24.

758 70 38
                                    

                           Jack Grealish

Dostaniesz w mordę tak, że się nie pozbierasz. — Warknął blondyn wpadając do swojego własnego mieszkania w którym na niego czekałem. Nie spodziewałem się wcale innej reakcji z jego strony. Gdybym był na jego miejscu, jego nos już byłby całkiem wykrzywiony.

Nie, poczekaj. — Zerwałem się z kanapy i cofnąłem się instynktownie do tyłu. Cash nie zdjął nawet butów ani kurtki, a w jednej dłoni ściskał kluczyki od swojego samochodu.

Pozwoliłeś jej wyjechać.

— Co miałem zrobić? Podjęła decyzję, nie miała innego wyjścia, gdyby nie pokazała się tam dzisiaj straciłaby okazję, która mogłaby się nie powtórzyć. — Tłumaczyłem się plącząc się w tym co faktycznie chciałem powiedzieć.

Nie często widziałem Casha tak rozjuszonego nawet będąc jego przyjacielem. Zwykle był oazą spokoju uspokajającą każdego naokoło. Rzadko to on potrzebował uspokojenia, rzadko w ogóle pozwalał się komukolwiek dotykać gdy był zły.

Pozwoliłeś jej zostawić mnie bez żadnej rozmowy. — Warknął znowu. Będzie się tak powtarzał jak katarynka?

— Nie żeby to była lalka, którą ja steruję. — Parsknąłem.

Miałeś stanąć po mojej stronie.

— I pozwolić jej tak po prostu nie zgodzić się na coś co może otworzyć jej drzwi na przyszłość? Mogłaby wtedy mieć do mnie ten sam żal co ty.

— Ale dałeś jej wyjechać do pierdolonego Manchesteru.

Nie miałem gdzie uciekać kiedy byłem już praktycznie pod białą ścianą, a Cash tylko się do mnie zbliżał.

Jasne stary, wyżyj się na mnie. Powiedz mi co takiego strasznego zrobiłem będąc tylko jej przyjacielem kiedy tego potrzebowała. — Uniosłem ręce w geście obronnym.

Mogła porozmawiać ze mną. Zamiast tego wyjechała. Bez słowa.

— Rozmawialiście przez telefon.

Mężczyzna jedynie parsknął sarkastycznie kręcąc głową. Z jednej strony rozumiałem jego furię, naprawdę. Ale z drugiej strony sam nie widziałem mojej winy we wszystkim. Czasem nie dało się wybrać strony po której chce się stanąć, a tym razem musiałem wybrać stronę Hale. Nie mówiąc już o tym, że to ona właściwie miała rację w tym wszystkim.

Dlaczego ty właściwie robisz za jej adwokata?

— Nie robię za niczyjego adwokata Cash, musiałeś wyjechać, a ona potrzebowała kogoś do rozmowy. Bednarek mówił ci, że Annie nie wytrzymuje w jednym miejscu za długo. — Mogłem darować sobie to ostatnie zdanie, oszczędziłoby mi to trochę bólu. Zanim zdążyłem się obejrzeć, pięść mojego przyjaciela boleśnie uderzyła prosto w mój policzek. — Okej, mogłem się tego spodziewać. — Jęknąłem przykładając dłoń do pulsującego i obolałego miejsca. — Lepiej ci?

Trochę. — Mruknął Cash.

Skierowałem się do kuchni i od razu otworzyłem zamrażarkę wyciągając z niej paczkę lodu. Przyłożyłem zimny okład do mojego policzka, który na moment przestał piec.

Ale wciąż zjebałeś Grealish.

— Mów co chcesz, napierdalaj mnie ile chcesz, ale nie usłyszysz ode mnie żadnych przeprosin. Zrobiłem to co każdy zrobiłby na moim miejscu.

Give it time // Matty Cash ff  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz