15.

1K 66 26
                                    

Nie znajdę ich, ja pierdolę. — Cash warknął trąc palcami swoje oczy.

Nie trzyj tak oczu, bo je zatrzesz i będą cię bolały.

Przekładałam miski leżące na blacie w razie gdyby bilety schowały się właśnie tam.

Będą mnie bolały jeszcze bardziej jeśli nie znajdę tych biletów. — Przyłożył dłoń do czoła. — Nie, no koniec. Nie znajdę ich. Zgubiłem je gdzieś a pierdoleni idioci nie przyjmują biletów internetowych. — Krążył nerwowo po całym salonie.

Znajdą się. — Mruknęłam w skupieniu podnosząc jeszcze poduszki na kanapie.

Nie będzie ich pod poduszkami, pewnie nawet nie ma ich w mieszkaniu.

Jak może ich tu nie być? Wstały i wyszły przez okno?

Nie wiem. — Jęknął opadając bezwładnie na kanapę.

Wiedziałam jak ważny był dla niego mecz hokeja na który impulsywnie kupił bilety będąc pod wpływem grzańca. Początkowo nie chciał na niego iść, ale z czasem jego ekscytacja urosła do bardzo wysokiego poziomu szczególnie że klub, który grał to klub którego mecze oglądał gdy był nastolatkiem.

Jesteś pewny, że nie wpuszczą cię jak pokażesz im potwierdzenie zakupu? — Wychyliłam się zza ściany zaglądając do salonu.

Cash pokręcił głową cały czas przecierając twarz dłońmi.

Nie ma opcji, napisali to jako ostrzeżenie kiedy kupowałem te bilety.

Szmaty. — Mruknęłam pod nosem.

Skierowałam się do mojej sypialni i odsunęłam wielkie lustrzane drzwi od mojej szafy. W jednej części wisiało kilka bluz Casha, przydzieliłam mu specjalnie parę wieszaków, bo nie mogłam patrzeć na to jak jego ubrania się gniotą w walizce. Właściwie całkiem przyjemnie było mieć kogoś ze sobą w mieszkaniu, czułam się bezpieczniej.

— Nie szukaj już, po prostu jestem idiotą pewnie gdzieś na mieście mi wypadły jak miałem je w kieszeni. — Westchnął opierając się o ramę drzwi. — To nic, przynajmniej nie muszę się przebierać wygodnie mi tak. — Miał na sobie czarne dresy i wielką zieloną bluzę.

Zacisnęłam usta siadając na łóżku.

Ale to nie jest nic, zależy ci na tym.

Przestań, bo mi się jeszcze bardziej żal tego zrobi.

Choć nie znałam się ani trochę na hokeju mi samej zależało na tym meczu, to miał być dla mnie taki sposób pożegnania się z Cashem może i raz na zawsze? Takie dobre zakończenie relacji, która dużo mnie nauczyła, między innymi tego, że nie byłam ani trochę gotowa na związek.

Spojrzałam do tyłu i przyciągnęłam do siebie jego szarą bluzę, która leżała rozwalona na moim łóżku. Chciałam ją złożyć, ale przeszkodziło mi w tym coś sztywnego w kieszeni. Wsunęłam do niej dłoń i wyjęłam dwa kartonowe bilety. Cash był już odwrócony w drugą stronę wracając do salonu.

Cashy. — Przywaliłam sobie mentalnie prosto w mordę słysząc jak zabrzmiało jego nazwisko wychodzące z moich ust.

Co jest?

Znalazłam je chyba.

Nim zdążyłam mrugnąć mężczyzna był już w mojej sypialni. Przypomniało mi to trochę o moim rodzinnym psie, którego mieliśmy gdy byłam małym dzieckiem, kiedy tylko otwierało się lodówkę on znikąd nagle pojawiał się przy niej.

Give it time // Matty Cash ff  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz