25.

731 69 15
                                    

Tęsknie za tobą. — Usłyszałam żałosne jęknięcie i przewróciłam oczami dolewając trochę wody po makaronie do sosu co powinno sprawić, że ten będzie gęstszy.

Słyszę to średnio dwa razy dziennie. — Parsknęłam kręcąc głową.

Mój telefon leżał tuż obok na kamiennym blacie w mojej malutkiej kuchni. Od trzydziestu minut rozmawiałam z Cashem na głośniku o wszystkim i jednocześnie o niczym.

Bo chcę ci pokazać, że mówię serio.

— Ja wiem, bo ja też za tobą tęsknię. — Mruknęłam.

Masz tydzień wolnego od niedzieli, no nie?

— Mhm. — W skupieniu przerzuciłam makaron na patelnię. Byłam z siebie dumna, że nie spaliłam całego mieszkania gotując. — Przyjadę do Birmingham, nie martw się.

— Jak przyjedziesz?

— Pewnie pociągiem. — Wzruszyłam ramionami. — Będzie najprościej.

— Zdecydowanie potrzebujesz samochodu.

— Cashy. — Jęknęłam. — Ile razy o tym rozmawialiśmy? Na razie nie mam problemu z komunikacją miejską i pociągami. Ewentualnie czasem taksówki wejdą w grę. Kiedyś kupię sobie samochód, wszystko w swoim czasie.

Usłyszałam ciche, ale wciąż słyszalne westchnienie.

Nieważne. Zszedłem z tematu. W zasadzie nie musisz przyjeżdżać do Birmingham.

Zmarszczyłam brwi. Znowu coś miało się zepsuć? Znowu mieliśmy niepotrzebnie się posprzeczać? Moje serce przyspieszyło delikatnie, a moje dłonie zaczęły nadmiernie się pocić.

Że co?

Nie wiem czy będziesz chciała, ale mam taką jedną propozycję.

Odetchnęłam z ulgą słysząc, że wcale nie jest o nic zły i wszystko pomiędzy nami wciąż jest w porządku. Po ostatnich wydarzeniach trzymałam się bardzo na baczności nie chcąc dopuścić do kolejnego takiego nieporozumienia.

Słucham. — Nałożyłam sobie porcję makaronu na talerz i razem z nim i telefonem w dłoni poszłam do stołu.

Mój znajomy zaprasza nas na narty. Wynajął cały domek w Alpach tylko dla nas wszystkich i właśnie się zorientowałem, że nie mam pojęcia czy jeździsz na nartach. — Parsknął.

Jeździłam parę razy, ale talentu do tego nie mam. Ale jesteś pewny, że możesz jeździć na nartach? No wiesz, żeby nie narobić sobie jakiejś kontuzji.

— Za dobrze jeżdżę żeby nabawić się kontuzji, Hale. — Zaśmiał się. — A tak serio to może to i trochę ryzyko, ale ja co roku jeżdżę na narty, bo po prostu to uwielbiam. Więc jak? Wchodzisz w to?

— A mam jakieś wyjście?

Nie brzmiałam wcale jakbym chciała tam jechać, ale prawdę mówiąc ten pomysł bardzo mi się spodobał. Tydzień przerwy w Alpach brzmiał bardzo zachęcająco. W Man City miałam o wiele więcej roboty niż w poprzednich klubach. Czułam się trochę tak jakby cały czas trwał mundial.

Masz, bo jest mały haczyk.

— Jak zawsze. — Mruknęłam pakując sobie do ust zdecydowanie za dużą ilość makaronu. — Dawaj. — Wybełkotałam.

Florence też jedzie. — O mało co nie zakrztusiłam moją kolacją. Oczywiście, oczywiście, że jedzie. — Wiem, że za nią nie przepadasz, ale to nasi wspólni znajomi. Nie zmuszę cię do niczego, ale są naprawdę świetni.

Give it time // Matty Cash ff  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz