Rozdział 7

23.4K 933 303
                                    

Mam nadzieję, że odrobinę wam poprawię humor przed poniedziałkiem.

***

Było kilka minut po dziewiątej kiedy do pracowni weszła Mary. Regan spojrzał przez ramię  w jej kierunku i unosząc ciemną brew odłożył kawałek drewna na blat. Gosposia pracuje  dla jego rodziny od kiedy pamięta, przez co traktuje ją bardziej jak dobrą ciotkę niż pracownika. Kobieta posłała mu delikatny uśmiech i podeszła do biurka za którym siedział. Splotła dłonie za plecami i zerknęła na jego rozpoczęty projekt.

-Twoje wujostwo chce z tobą rozmawiać. -Oznajmiła bez entuzjazmu. Brunet jedynie, głęboko odetchnął i spojrzał za okno na kolorowe liście. - Jest z nimi Madison. -Mięsień jego szczęki wyraźnie drgnął. - Jak długo zamierzasz to znosić?- Usiadła i obdarzyła go zmartwionym spojrzeniem. 

-Już niedługo, Mary. Wszystko wróci do normy. -Kobieta ostrożnie dotknęła jego dłoni, a jej twarz rozpromienił delikatny uśmiech.

-Jak twoja rehabilitacja? - Kąciki jego ust zadrgały. Pochwycił spojrzenie kobiety i cicho westchnął.

-Idzie coraz lepiej ale wolałbym żeby szło szybciej. - Mary cicho się zaśmiała i pokręciła głową z delikatnym rozbawieniem. 

-Jestem pewna, że jeszcze w tym roku postawisz swoje pierwsze kroki. - Regan przechylił delikatnie głowę i posłał jej łagodny uśmiech. Zawsze mógł liczyć na słowa wsparcia z jej strony. - A jak się dogadujesz z Raven? - Zapytała niepewnie, a on momentalnie spoważniał. 

- Nie ukrywam, że jest ciekawie. - Mruknął. - Ale nie do końca mogę odgadnąć jej intencje...

-Jak to?

-Chce mi pomóc, chce ze mną ćwiczyć...

-To coś złego?- Kobieta uśmiechnęła się delikatnie.

-Moje wujostwo ją zatrudniło.- Mary odetchnęła. - Przysłali ją na przeszpiegi jak każdą poprzednią. - Stwierdził. - Skąd mogę wiedzieć, że nie biega do nich z każdą nową informacją. 

-Nie wygląda jakby chciała komuś zaszkodzić. - Zauważyła. 

-Polubiłaś ją. - Kąciki jego ust drgnęły ku górze, gdy zauważył delikatne zmieszanie na jej twarzy.

-Przypomina mi moją Joy. - Wzruszyła ramionami i wstała na równe nogi. - Pójdę już, muszę wyjąć ciasto z piekarnika. - Regan przytaknął. - Nie zapomnij o wujostwie. Czekają. 

-Już się zbieram.

Poczekał, aż kobieta wyszła z pracowni i ponownie skupił swoje spojrzenie na kawałku drewna, które powoli zaczęło nabierać odpowiednich kształtów. Przesunął opuszkami palców po ledwo zarysowanych skrzydłach i głęboko odetchnął. Drewno było jego ulubionym materiałem do pracy, bo jeśli podczas rzeźbienia coś zniszczy zawsze może przekształcić to w coś innego, aż będzie zadowolony z efektu. Może próbować do ostatniej wiórki drewna i mieć tyle szans ile zechce. 

Zerknął na zegarek, który oplatał jego nadgarstek i z grymasem udał się do gabinetu wujostwa. Ledwo przekroczył próg, a od wejścia usłyszał zawodzenie Madison. Wziął głęboki wdech i wymienił się oschłym spojrzeniem z wujkiem. Zatrzymał się przy  kanapie i z uniesioną brwią obserwował przedstawienie kobiety, tulącej się do Margaret.

-Dlaczego musisz być dla niej tak niemiły? -Margaret zmierzyła bruneta rozdrażnionym spojrzeniem. Regan jednak wzruszył ramionami, splótł swoje dłonie i ułożył na kolanach. 

-A dlaczego miałbym być miły?

-Ponieważ niedługo się jej oświadczysz.- Syknął Connor.

-Jestem kaleką, a nie ubezwłasnowolnionym kretynem, więc skąd pomysł, że chciałbym się oświadczyć?- Prychnął kąśliwie, wywracając oczami, kiedy brunetka zaczęła szlochać głośniej.

Lost in Lust [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz