylko w bajkach

Niepewnie weszła na posesje i momentalnie zastygła w bezruchu. Harissonowie w swoich projektach wyróżniali się zamiłowaniem do ogromnych okien i tym razem nie było inaczej, kiedy ogromny dom w całości wykonany z szarej cegły zdobiły okna sięgające od szczytu dachu do samej ziemi. Równie dobrze mogła zaliczyć budynek do zamku przez kilka wieżyczek w dachu. Dziewczyna otrząsnęła się z chwilowego oszołomienia ominęła ogromną fontannę na środku podjazdu i weszła po trzech marmurowych stopniach, by stanąć przed głównymi drzwiami z czarnego drewna. Cały dom był otoczony zadbanymi roślinami i drzewami co z niewyjaśnionych przyczyn nadało temu miejscu dziwnie mrocznej energii. Raven mimo swoich niedorzecznych obaw nacisnęła dzwonek i dopiero wtedy poczuła, że jej serce nienaturalnie przyspiesza, przez stres. Jednak nim zdołała zerwać się do ucieczki drzwi stanęły otworem, a w ich progu pojawiła się starsza pani w czarnym fartuchu z idealnie upiętymi włosami w niskiego koka. Na oko była po pięćdziesiątce.

Lost in Lust [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz