— Tęsknie za tobą. — Usłyszałam żałosne jęknięcie i przewróciłam oczami dolewając trochę wody po makaronie do sosu co powinno sprawić, że ten będzie gęstszy.
— Słyszę to średnio dwa razy dziennie. — Parsknęłam kręcąc głową.
Mój telefon leżał tuż obok na kamiennym blacie w mojej malutkiej kuchni. Od trzydziestu minut rozmawiałam z Cashem na głośniku o wszystkim i jednocześnie o niczym.
— Bo chcę ci pokazać, że mówię serio.
— Ja wiem, bo ja też za tobą tęsknię. — Mruknęłam.
— Masz tydzień wolnego od niedzieli, no nie?
— Mhm. — W skupieniu przerzuciłam makaron na patelnię. Byłam z siebie dumna, że nie spaliłam całego mieszkania gotując. — Przyjadę do Birmingham, nie martw się.
— Jak przyjedziesz?
— Pewnie pociągiem. — Wzruszyłam ramionami. — Będzie najprościej.
— Zdecydowanie potrzebujesz samochodu.
— Cashy. — Jęknęłam. — Ile razy o tym rozmawialiśmy? Na razie nie mam problemu z komunikacją miejską i pociągami. Ewentualnie czasem taksówki wejdą w grę. Kiedyś kupię sobie samochód, wszystko w swoim czasie.
Usłyszałam ciche, ale wciąż słyszalne westchnienie.
— Nieważne. Zszedłem z tematu. W zasadzie nie musisz przyjeżdżać do Birmingham.
Zmarszczyłam brwi. Znowu coś miało się zepsuć? Znowu mieliśmy niepotrzebnie się posprzeczać? Moje serce przyspieszyło delikatnie, a moje dłonie zaczęły nadmiernie się pocić.
— Że co?
— Nie wiem czy będziesz chciała, ale mam taką jedną propozycję.
Odetchnęłam z ulgą słysząc, że wcale nie jest o nic zły i wszystko pomiędzy nami wciąż jest w porządku. Po ostatnich wydarzeniach trzymałam się bardzo na baczności nie chcąc dopuścić do kolejnego takiego nieporozumienia.
— Słucham. — Nałożyłam sobie porcję makaronu na talerz i razem z nim i telefonem w dłoni poszłam do stołu.
— Mój znajomy zaprasza nas na narty. Wynajął cały domek w Alpach tylko dla nas wszystkich i właśnie się zorientowałem, że nie mam pojęcia czy jeździsz na nartach. — Parsknął.
— Jeździłam parę razy, ale talentu do tego nie mam. Ale jesteś pewny, że możesz jeździć na nartach? No wiesz, żeby nie narobić sobie jakiejś kontuzji.
— Za dobrze jeżdżę żeby nabawić się kontuzji, Hale. — Zaśmiał się. — A tak serio to może to i trochę ryzyko, ale ja co roku jeżdżę na narty, bo po prostu to uwielbiam. Więc jak? Wchodzisz w to?
— A mam jakieś wyjście?
Nie brzmiałam wcale jakbym chciała tam jechać, ale prawdę mówiąc ten pomysł bardzo mi się spodobał. Tydzień przerwy w Alpach brzmiał bardzo zachęcająco. W Man City miałam o wiele więcej roboty niż w poprzednich klubach. Czułam się trochę tak jakby cały czas trwał mundial.
— Masz, bo jest mały haczyk.
— Jak zawsze. — Mruknęłam pakując sobie do ust zdecydowanie za dużą ilość makaronu. — Dawaj. — Wybełkotałam.
— Florence też jedzie. — O mało co nie zakrztusiłam moją kolacją. Oczywiście, oczywiście, że jedzie. — Wiem, że za nią nie przepadasz, ale to nasi wspólni znajomi. Nie zmuszę cię do niczego, ale są naprawdę świetni.
CZYTASZ
Give it time // Matty Cash ff
FanfictionAnnie Hale wyjeżdża jako fotograf do Kataru na mistrzostwa świata aby odciąć się od swojej rodziny