ROZDZIAŁ CZWARTY - korekta

1.3K 69 69
                                    

#chancefromfatewatt 🌚

Vanity

   Wczoraj wróciłyśmy przed czwartą. Impreza była... intensywna. Nie spodziewałam się, że spędzę tyle czasu na parkiecie, w dodatku z innym mężczyzną. Oczywiście głównie bawiłam się z Avery, jednak trzeba przyznać, że Armin Villin poświecił mi wiele swojej uwagi.

   Choćbym chciała zaprzeczyć, że mi się to podobało, to nie mogłam. Ponieważ jego wzrok na moim ciele bardzo mi się odpowiadał.

   Vanity, pójdziesz do piekła.

   Było mi źle z tym, że kładąc się w nocy obok Warrena, myślałam o innym mężczyźnie. Czułam, że zrobiłam coś bardzo złego.

   Mimo, że go nie kochałam i traktował mnie okropnie, to czułam się potwornie...

   W dodatku wciąż byłam zaintrygowana przez ostatnie słowa mężczyzny skierowane w moją stronę.

   — Mam dla ciebie pewną propozycję dotyczącą twojego pragnienia...

   Nie mogłam dowiedzieć się więcej, ponieważ Avery nam przerwała. Harvey podpadł jakiemuś facetowi, a my musiałyśmy wracać, bo Chiara gorzej się poczuła. Poczekałyśmy do złagodzenia sytuacji, po czym pożegnałyśmy się z naszymi towarzyszami.

   Podczas drogi powrotnej Chiara i Maddy opowiadały o swoich nowych znajomych, z którymi się nie oszczędzały. Dziewczyny nie były mężatkami, nie były w związkach, więc mogły szaleć. My oczywiście nic nie mówiłyśmy, tylko słuchałyśmy ich opowieści.

   Dlaczego spędziłyśmy z nimi tak mało czasu w klubie? Zostałyśmy porwane przez różnych mężczyzn. Zazwyczaj bawimy się wszystkie razem, bo nie widzimy się za często. Jedynie codzienny kontakt mam właściwie z Avery, przez co z nią jestem najbliżej.

   Wstałam o godzinie ósmej, żeby się odświeżyć i zacząć robić śniadanie dzieciom. Niestety miały tendencje do szybkiego wstawania, a poza tym chciałam spędzić z nimi dzisiaj dużo czasu.

   Miałam się już brać za przygotowania, kiedy oni sami przyszli do kuchni. Uśmiechnęłam się na ich widok, wyglądali uroczo z potarganymi włosami, gdy tarli oczy swoimi piąstkami.

   — Hej mamusiu — powiedziała Abi, ziewając krótko.

   Aaron podszedł do mnie i złapał mnie mocno za rękę. Zmarszczyłam delikatnie brwi, ale się nachyliłam. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, zamarł dopiero kiedy syn naprawdę mocno się do mnie przytulił.

   To nie tak, że nie przytulałam się z własnymi dziećmi. Chodziło o to, że Aaron nigdy nie był fanem takich czułości.

   — Słońce, coś się stało? — spytałam cicho, gdy jego ręce wciąż były owinięte wokół mojej szyi.

   — Nie. Po prostu cieszę się, że cię widzę, mamo — moje serce właśnie topniało. — Obudziłem się w nocy, a tata powiedział, że spotkałaś się z ciocią Avery i koleżankami. Tęskniłem ze tobą.

   — Ja za tobą też, kochanie — pogłaskałam go po głowie. — Co chcecie na śniadanie?

   — Możemy te kanapki z czekoladą udekorowane tak, żeby wyglądały jak małe misie? — usłyszałam podekscytowany głos mojej córki.

   — Ja takich nie chcę, jestem na to za duży — burknął do siostry, siadając obok niej.

   Przypomnę ci, synku, że wczoraj jadłeś pizzę żabkę.

   — Dobrze, w takim razie Abigal będzie miała kanapki misie, a ty co byś chciał?

   Chwilę się zastanawiał, marszcząc przy tym słodko nosek. W końcu odpowiedział:

Chance From Fate [+18] [ ZAWIESZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz