3

831 47 148
                                    

Nicholas otworzył oczy. Rozejrzał się po pomieszczeniu. On nadal jest w tej łazience. Wyjął telefon z kieszeni bluzy i okazało się, że minęło 35 minut lekcji. Nie opłaca mu się już iść na ten angielski. Chłopak usiadł i oparł się o ścianę.

-Ja pierdole.- powiedział chłopak łapiąc się za głowę. Bolała go niemiłosiernie. Postanowił zerwać się z lekcji. Wstał, ledwo co utrzymując równowagę, po czym ruszył do wyjścia ze szkoły. Był świadomy, że go nie wypuszczą. Jednak był tak cholernie słaby, że nie dałby rady przeskoczyć płotu. Będąc przy wyjściu, zauważył że nikogo nie było. Szybko więc wyszedł ze szkoły, po to by po chwili schować się za drzewem. Zauważył on pana Harry'ego. On właśnie tu pilnuje by nikt nie wyszedł za wcześnie. Gdy zobaczył, że Harry wrócił do środka budynku, wyszedł ostrożnie po za teren szkoły.

Idąc na przystanek, zakręciło mu się w głowie. Musiał więc na chwilę się zatrzymać, aby się nie wywrócić. Kiedy zawroty głowy ustały, znowu zaczął iść. Po chwili znalazł się na przystanku. Spojrzał na rozkład jazdy i okazało się, że jego autobus będzie za dwadzieścia minut.

-Kurwa, ja to mam szczęście.- powiedział sam do siebie Nicholas. Postanowił nie stać jak ten ostatni kołek i usiadł na ławkę. Może zadzwonię do Clay'a? Pomyślał teksańczyk. Jak pomyślał, tak zrobił.

-Halo?- Nagle usłyszał głos przyjaciela.

-Hej Clay, co robisz?- zapytał się Nick.

-Coś się stało? Brzmisz jakoś słabo.- Blondyn zmartwił się słysząc słaby głos Nicholas'a.

-Nic takiego. Dostałem wpierdol od jednego chłopa. Tak w sumie to tyle.

-Co kurwa!? Gdzie jesteś?- Clay na prawdę się zmartwił. Nie wiedział jak mocno oberwał Nicholas. Czy jest w szkole?

-Na przystanku.- powiedział Nick, a po chwili przymknął oczy z bólu głowy, który mu towarzyszył.

-Podaj nazwę przystanku, zaraz będę.

-Kolorowa.- Chwilę później Clay się rozłączył, a Nick po prostu siedział na ławce wpatrzony w przejeżdżające samochody. Po chwili poczuł jak pierwsza kropla deszczu spada na jego nos. Zaraz za tą spadały kolejne. Finalnie powstała z tego ulewa. Lecz Nick'a nie ochodził ten deszcz. Przecież nie jest z cukru. Nagle na przystanek zaczął ktoś biec. Po kilku minutach ta postać znalazła się przy Nicholasie. To nie był nikt inny niż Clay. Przytulił przyjaciela, po czym zaczął go sprawdzać.

-Gdzie cię uderzyli?- zapytał zmartwiony. Nicholas'owi się podobało to, że jego przyjaciel martwi się o niego. Jednak równocześnie nienawidzi tego. Patrzeć jak osoba, którą lubisz patrzy się na ciebie tym smutnym wzrokim. To jakbyś swojemu przyjacielowi zepsuł dobry humor.

-W brzuch i głowę.- wydukał Nicholas ze spuszczoną głową.

-Dobra, chodź. Pójdziemy do George'a, ok?- Nick skinął głową i zaczęli zmierzać w kierunku domu chłopaka, chociaż nie podobało mu się że idzie do obcej osoby. W sumie, jakby nie patrzeć nie musi wracać do domu, gdzie matka by na niego krzyczała. Za to ojciec, go pewnie nie ma w domu bo rucha się z jakąś dziwką.

-Coś nie tak? Zrobiłem coś źle?- Clay, gdy zobaczył że mina Nicholas'a zrobiła się smutniejsza niż przed chwilą, zmartwił się. Nie widział swojego przyjaciela, aż tak smutnego.

-Nie, spokojnie.- Clay zatrzymał się nagle, a gdy brunet się zaorientował, również stanął w miejscu. Po chwili Clay po prostu przytulił teksańczyka, a on zastygnął w miejscu. Nie spodziewał się tego. Jednak chwilę później odwzajemnił uścisk, a z jego oczu zaczęły wypływać łzy. Nie chciał, tak strasznie nie chciał płakać przy Clay'u. Jednak mu to nie wyszło przez przytulasa. Na szczęście padał deszcz, przez co nie było tego bardzo widać.

He is my home|Karlnap|On viuen les histories. Descobreix ara