19

415 29 103
                                    

Minęły dwa tygodnie. Nicholas wczoraj wyszedł ze szpitala. Jego rodzice wrócili, więc musiał wrócić do siebie. W jego domu nie było nigdy kłótni o zakończeniu małżeństwa jego rodziców. Jednak teraz słyszał jak się kłócą czy tego nie zakończyć. Nick płacze słuchając tego wszystkiego. Stwierdził, że nie może dłużej tego znieść. Wziął on słuchawki i od razu włączył piosenki na fula. Wsłuchiwał się w smutne melodie starając się odizolować od krzyków rodziców. Nagle jego drzwi do pokoju się otworzyły, a w nich stanęła matka chłopaka.

-Śpisz w piwnicy, a ja tu.- powiedziała ostro. Nick wziął wszystkie rzeczy, których potrzebował do torby, po czym pokierował się do zimnego pomieszczenia. Gdy był na dole rozejrzał się, a chwilę później westchnął.

-Chcę do Karla.- Wymamrotał. Podszedł on do materca i się na nim położył. Już nie miał siły z niego wstać. Z resztą to nie ma znaczenia. Do szkoły ma wrócić za trzy dni. Zamknął więc oczy i próbował zasnąć. Właśnie, próbował. Jednak nie mógł. Było mu strasznie zimno, a nie było tu żadnego koca. Było tutaj 10°C, a na dworze z 15°C. Zazwyczaj tutaj jest zimno, a chłopak ma tu spać. Załamany zaczął oglądać zdjęcia Karl'a. Uśmiechnął się widząc go szczęśliwego.

-Karl.- wyszeptał, a na jego policzkach zwitał lekki róż, przez wizję, która pojawiła się w jego głowie.

-Nicholas!- usłyszał krzyk ojca. Przestraszony zastygł w miejscu, a jego oddech stał się szybszy. Nagle do piwnicy wszedł ojciec i dał mu z liścia.

-To twoja wina! Powiedz jakie kłamstwa matce naopowiadałeś!- Nick'owi napłynęły łzy do oczu.

-Nic nie powiedziałem! Może w końcu przejrzała na oczy.- Jego ojciec się wkurzył. Wpadł w furię. Rozwalił jakiś losowy wazon, po czym wziął kawałek szkła i przystawił mu do gardła.

-Gadaj, albo cię zabiję.- Nicholas się przestraszył, a po jego polikach zaczęły spływać łzy.

_____

-Dan wiesz kiedy Nick ma wrócić do domu?- zapytał się Charlie, który miał na Nick'a ochotę.

-Skąd mam to wiedzieć?- Dan był załamany. Został asystentem Charlie'ego. Jednak nie tym się martwił. Zaczyna się u niego chyba choroba, ponieważ zakochał się w meksykaninie. Nie mógł na siebie patrzeć. Zadurzył się w chłopaku. To nie może być prawda.

-Jesteś bezużyteczny.- oznajmił załamany, po czym zaczął coś klikać w swoim komputerze.

-Niestety.- Chciał mu zainponować. Jednak na razie nie ma czym.

-Chcesz się do czegoś przydać.- zapytał, a czarnowłosy od razu skinął głową.

-Idź zajebać swojego kuzyna. On mi przeszkadza być z Nickusiem.- Dan wytrzeszczył oczy. Nie mógł tego zrobić. Jednak stwierdził, że może wykona to zadanie. Bo czego się nie robi dla miłości? Po chwili się otrząsnął. Nie może być gejem. Ta choroba ma na niego zły wpływ.

____

-Mark, zostaw go.

-Nie wtrącaj się Diane!- przyłożył bliżej szyji nastolatka kawałek szkła.

-Będę się wtrącać. Nie widzisz do czego to doszło!? Nie powinniśmy psuć życia naszemu synowi za to, że jest gejem. Wiem, że przejrzałam na oczy dosyć późno. Jednak zauważ, że nasz syn prawie się zabił przez nas. Nie mogę znieść tej myśli. To mnie przerasta. To poczucie winy. Jak ty to robisz, tak bezdusznie?

-Cóż nie jestem taką pizdą jak ty.- oznajmił przykładając kawałek szkła bliżej.

-Właśnie usiłujesz zabić syna! Spójrz na siebie, jesteś potworem! Tak samo jak ja. Zniszczyliśmy Nicholas'owi życie.- Po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

-Zasługuje na to.- wysyczał.

-Jedyne osoby, które na to zasługują to my.- ojciec upuścił kawałek szkła, po czym opuścił pomieszczenie. Matka podeszła do syna i go po prostu przytuliła.

