XII

16.2K 931 125
                                    

- Przy okazji przynieś coś do picia! – zawołała Lori.

- I coś do jedzenia! – dodał Dean.

- Ugh! – jęknęłam i zbiegłam po schodach.

Tak to wyglądało, kiedy zapraszałam ich do siebie na film. Jeśli mieliby sami iść do kuchni po te rzeczy to już nie byliby głodni. Ale jeśli ktoś za nich pójdzie (czyt. Ja) to są umierający z głodu i pragnienia.

A ja tylko chciałam iść otworzyć drzwi, cholercia! Niestety Bozia kazała być dobrym, więc przyniosę im te rzeczy.

Najpierw poszłam otworzyć drzwi. W progu stał listonosz i dużą, bąbelkowa kopertą zaadresowaną do mnie.

- Dzień dobry! – uśmiechnęłam się do niego, kiedy tylko ujrzałam kto był nadawcą listu.

Moje serce podskoczyło mi do gardła, a sama chciałam zacząć skakać i piszczeć z radości.

Tak, to było przerażająco. Wszystko przez Luke'a Hemmings'a. Przez niego traciłam głowę i nie potrafiłam nic na to zaradzić.

Odkąd zaczął tą głupią zabawę, że jestem jego dziewczyną miałam wrażenie, że jeszcze bardziej się do siebie zbliżyliśmy. To zaczynało mnie jeszcze bardziej przerażać. Fakt, że zaczynałam coś czuć do chłopaka, którego nigdy nie poznałam. Czy to nie jest chore?

Owszem, jest. Nigdy nie widziałam go na oczy, a on mi się podobał. Jestem w dupie, wiem.

Złożyłam podpis i pożegnałam starszego pana. Potem skierowałam się do kuchni. Wzięłam paczkę popcornu i butelkę Coli, po czym pobiegłam na górę.

Rzuciłam im na łóżko te rzeczy, po czym odpakowałam kopertę.

- Co to jest? – zapytała Lori, upijając łyk z gwinta.

Gdybym nie była zajęta, tym co dostałam to prawdopodobnie nawrzeszczałabym na nią, że jest obrzydliwa i, żeby przestała. Ale w tamtym momencie to przestało się liczyć, ponieważ Luke pieprzony Hemmings wysłał nam bilety VIP na koncert w Perth.

- O kurwa – zaklęłam pod nosem, kiedy pokazałam im wejściówki.

- Skąd to masz? – Lori, aż usiadła z wrażenia na łóżku.

- Luke przysłał nam bilet na koncert, bo chcę się ze mną spotkać. A ja się zgodziłam, ale pod warunkiem, że da mi jeszcze dwa bilety – wyjaśniłam. – Tak więc wybieramy się na koncert 5 Seconds Of Summer.

- Ta to zawsze ma szczęście – mruknęła pod nosem brunetka i wzięła ode mnie jeden bilet.

- Czy tam będzie darmowe żarcie? – zapytał Dean.

- Tak kretynie, po to jest VIP – Lori spojrzała na niego z politowaniem.

- IDZIEMY – oznajmił chłopak i podrzucił popcorn, a potem złapał go do buzi.

*

@Luke5SOS: Lori, tak?

 

@dusheelori: Si, psze pana

 

@Luke5SOS: Lol, faktycznie, Holly mówiła, że jesteś dziwna

 

@dusheelori: TA SZMATA TAK POWIEDZIAŁA? NIECH JA JĄ DORWĘ

 

@Luke5SOS: Żartowałem, hihi

 

@dusheelori: Zabawne ;-;

 

@Luke5SOS: Holly cieszyła się z biletów?

 

@dusheelori: Jasne! Czemu jej nie zapytasz?

 

@Luke5SOS: Bo wiem, że mi nie powie ;)

 

@dusheelori: Taa... Ona jest troszkę introwertyczna

 

@Luke5SOS: Tylko troszkę, haha

 

@dusheelori: Ale wielkie dzięki za bilety, to miło z twojej strony

 

@Luke5SOS: Nie ma za co. Po prostu chcę ją w końcu zobaczyć

 

@dusheelori: I wziąć na stole w garderobie, wiem

 

@Luke5SOS: CO?

 

@dusheelori: Och, przecież wiem, co jest między waszą dwójką

 

@Luke5SOS: Nie ma nic między nami, lol

 

@dusheelori: Boże, nie bądźcie już takimi dzieciakami, god damn

 

@Luke5SOS: Holly jest moją przyjaciółką

 

@dusheelori: Jasne, ona też tak mówi. Szkoda, że prawda jest inna

 

@Luke5SOS: Ugh, to widać?

 

@dusheelori: HA! MIAŁAM RACJE

 

@dusheelori: Ale co widać?

 

@Luke5SOS: Co do głupiej to miała rację

 

@Luke5SOS: Muszę lecieć, do zobaczenia!

 

@dusheelori: Czekaj, co?

 

@dusheelori: CO ZA SUKA




___________________________


Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam. Luke nie jest wzorowany na prawdziwym chłopaku. Oni są najgorsi.



We Met On Twitter |l.h|Where stories live. Discover now