-Przepraszam, jestem beznadziejną matką.- Jej syn się nie ruszył. Był w za dużym szoku. Nie mogło do niego dotrzeć co przed chwilą się stało. Po chwili pojawiły mu się mroczki przed oczami, a później była tylko ciemność.

Chłopak otworzył oczy i pierwsze co ujrzał to biały sufit. Przez rażące go światło zamknął z powrotem swe ślepia, żeby ponownie je otworzyć.

-Nickuś!- usłyszał melodyjny głos swojego chłopaka. Obrócił głowę i ujrzał miłość swojego życia. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

-Co się stało?- zapytał Nicholas.

-Zemdlałeś. Lekarz powiedział, że to ze stresu. Oznajmił również, że jak się obudzisz możesz wracać do domu i masz odpoczywać.- Nick zmienił pozycję z leżącej na siedzącą, po czym wpił się w usta swojego chłopaka. Ich wargi pocierały się o siebie. Nick położył swoje ręce na ramionach szarookiego, za to Karl umiejscowił swoje dłonie na włosach starszego. Gdy się od siebie oderwali oddychali nie spokojnie, a ich wzrok był skierowany ku oczu tego drugiego.

-Kocham cię.- wyszeptał Nick ciągle patrząc się na Karla.

-Ja ciebie też.- po tych słowach przytulili się.

-Nick, obudziłeś się.- teksańczyk usłyszał głos swojej rodzicielki. Odsunął się od chłopaka i spojrzał na swoją matkę. Po chwili se wszystko przypomniał. Powoli zaczął do niej podchodzić i gdy już stał przed nią, po prostu ją przytulił.

-Nie wiem czy będę umiał ci wybaczyć. Jednak wiem, że cię kocham.- Po jego polikach zaczęły spływać łzy. Jednak to były łzy szczęścia. W końcu odzyskał swoją rodzicielkę, która się o niego martwi, daje mu ciepło, dom, poczucie bezpieczeństwa, po prostu mama, którą powinna być przez całe życie. Kiedy się od siebie odsuneli rudowłosa na niego spojrzała.

-przeprowadzamy się do Teksasu.- powiedziała. Nick'owi jakby stanęło serce. To znaczy, że będą musieli z Karlem się rozstać. Jego serce powoli łamało się na kawałeczki. Spojrzał na Karla, który również tak jak teksańczyk miał łzy w oczach.

-Mamo, ale czy my na pewno musimy się przeprowadzać? Nie możemy zostać?- zapytał łamiącym się głosem Nicholas.

-Nie. Moja mama prowadzi tam firmę, przez co będę mieć niezłe zarobki, a później odziedzicze firmę po niej. Przykro mi, ale taka jest moja decyzja.- Nick usiadł na podłodze, a mama usadowiła się obok niego i nic nie mówiąc mocno go przytuliła. Karl dosiadł się również i po chwili wszyscy trwali w przytulasie.

-Kiedy wylatujemy?- zapytał patrząc się swoimi szklanymi oczami Nick.

-Za trzy dni.- oznajmiła.

____trzy dni później____

-Będę tęsknić.- powiedział Clay, po czym przytulił teksańczyka. Zaraz, później można było usłyszeć szloch blondyna.

-Ja też brachu.- oznajmił, po czym poklepał po plecach swojego przyjaciela.

-znamy się krótko, ale cię polubiłem.- mówiąc to George wycierał łzy ze swojej twarzy. Gdy Clay odsunął się od Nicholas'a, George od razu rzucił się na zielonookiego.

-Będzie mi was brakować.- powiedział szatyn.
Zasmucony rozglądał się po lotnisku i nie mógł dostrzeć nigdzie Karl'a. Nagle na jego oczach pojawiły się czyjeś ręce.

-Zgadnij kto to.

-Najlepszy chłopak na świecie?

-zgadłeś.- Karl przytulił się do teksańczyka i zaczął szlochać, po Nicka twarzy również spływały łzy.

-Będę bardzo, ale to bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo tęsknić.

-ja też.- Po chwili się pocałowali. Karl umiejscowił swoje dłonie na szyji chłopaka, a Nick swoje położył na tali wyższego. Gdy zabrakło im powietrza, odsuneli się od siebie.

-Idziemy już Nicholas.- usłyszał głos matki. Ostatni raz przytulił Karla, po czym zaczął iść za rodzicielką. Jedyne czego pragnął w tym momencie to umrzeć.

_____________

1130 słów

Jak wam życiko mija?

Jak wrażenia, po przeczytaniu?

He is my home|Karlnap|Where stories live. Discover now